Strony

poniedziałek, 27 października 2014

Król- cz.3

To opowiadanie ma dwóch czytelników- Mnie i Jk. Ale co tam :P

Mama wydrukowała na obiad brokuły bez smaku w sosie, który zawiera w sobie wszystko, co sprawi, że zostaniesz cudownie oczyszczony. Uśmiechnęłam się do niej, gdy podała mi talerz i usiadłyśmy na przeciwko siebie na siedemnastym piętrze Czternastego budynku. Mój ojciec był na  środku klasy średniej. Nasze życie też takie było- dokładnie średnie, szare i nijakie. 
- Jak tam lekcja żywienia?- zapytała mama, która prawie skończyła już jeść swoje danie.
"Mam ochotę na coś, co będzie miało dużo kalorii, będzie niezdrowe, słodkie i może w końcu będę czuła, że coś zjadłam, a te zajęcia utwierdziły mnie w przekonaniu, że czeka mnie całe życie bez smaku"
- Edukujące- wydukałam.
Mama uśmiechnęła się do mnie i odeszłyśmy w dwie różne strony naszego apartamentu.
Teraz pora na ćwiczenia z płyty z resztą dziewczyn z Budynku.
Ubrałam obcisłe, czarne legginsy i szarą, oddychającą bluzkę na szerokich ramiączkach. Użyłam kremu antypotnego, przeczesałam palcami swoje czarne włosy sięgające do ramion i poszłam do windy.
- Wychodzę mamo!
- Baw się dobrze kochanie- powiedziała swoim zwykłym bezbarwnym głosem.
***
-Tanger- usłyszałem szept. Ahaya się zatrzymała i odwróciła w moim kierunku. Moim zdaniem byliśmy już niedaleko zsypu głównego, ale pomimo częstych wycieczek do Bogatej dzielnicy moja orientacja w czasoprzestrzeni była bardzo ograniczona.
- Mhm?
Dziewczyna usiadła na ziemii. W jej głosie wyczuwałam lęk.
- Nie możemy tam iść, Tanger. Jesteśmy wyrzutkami.
- Właśnie dlatego ciągle zmieniamy korytarze- wzruszyłem ramionami.
- Ale...- urwała. Jakby wiedziała coś, o czym ja nie wiedziałem. Jakby nie chciała mi o tym powiedzieć.
- Ahayo?- użyłem jej pełnego imienia, podałem rękę i pomogłem wstać- Czy czegoś się obawiasz? O coś się boisz? Czy możesz coś stracić?
- Nie, jest dobrze- odwróciła głowę.- Chodźmy.
Jej głowa połyskiwała w świetle latarenki, którą trzymałem w prawej ręce. Odłożyłem światło na bok, ostrożnie przysunąłem się do Ahai i delikatnie ją pocałowałem.
- Kocham cię- wyszeptała.
- Wiem.
Szliśmy dalej ze splątanymi rękami.
Bogata Dzielnica też zasypia.
***
Sarah siedziała w swoim pokoju i przeczesywała swoje piękne włosy. Tak bardzo chciałem ich dotknąć. Kiedy już będziemy razem to ja będę je czesał. To ja będę głaskał jej delikatną skórę. 
Kiedy już ona będzie moja.
Odbijam się na szybie. 
Ale nawet szyby się tłuką.




niedziela, 26 października 2014

Listem do Ciebie mówię

Listem biała kartka nie była
Ale ją zabazgrałam
i już nim jest
Wypisałam czego nie ma na świecie
Wypisałam co jest
I gdybyś chciał przeczytać
To z powodów tak błahych jak
Twoje imię na kopercie
Nie masz nawet o co pytać
Idź mnie zapytać listem
O list
Który miał być do Ciebie
Ale minęło nasze lato
Pora na czyjąś jesień
I to nie jest już nasza historia
To nie jest już list do Ciebie
Nie jest już list do nas
O nas
Więc idź o mnie zapomnieć
Ale przyjdzie zima
Drzewa znowu się ubiorą
Włożą suknie wieczorowe
Czekaj może któraś
Będzie tak wytęskniona
Za walcem sierpnia lipca
że nie zwróci uwagi
Że śnieg to tylko spódnica
Roztopi się i spłynie.
A ty ogłupiały
Myśląc, że ona cię obejmuje
I przytula
Dasz się jednej gałęzi
Objąć i przytulić
Ty dasz się otoczyć koralami
Sznura
Naiwny

Król- cz.2

Szedłem wąskimi uliczkami. Przede mną dyndał długi kucyk mojej dziewczyny. Jej włosy miały turkusowy odcień, tak jak krótka, zszywana spódniczka. Byliśmy parą od trzech lat. Prawdopodobnie będzie kiedyś moją żoną. Należała do klanu Wody. Jego członkowie nosili niebieskie ubrania, kobiety farbowały włosy na ten kolor i nosiły turkusową biżuterię. Ich zadaniem było w skrócie znajdywanie źródeł wody, przestrzeganie kolejek do mycia i oczyszczaniem jej.
Ja byłem natomiast z Klanu Dzikich.
Dzicy byli tu pierwsi. Gdy ich wygnano, bo byli za bardzo inni. Jedyne co dostali to upragnioną wolność, trochę suchej, rudej ziemii i wielki strach "Co z nami będzie'.
Nikt nie wie jak wybudowali miasto poza miastem. Jak powstała Biedna Dzielnica.
W ciemnym zaułku dostrzegłem postać. Jej oczy lśniły delikatnie, bo trzymała lampkę na świeczkę.
- Gotowi?- wyszeptała.
Ahaya tylko pokiwała głową i zeszliśmy do podziemia.
Tylko nasze kroki.
***
Saragh natknęła się na mnie, gdy siedziałam w pałacowej kuchni i podżerałam ciasto. Było wybornie delikatne, przesłodzone i tłuściutkie. Rozpięłam ten niewygodny twór zwijający się w harmonijkę na moim ciele, dlatego musiałam wyglądać jakbym chciała nawiązać z owym wypiekiem jakiś głębszy stosunek. Saragh westchnęła z niezadowolona, wzięła ode mnie talerz i nie słuchała głosu protestu, który spowodował tylko, że byłam cała w wyplutych okruszkach.
- Jesteś za gruba, żeby żyć- pokręciła z niedowierzaniem głową.
- To jest prześladowanie religijne- wydyszałam.- Wyznaję kult ciasta. To coś w rodzaju uzależnienia, miłości i bóstwa w jednym. Kocham je, a ona mnie. Nie możesz go tak po prostu izolować!
- Jesteś walnięta- wstała z wysokiego taboretu i podeszła do drzwi. Chcesz iść ze mną na spacer?
- Bardzo śmieszne. Do sąsiedniego pokoju?
- Dzisiaj bal. Nie zapominaj- trzasnęła drzwiami, pozostawiając po sobie tylko woń kwiatowych perfum, będących jej kwintesencją. Saragh miała delikatną, jasną cerę bez skaz, małe, ale czysto niebieskie oczy z jasnymi rzęsami, które często malowała. Jej nos był kształtny, a usta pełne i jasnoróżowe. Szczupła budowa była uosobieniem wszystkiego co wymagało się od kobiet Bogatej Dzielnicy, może nie miała jeszcze tak wyrzeźbionych kobiecych kształtów, ale w sumie miała dopiero dwanaście lat. Delikatna, jasna, szczuplutka postać z biało- blond włosami była wszystkim tym, czym ja nigdy nie będę.
Moja uroda była z deka inna. Cera nie wyglądała tak imponująco jasno, królewsko, była wręcz oliwkowa. Włosy ciemne, kręcone, przystrzyżone na wysokości ucha. Moje oczy miały nijaką, szarą barwę, a nos delikatny garb. Delikatny garb był jedyną moja delikatną cechą. Wyglądałam jakbym zjadła wielki, okrągły placek, który zamiast porządnie się strawić po prostu utknął w poprzek mnie. Jedyną cechą, która mnie pocieszała był fakt, że w odróżnieniu do mojej siostry nie mogłam być pomylona z nieziemsko pięknym chłopcem. W złości planowałam czasami ucieczkę do Biednej Dzielnicy i zarabianie jako prostytutka.
Ale nie mogłam, byłam za gruba.
A poza tym byłam następczynią tronu Sevii. Byłby niezły przypał.
***
Ahmyl Fou skoczył z dachu. Należał do Budynku drugiego.
Bardzo nam go szkoda.
Niech spoczywa w wiecznej pracy.

poniedziałek, 20 października 2014

NOWA SERIA!

Dzisiaj na matematyce wpadłam na genialny pomysł opowiadania, zaczęłam nawet tworzyć postaci. Także matma inspiruje ;). Miłego czytania!

Matheus Rozgenwald stał przed wielkim, ciemnym oknem w swoim gabinecie. Miał z niego przepiękny widok na nieskażone ludzką ręką góry, małe, szkliste jeziorko i pola kwiatów. Najpiękniejsze były chyba tulipany- było ich najwięcej i miały najbardziej zróżnicowane kolory. Mężczyzna jednak żywił największą miłość do krokusów. Ciemnofioletowe rosły najbliżej Matheusa.
Tak, plakat z reklamą banku ubezpieczeniowego zawsze go zachwycał.
Wisiał na wysokim, dobrze oświetlonym budynku w prostym stylu, wyglądającym zupełnie tak jak wszystkie budynki w Bogatej dzielnicy. Tam pracowali mężczyźni w czarnych garniturach (chyba, że był piątek, w piątki chodzili ubrani na szaro, natomiast w Międzypracu wszyscy byli zobowiązani do noszenia żółtych kompletów). Ich dzieci i żony mieszkały w tych samych budynkach, na górnych piętrach. Były odpowiedzialne za porządek w wieżowcach, kobiety szyły garnitury i wbijały przepisy do drukarek, dzięki czemu wszyscy mogli zjeść to samo danie. Chłopcy w wieku siedmiu lat zaczynali edukację, a dziewczęta zaczynały pracować nad swoim ciałem. Były uczone co jeść, aby być nienagannie  szczupłe (a raczej odpychająco chude), jak ćwiczyć, żeby być odpychająco chude i co robić, żeby być kochane i lubiane. W wieku piętnastu lat musiały wyjść za kogoś ze swojego Budynku.
Matheus nie był jednak zwykłym pracownikiem Sevii. Był jej królem. Mieszkał w bajkowym zamku, który zupełnie nie wpisywał się w konwencję miasta. Zbudowany był z jaśniejącego marmuru, miał piękne wieże i wyglądał jak żywcem przeniesiony z Dobrej Ery.
Teraz Era była zła, ciemna. System gnębił idee. To z nich zbudowana była Biedna dzielnica. Wystarczyło tam wejść, a czuło się wszystkie te odruchy serc ludzkich. Domy tam zbudowane były z cegieł, miały po jednym piętrze i zazwyczaj chowały w sobie każdego kto przyszedł. Każdego, kogo system odrzucił. Ludzie nazywali to Klanami. Każdy Klan miał swoje melodie, barwy, inaczej ozdabiał dom. Każdego wieczora ktoś inny gotował strawę z tego co inni znaleźli lub ukradli z Bogatej dzielnicy.
Byli szczęśliwi, pomimo tego, że byli przeciw władzy, systemowi i wszystkim wartościom Sevii.
A takich Matheus niszczył.

To jest wstęp do nowej historii. Co myślicie?

sobota, 18 października 2014

I'm back #8

Blog ma już ponad rok. Oszukany, bo w sumie tej jesieni nic nie pisałam. Nie miałam czasu/ ochoty natchnienia.
Ale wracam. Silniejsza.

💞








I'll love you until the day after forever.

what doesnt kill you