Skazy
rodzinne
Patrycja wyglądała za
okno samochodu. Krajobraz był jednostajny i nieciekawy. Mgła zdawała się
pochłaniać smukłe drzewa rosnące wzdłuż drogi. Spojrzała na młodszego brata. Daniel
grał na konsoli, co pewien czas wygrażając się swoim wirtualnym przeciwnikom. Tata, który prowadził pojazd miał na uszach
słuchawki podłączone do nowoczesnego telefonu. Mama zajęta była czytaniem
jednej z tych gazet, w których artykuły wyglądają na pisane przez małe dzieci. Dziewczyna
westchnęła. Żadnej rozmowy, kontaktu. Każdy zajęty był swoimi sprawami. Zresztą
jak co tydzień w drodze na obiad do babci.
Dom starszej pani
znajdował się na obrzeżach Warszawy. Jak zwykle na spotkanie dzieci wybiegły
psy babci, które ta próbowała bez skutku uspokoić. Gdy usiedli przy stole i
zaczęli jeść, Daniel obrażonym głosem powiedział:
- To niesprawiedliwe! Mam zadane
wypracowanie na polski, w którym mam opisać
„Skazy rodzinne”- na dźwięk tytułu pracy zadanej przez nauczycielkę
skrzywił się niechętnie - Kaśka to ma łatwo, jej tata pije i czasami nie wraca
do domu, rodzice Piotrka ciągle się kłócą, a my?- spojrzał krytycznie na
członków rodziny- Idealni! Co niedziela obiadek u babci…
- Mogę ci opowiedzieć o moim
dzieciństwie- utkwił wzrok w zupie tata.
- A co w nim może być niezwykłego?-
zaśmiał się chłopak- Dostałeś raz czwórkę z matmy?
- Tak. Dostałem nawet za to lanie-
odpowiedział bezbarwnym głosem.
- Tata cię bił?- nie mógł
uwierzyć Daniel, jednocześnie
przypominając sobie, że nigdy nie słyszał o dziadkach ze strony ojca.
- Moja rodzina była dość…
Specyficzna. Matka zmarła, gdy byłem jeszcze mały. Mój ojciec był powszechnie
znanym chirurgiem. Zawsze chciał, żebym ja i moja siostra poszli jego drogą.
Nie dawał nam zbyt dużo wolności. No dobrze, nie dawał nam jej wcale- pomieszał
łyżką w talerzu i kontynuował- W twoim wieku nie miałem przyjaciół. Ojciec nie
pozwalał spotykać mi się z nikim po lekcjach. Musiałem siedzieć w domu i
rozwiązywać zadania z matematyki, chemii czy fizyki. Tata nigdy nie cieszył się
jednak z moich osiągnięć. Uważał, że to coś zwykłego, normalnego. Za to karał
bardzo surowo…- przerwał na chwilę- Dostawałem w skórę za każdą ocenę poniżej
piątki. Potem wszyscy w szkole się ode mnie odsunęli. Nikt nie mówił mi nawet
zwykłego „cześć”. Uważali mnie za wyrzutka, bali się mnie. Pewnego dnia, w
ostatniej klasie liceum pan polonista oddawał nasze prace. Kazał mi zostać po
lekcji. Domyślałem się, że słabo mi poszło i byłem załamany . Wyobrażałem już
sobie słowa taty: „Mówić też musisz umieć”. Po lekcji nauczyciel powiedział mi, że moja praca jest genialna.
Mówił, że mam talent i zachęcił mnie do pracy dziennikarza. Wtedy się
zbuntowałem. Wiedziałem, że ojciec nigdy nie zaakceptuje mojego wyboru.
Zabrałem pieniądze z mojej szuflady i pod osłoną nocy uciekłem z domu.
Zamieszkałem u ciotki. Ojciec nigdy mnie nie szukał. Nie przyszedł na ślub z
twoją mamą. Urwaliśmy wszelki kontakt.
W drodze powrotnej rodzina rozmawiała. Historia ojca była tak
nieprawdopodobna, że stracili chęć do innych czynności. Daniel zapytał się w
pewnym momencie:
- O czym było to wypracowanie?
Ojciec uśmiechnął się posępnie i
odpowiedział:
- „Skazy rodzinne”