Sami...
Ten wyraz nie ma prawa bytu
Sami...
Czyli dwie osoby
Sami...
Przynajmniej dwie
A jednak
Sami...
To jak dwie kałuże
Leżące obok siebie
Oddzielone krawężnikiem
Bliskie lecz wciąż
Same...
Jak ludzie stojący obok siebie
Na przystanku
Niby blisko
A tak daleko myślami
Sami...
Kiedy idziesz i udajesz
Że się nie znamy
To też jesteśmy
Sami...
Ciągle sami...
Ludzie nie bali się szukać skarbów
Boją się szukać innych
Boją się tego co znajdą
Bezpiecznie jest gdy są
Sami...
I głucha cisza wokół nich
Powtarzająca:
Sami...
Sami...
Sami...
sobota, 21 grudnia 2013
piątek, 20 grudnia 2013
Święta!!!
W końcu nadchodzi ta tak długo wyczekiwana przez nas wszystkich przerwa bożonarodzeniowo- noworoczna. Ja już drugi rok z rzędu nie czuję tej świątecznej aury. Brak śniegu i tak szybko lecący psują całą tę atmosferę, którą pamiętam z dzieciństwa. Zapach maślanych ciasteczek, klasowe wigilie z wyczekiwaniem na Świętego Mikołaja. A teraz? Nie wiem co się dzieje lecz jest to niewątpliwie przykre :(
No dobra, koniec tego użalania się nad sobą. Jakoż, że czeka nas 17 dni wolnego zamierzam nadrobić zaległości czytelnicze. Z tej okazji przygotowałam dla Was kilka ciekawych pozycji.
1."Zwiadowcy" John Flanagan
Przekonałam się do niej niedawno, wcześniej zniechęcona zbytnią reklamą znajomych. Seria wciągnęła mnie całkowicie- przez tydzień przeczytałam 3 książki :). To typowa przygodówka z wyraźnie wykreowanymi postaciami. Wartka akcja i chwile grozy naprawdę wprawiały mnie w zachwyt.
2. "Felix, Net i Nika" Rafał Kosik
Seria o polskich gimnazjalistach. Dużo nowinek technicznych i wynalazków oraz kontaktów międzyludzkich. Humorystycznie napisane, czyta się bardzo szybko.
3. "Century" Pierdomenico Baccalario
Seria czterech książek opowiadających o czwórce nastolatków. Razem muszą odgadnąć tajemnicę sprzed stu lat. Czy uda im się zachować równowagę natury? Wyjątkowa historia o czterech miastach, sile przyjaźni i historii.
No dobra, koniec tego użalania się nad sobą. Jakoż, że czeka nas 17 dni wolnego zamierzam nadrobić zaległości czytelnicze. Z tej okazji przygotowałam dla Was kilka ciekawych pozycji.
1."Zwiadowcy" John Flanagan
Przekonałam się do niej niedawno, wcześniej zniechęcona zbytnią reklamą znajomych. Seria wciągnęła mnie całkowicie- przez tydzień przeczytałam 3 książki :). To typowa przygodówka z wyraźnie wykreowanymi postaciami. Wartka akcja i chwile grozy naprawdę wprawiały mnie w zachwyt.
2. "Felix, Net i Nika" Rafał Kosik
Seria o polskich gimnazjalistach. Dużo nowinek technicznych i wynalazków oraz kontaktów międzyludzkich. Humorystycznie napisane, czyta się bardzo szybko.
3. "Century" Pierdomenico Baccalario
Seria czterech książek opowiadających o czwórce nastolatków. Razem muszą odgadnąć tajemnicę sprzed stu lat. Czy uda im się zachować równowagę natury? Wyjątkowa historia o czterech miastach, sile przyjaźni i historii.
Wszystkiego najlepszego!
PS Jeszcze raz dziękuję mojemu Mikołajowi z prezent! <3
czwartek, 19 grudnia 2013
Wiersze- Biegnij
Biegnij.
Biegnij, bo ta droga nie jest taka zła.
Biegnij, bo kiedyś co prawda się skończy,
Ale przecież trwa.
Biegnij.
Nie po to, żeby ich przegonić
Biegnij dla siebie
Biegnij. Tak po prostu.
Biegnij, bo drogi się krzyżują.
Biegnij. Nie po to, żeby wygrać.
Biegnij, żeby biec.
Biegnij, jeśli masz jeszcze w piersiach dech.
Biegnij, bo stojąc w miejscu niczego nie zobaczysz.
Biegnij szybko.
Biegnij wolno.
Po prostu biegnij.
Biegnij. Wszystko już widziałeś?
Nie. Więc
Biegnij.
Nie zobaczysz wszak wszystkiego, ale
Biegnij.
Biegnij dla siebie.
Biegnij dla mnie.
Biegnij, aby dobiec.
Biegnij, bo ta droga nie jest taka zła.
Biegnij, bo kiedyś co prawda się skończy,
Ale przecież trwa.
Biegnij.
Nie po to, żeby ich przegonić
Biegnij dla siebie
Biegnij. Tak po prostu.
Biegnij, bo drogi się krzyżują.
Biegnij. Nie po to, żeby wygrać.
Biegnij, żeby biec.
Biegnij, jeśli masz jeszcze w piersiach dech.
Biegnij, bo stojąc w miejscu niczego nie zobaczysz.
Biegnij szybko.
Biegnij wolno.
Po prostu biegnij.
Biegnij. Wszystko już widziałeś?
Nie. Więc
Biegnij.
Nie zobaczysz wszak wszystkiego, ale
Biegnij.
Biegnij dla siebie.
Biegnij dla mnie.
Biegnij, aby dobiec.
Dziewczynka z mroku- cz.4
- To ty Trevorze- ujrzenie Strażnika Czasu nie przyprawiło mnie o większe zdziwienie.
- Istotnie. Widziałaś mnie przez ostatnie pół roku- odpowiedział mężczyzna.- Na nas już pora. Wyprostował się i poprawił swój długi, skórzany płaszcz. Rzucił mi ponaglające spojrzenie i ruszyliśmy w kierunku lasu. Deszcz zamienił ziemię w błotniste kałuże i każdy krok powodował zapadnięcie się po kolana w grząskim podłożu. Na szczęście Ona zadbała o długie, nieprzemakalne kalosze. Choć o lepszych spodniach to już zapomniała.
- Nie widziałam jej.
- Taka jest umowa- Trevor odchrząknął znacząco, dając mi do zrozumienia, że temat jest już zakończony.
Wycie wilka. Instynktownie przybliżyłam się do Trevora. Mężczyzna udawał, że nic nie zauważył. Wiedział, że boję się prawie wszystkiego. Bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę z kruchości życia. Zbyt mała waga przywiązywana do tak istotnych rzeczy jak własne bezpieczeństwo prowadziła tylko na tę drugą stronę.
Cóż za ironia... Ja tak jakby właśnie z niej przybywam.
W końcu zobaczyłam zarys znajomej bramy. W duszy trochę mi ulżyło. I znów ten smutek, że nie mogę jej zobaczyć. Oraz to, że ludzie nas nie rozróżniają.
- Jesteśmy... Charlotte- wziął moją rękę i leciutko przyłożył do ust.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Płacą mi...- wydukał pod nosem.- To znaczy, cała przyjemność po mojej stronie- poprawił się szybko.
Spojrzałam ostatni raz na Strażnika Czasu i weszłam przez furtkę. Pogładziłam zaostrzone wykończenia furtki. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Co za ironia... W środku było cieplej niż na zewnątrz, jednak przeciągi szalały po całym budynku, do złudzenia przypominając błąkające się duchy. Lisa już na mnie czekała. Jej zmęczone oczy przyglądały mi się dobrotliwie.
- Przyjdź do mojego pokoju. Weź kąpiel w łazience na korytarzu- popatrzyła krytycznie na moje kalosze.- A to zostaw na wycieraczce.
Chciałam coś powiedzieć, lecz ona zauważywszy drobny ruch moich ust powiedziała tylko:
- W moim pokoju za dziesięć minut. Tylko szybko, bo kakao ci wystygnie.
- Istotnie. Widziałaś mnie przez ostatnie pół roku- odpowiedział mężczyzna.- Na nas już pora. Wyprostował się i poprawił swój długi, skórzany płaszcz. Rzucił mi ponaglające spojrzenie i ruszyliśmy w kierunku lasu. Deszcz zamienił ziemię w błotniste kałuże i każdy krok powodował zapadnięcie się po kolana w grząskim podłożu. Na szczęście Ona zadbała o długie, nieprzemakalne kalosze. Choć o lepszych spodniach to już zapomniała.
- Nie widziałam jej.
- Taka jest umowa- Trevor odchrząknął znacząco, dając mi do zrozumienia, że temat jest już zakończony.
Wycie wilka. Instynktownie przybliżyłam się do Trevora. Mężczyzna udawał, że nic nie zauważył. Wiedział, że boję się prawie wszystkiego. Bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę z kruchości życia. Zbyt mała waga przywiązywana do tak istotnych rzeczy jak własne bezpieczeństwo prowadziła tylko na tę drugą stronę.
Cóż za ironia... Ja tak jakby właśnie z niej przybywam.
W końcu zobaczyłam zarys znajomej bramy. W duszy trochę mi ulżyło. I znów ten smutek, że nie mogę jej zobaczyć. Oraz to, że ludzie nas nie rozróżniają.
- Jesteśmy... Charlotte- wziął moją rękę i leciutko przyłożył do ust.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Płacą mi...- wydukał pod nosem.- To znaczy, cała przyjemność po mojej stronie- poprawił się szybko.
Spojrzałam ostatni raz na Strażnika Czasu i weszłam przez furtkę. Pogładziłam zaostrzone wykończenia furtki. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Co za ironia... W środku było cieplej niż na zewnątrz, jednak przeciągi szalały po całym budynku, do złudzenia przypominając błąkające się duchy. Lisa już na mnie czekała. Jej zmęczone oczy przyglądały mi się dobrotliwie.
- Przyjdź do mojego pokoju. Weź kąpiel w łazience na korytarzu- popatrzyła krytycznie na moje kalosze.- A to zostaw na wycieraczce.
Chciałam coś powiedzieć, lecz ona zauważywszy drobny ruch moich ust powiedziała tylko:
- W moim pokoju za dziesięć minut. Tylko szybko, bo kakao ci wystygnie.
wtorek, 17 grudnia 2013
Dziewczynka z mroku- cz.3
Charlotte
Leżałam w łóżku na wznak. Wszyscy już spali. Mogłam to łatwo rozpoznać po spokojnych oddechach współlokatorek. Ostrożnie podniosłam głowę, przerzuciłam gruby, ciemny warkocz na drugą stronę głowy i usiadłam na kolanach. Odwróciłam się w stronę okna, a łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Nie było go. Straszne, czarne chmury dokładnie przykrywały całe niebo. Dotknęłam szyby palcami. Była zimna i nieprzyjazna. Oparłam o nią czoło i zamknęłam oczy. Nie wiem ile tak siedziałam. Może godzinę, a może dwadzieścia minut. Gdy podniosłam głowę czułam tylko wyraźny ucisk na skroniach. Czyli już czas. Spojrzałam ostatni raz na współlokatorki i ostrożnie wstałam z łóżka. Narzuciłam na piżamę długi, ciepły sweter na duże guziki, zdjęłam z półeczki czapkę i wyszłam z pokoju. Korytarz był surowy. Szara podłoga podkreślała tylko majestatyczność czerwonych ścian w białe zawijasy. W równych odstępach od siebie wisiały małe, starodawne kinkiety na dwie żarówki. Szybko zeszłam z piętra i wyszłam na dziedziniec. Nie było widać zupełnie nic. Deszcz lał się równą ścianą, tak że mój gruby sweter zaraz był mokry. Ścisnęłam tylko mocniej warkocz i wyszłam z terenu sierocińca. Niemal intuicyjnie obrałam wąską, leśną ścieżkę. Zapach mokrego igliwia miło obracał się w moich nozdrzach. Z głębi lasu dochodziły dziwne pohukiwania i wycia. Nie bałam się jednak. Ja nigdy niczego się nie bałam. Było to niezgodne z moim wewnętrznym systemem. Strach? Czym jest strach? Naszym wymysłem, natłokiem zbyt wielu irracjonalnych myśli. Był niepotrzebny. Powodował tylko przyciemnienia umysłu. Nie opłacał się. Kalosze co jakiś czas rozchlapywały wodę na wszystkie strony, mocząc mi przy okazji różowe, lekkie spodnie od piżamy. Wiedziałam, że jestem już blisko. Dziesięć metrów. Pięć. Trzy. Już widziałam jego przygarbioną sylwetkę i jasne włosy spływające na ramiona.
- Witaj Charlotte- powiedział zimnym, nieprzyjaznym głosem, zdającym się wypraszać mnie z tamtego miejsca.
- Jak zwykle punktualny- utkwiłam wzrok w ziemii.
- Taką pracę mi wyznaczyli. Za spóźnienia płaciłbym z własnego portfela. Wiesz przecież- rodzina...
- Nie, Trevor. Nie wiem jak to jest. Przez całe życie wychowuję się w sierocińcu- odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- No tak- odchrząknął znacząco i odwrócił swój stalowy wzrok w stronę nieba.
- Już pora- nie chciałam zbytnio przedłużać tej chwili.- Zobaczę ją chociaż?
- Jak? Jak miałabyś ją widzieć?- podniósł głos. Potem popatrzył jednak na mnie i spuścił z tonu.- Wiesz, że to niemożliwe, po co pytasz?
- W każdym w nas jest takie małe, naiwne światełko. Nie słucha się ono racjonalnych zasad. Nie przyjmuje tego co odbierają zmysły i co dyktuje rozum. Kieruje się tylko swoimi prawami. Tym, o czym marzymy. Tym, co tak naprawdę chcielibyśmy przeżyć...
- Głupota?- Trevor niecierpliwie zaciskał palce.
- Prawie synonim, Trevorze- nadzieja.
Zaraz jednak Trevor zniknął. Zniknął las. Wszystko zniknęło. Znowu wróciłam do domu.
Leżałam w łóżku na wznak. Wszyscy już spali. Mogłam to łatwo rozpoznać po spokojnych oddechach współlokatorek. Ostrożnie podniosłam głowę, przerzuciłam gruby, ciemny warkocz na drugą stronę głowy i usiadłam na kolanach. Odwróciłam się w stronę okna, a łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Nie było go. Straszne, czarne chmury dokładnie przykrywały całe niebo. Dotknęłam szyby palcami. Była zimna i nieprzyjazna. Oparłam o nią czoło i zamknęłam oczy. Nie wiem ile tak siedziałam. Może godzinę, a może dwadzieścia minut. Gdy podniosłam głowę czułam tylko wyraźny ucisk na skroniach. Czyli już czas. Spojrzałam ostatni raz na współlokatorki i ostrożnie wstałam z łóżka. Narzuciłam na piżamę długi, ciepły sweter na duże guziki, zdjęłam z półeczki czapkę i wyszłam z pokoju. Korytarz był surowy. Szara podłoga podkreślała tylko majestatyczność czerwonych ścian w białe zawijasy. W równych odstępach od siebie wisiały małe, starodawne kinkiety na dwie żarówki. Szybko zeszłam z piętra i wyszłam na dziedziniec. Nie było widać zupełnie nic. Deszcz lał się równą ścianą, tak że mój gruby sweter zaraz był mokry. Ścisnęłam tylko mocniej warkocz i wyszłam z terenu sierocińca. Niemal intuicyjnie obrałam wąską, leśną ścieżkę. Zapach mokrego igliwia miło obracał się w moich nozdrzach. Z głębi lasu dochodziły dziwne pohukiwania i wycia. Nie bałam się jednak. Ja nigdy niczego się nie bałam. Było to niezgodne z moim wewnętrznym systemem. Strach? Czym jest strach? Naszym wymysłem, natłokiem zbyt wielu irracjonalnych myśli. Był niepotrzebny. Powodował tylko przyciemnienia umysłu. Nie opłacał się. Kalosze co jakiś czas rozchlapywały wodę na wszystkie strony, mocząc mi przy okazji różowe, lekkie spodnie od piżamy. Wiedziałam, że jestem już blisko. Dziesięć metrów. Pięć. Trzy. Już widziałam jego przygarbioną sylwetkę i jasne włosy spływające na ramiona.
- Witaj Charlotte- powiedział zimnym, nieprzyjaznym głosem, zdającym się wypraszać mnie z tamtego miejsca.
- Jak zwykle punktualny- utkwiłam wzrok w ziemii.
- Taką pracę mi wyznaczyli. Za spóźnienia płaciłbym z własnego portfela. Wiesz przecież- rodzina...
- Nie, Trevor. Nie wiem jak to jest. Przez całe życie wychowuję się w sierocińcu- odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- No tak- odchrząknął znacząco i odwrócił swój stalowy wzrok w stronę nieba.
- Już pora- nie chciałam zbytnio przedłużać tej chwili.- Zobaczę ją chociaż?
- Jak? Jak miałabyś ją widzieć?- podniósł głos. Potem popatrzył jednak na mnie i spuścił z tonu.- Wiesz, że to niemożliwe, po co pytasz?
- W każdym w nas jest takie małe, naiwne światełko. Nie słucha się ono racjonalnych zasad. Nie przyjmuje tego co odbierają zmysły i co dyktuje rozum. Kieruje się tylko swoimi prawami. Tym, o czym marzymy. Tym, co tak naprawdę chcielibyśmy przeżyć...
- Głupota?- Trevor niecierpliwie zaciskał palce.
- Prawie synonim, Trevorze- nadzieja.
Zaraz jednak Trevor zniknął. Zniknął las. Wszystko zniknęło. Znowu wróciłam do domu.
piątek, 13 grudnia 2013
Wiersze- Czyż nie tak?
Świat jest zły
Nic nie możemy zrobić
Przepraszamy
Na pewno ochoczo byśmy pomogli
Niestety świat jest zły
Nasze ręce nie pomogą
Stańmy więc z boku nie robiąc
Nic
Nic się nie stanie
Złego ani dobrego
Czyż nie tak?
Tam płacze dziewczynka
Bardzo nam jej przykro
Niestety świat jest zły
Nasze ręce nie pomogą
Możemy zrobić przecież
Gorzej
Albo lepiej
Lecz to zło zaciemnia
Nasze biedna
Jaśniutkie serduszka
Czyż nie tak?
Świat jest zły
Wygodne stwierdzenie
Za to my na szczęście jesteśmy
Dobrzy
A może nie tak?
czwartek, 12 grudnia 2013
Moda- spódniczki+bluzy
Dziewczyny!
Chociaż zima nadchodzi, to idzie jej to bardzo wolno. Dlaczego więc nie pokusić się jeszcze o noszenie spódniczek? Jeśli chodzicie gdzieś na piechotę, warto pomyśleć o ciepłych getrach na łydki :)
Dzisiaj wpadłam na pomysł niebanalnego połączenia- mianowicie ciepła bluza oversize i spódniczka. Gdy chcemy zaszaleć z wzorami na bluzie, wybierzmy bardziej stonowaną spódniczkę (analogicznie jeśli chodzi o wzory na spódnicy łączymy je z neutralną bluzą)
Mała czarna najlepsza :)
Chociaż zima nadchodzi, to idzie jej to bardzo wolno. Dlaczego więc nie pokusić się jeszcze o noszenie spódniczek? Jeśli chodzicie gdzieś na piechotę, warto pomyśleć o ciepłych getrach na łydki :)
Dzisiaj wpadłam na pomysł niebanalnego połączenia- mianowicie ciepła bluza oversize i spódniczka. Gdy chcemy zaszaleć z wzorami na bluzie, wybierzmy bardziej stonowaną spódniczkę (analogicznie jeśli chodzi o wzory na spódnicy łączymy je z neutralną bluzą)
Mała czarna najlepsza :)
Opowiadania- Dziewczynka z mroku cz.2
Lisa
Między otwieraniem kolejnych listów spojrzałam za okno. Noc zabrała już całe światło dnia i spowiła niebo czarnymi chmurami. Deszcz mocna uderzał w szyby, zdawał się chcieć wejść do środka. Co pewien czas można było usłyszeć grzmot. Wtedy całe niebo jaśniało od błysku, a żaróweczka w moim kinkiecie minimalnie przygasała.
Wtedy otworzyły się drzwi. Bez pukania, delikatnie stukając obcasami weszła do pomieszczenia.
Wysoka, szczupła staruszka przypatrywała mi się uważnie. Jej oczy zdawały przewiercać mnie na widok, czytać moje myśli. Mimowolnie odwróciłam się. Nasze spojrzenia przez ułamek sekundy stanęły na wspólnej linii. Widziałam smutek i bezradność w tych małych, stalowych odmętach. Ona się czegoś bardzo bała. Ona cierpiała. Niezgrabnym ruchem wstałam z krzesła i wyciągnęłam dłoń ku nieznajomej. Długie, kościste palce mocno objęły moją rękę. Skóra kobiety była zwisająca i cienka. Wystające kosteczki prezentowały się dość strasznie. Na palcu serdecznym kobiety dostrzegłam srebrny pierścionek z niebieskim okiem.
- Dobry wieczór- przywitała się nie odrywając ode mnie wzroku. Cieniutki włosek wypadł z jej szarego koczka.
- Witam- powiedziałam niepewnie- Obawiam się, że nie będę mogła pani pomóc...
- Zdaję sobie sprawę z późnej pory- kobieta tupnęła nieznacznie butem o posadzkę i znów wpatrywała się we mnie.
- Ja... Ja wiem po co pani przychodzi- postanowiłam przejść od razu do rzeczy. - Nie mogę jednak pani pomóc.
- Ja jeszcze nic nie powiedziałam. To bardzo nieuprzejme narzucać swoje raje, nie uważa pani?
- Ja wiem wszystko.
- Nie wie pani niczego istotnego- przez usta kobiety przeszedł dziwny grymas uśmiechu.
- Nie oddam Charlotte!- krzyknęłam. Zdecydowanie za szybko. Zdecydowanie bez potrzeby.
W oczach kobiety stanęły łzy. Spojrzała na mnie po raz ostatni tego upiornego wieczoru i weszła, pozostawiając za sobą tylko woń duszących perfum.
Opadłam z powrotem na krzesło. Odsunęłam stertę listów na bok i zawiesiłam głowę na rękach. Tego tak naprawdę się obawiałam, że ktoś przyjdzie. Spodziewałam się jej. Przy zasypianiu ta myśl krążyła mi gdzieś z tyłu głowy, zagłuszana jednak przez bieżące sprawy. Co teraz? Nie wiedziałam. Następny piorun zatrząsł budynkiem. Zasłoniłam kotarami okno.
Wtedy zgasło światło.
Między otwieraniem kolejnych listów spojrzałam za okno. Noc zabrała już całe światło dnia i spowiła niebo czarnymi chmurami. Deszcz mocna uderzał w szyby, zdawał się chcieć wejść do środka. Co pewien czas można było usłyszeć grzmot. Wtedy całe niebo jaśniało od błysku, a żaróweczka w moim kinkiecie minimalnie przygasała.
Wtedy otworzyły się drzwi. Bez pukania, delikatnie stukając obcasami weszła do pomieszczenia.
Wysoka, szczupła staruszka przypatrywała mi się uważnie. Jej oczy zdawały przewiercać mnie na widok, czytać moje myśli. Mimowolnie odwróciłam się. Nasze spojrzenia przez ułamek sekundy stanęły na wspólnej linii. Widziałam smutek i bezradność w tych małych, stalowych odmętach. Ona się czegoś bardzo bała. Ona cierpiała. Niezgrabnym ruchem wstałam z krzesła i wyciągnęłam dłoń ku nieznajomej. Długie, kościste palce mocno objęły moją rękę. Skóra kobiety była zwisająca i cienka. Wystające kosteczki prezentowały się dość strasznie. Na palcu serdecznym kobiety dostrzegłam srebrny pierścionek z niebieskim okiem.
- Dobry wieczór- przywitała się nie odrywając ode mnie wzroku. Cieniutki włosek wypadł z jej szarego koczka.
- Witam- powiedziałam niepewnie- Obawiam się, że nie będę mogła pani pomóc...
- Zdaję sobie sprawę z późnej pory- kobieta tupnęła nieznacznie butem o posadzkę i znów wpatrywała się we mnie.
- Ja... Ja wiem po co pani przychodzi- postanowiłam przejść od razu do rzeczy. - Nie mogę jednak pani pomóc.
- Ja jeszcze nic nie powiedziałam. To bardzo nieuprzejme narzucać swoje raje, nie uważa pani?
- Ja wiem wszystko.
- Nie wie pani niczego istotnego- przez usta kobiety przeszedł dziwny grymas uśmiechu.
- Nie oddam Charlotte!- krzyknęłam. Zdecydowanie za szybko. Zdecydowanie bez potrzeby.
W oczach kobiety stanęły łzy. Spojrzała na mnie po raz ostatni tego upiornego wieczoru i weszła, pozostawiając za sobą tylko woń duszących perfum.
Opadłam z powrotem na krzesło. Odsunęłam stertę listów na bok i zawiesiłam głowę na rękach. Tego tak naprawdę się obawiałam, że ktoś przyjdzie. Spodziewałam się jej. Przy zasypianiu ta myśl krążyła mi gdzieś z tyłu głowy, zagłuszana jednak przez bieżące sprawy. Co teraz? Nie wiedziałam. Następny piorun zatrząsł budynkiem. Zasłoniłam kotarami okno.
Wtedy zgasło światło.
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Święta!
Jak wiecie, zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Najlepszy czas w roku. Wszystko co złe znika i ustępuje miejsca ogólnej radości.
W tej tematyce na moim blogu:
1. Wiersz " Jest jeszcze ciepło"- zachęcam do komentowania. Jak wy rozumiecie tytuł wiersza? Jakie budzi w was emocje?
2. Świąteczna muzyka- angielskie piosenki, które słuchamy co roku w centrach handlowych, radiu... Zamieściłam też niektóre mniej znane kawałki, np. "Somewhere over the rainbow" w świątecznym wykonaniu lub moje odkrycie "War is over" (Dziękuję Ben!)
3. Poniżej zamieszczam obrazki o zimie i o Świętach ( znajdą się też w zakładce Obrazki)
Miłego oczekiwania na Święta :)
~ Autorka
Może Wy też już czujecie Święta?
W tej tematyce na moim blogu:
1. Wiersz " Jest jeszcze ciepło"- zachęcam do komentowania. Jak wy rozumiecie tytuł wiersza? Jakie budzi w was emocje?
2. Świąteczna muzyka- angielskie piosenki, które słuchamy co roku w centrach handlowych, radiu... Zamieściłam też niektóre mniej znane kawałki, np. "Somewhere over the rainbow" w świątecznym wykonaniu lub moje odkrycie "War is over" (Dziękuję Ben!)
3. Poniżej zamieszczam obrazki o zimie i o Świętach ( znajdą się też w zakładce Obrazki)
Miłego oczekiwania na Święta :)
~ Autorka
Może Wy też już czujecie Święta?
Opowiadania- Dziewczynka z mroku cz.1
Znowu musiałam go pożegnać. Bardzo nie lubiłam tej chwili. Najgorsze ze wszystkiego było to, że znikał tak niepostrzeżenie. Żadne pożegnania nie były możliwe. Zostawałam tylko z nadzieją, że wróci. A on zawsze wracał. Mieliśmy taką swoją niepisaną umowę. Czas, w którym musiałam czekać był bardzo trudny. Na jego miejsce przychodził ktoś bardzo pewny siebie. Każde jego wejście i wyjście było bardzo dokładnie podkreślone. Wszyscy starali się mu przypodobać. Gdy znikał zdawali się gasnąć i upadać z sił. Wtedy ja się odradzałam. Z radością witałam mojego przybysza. Mieliśmy czas, aby opowiedzieć sobie o tym co nas minęło. Jednocześnie spotkania wydawały się tak krótkie, że aż męczące.
Tak, zdecydowanie mogłam być zmęczona. Mogłam być smutna. Rozgoryczona i pełna obaw.
To przecież straszne czekać tyle na przyjście Nocy.
Na przyjście Księżyca.
piątek, 6 grudnia 2013
Wiersze- Jest jeszcze ciepło
Coś optymistycznego na tą świąteczną aurę :)
Ręce schowane głęboko
Głębiej
Najgłębiej w ciepłych rękawiczkach
Wiatr nie pozwala iść
Spycha mnie na bok
A ja się tylko śmieję
Sama do siebie
Łapię śnieg
Zmył wszystko co złe
Najstarszy najgorszy człowiek
Stał się dobry
Dlatego
Bo przypomniał sobie
Radość na każdy kolejny płatek
Jest jeszcze ciepło
Wszystko rozkwita
Choć na wiosnę
Się nie zapowiada
Nienawiść idzie gdzieś w dal
Zapomniana odrzucona
Miłość w końcu wygrała
Jest jeszcze ciepło
A może to tylko serce rozgrzane?
Milkną krzyki
Przyciszone jemiołą
Światło przyświeca
Ale nadal nic nie widać
Albo nie
Widać wszystko
Wszystko co ważne
Bo w sercach
Jest jest jeszcze ciepło
Ręce schowane głęboko
Głębiej
Najgłębiej w ciepłych rękawiczkach
Wiatr nie pozwala iść
Spycha mnie na bok
A ja się tylko śmieję
Sama do siebie
Łapię śnieg
Zmył wszystko co złe
Najstarszy najgorszy człowiek
Stał się dobry
Dlatego
Bo przypomniał sobie
Radość na każdy kolejny płatek
Jest jeszcze ciepło
Wszystko rozkwita
Choć na wiosnę
Się nie zapowiada
Nienawiść idzie gdzieś w dal
Zapomniana odrzucona
Miłość w końcu wygrała
Jest jeszcze ciepło
A może to tylko serce rozgrzane?
Milkną krzyki
Przyciszone jemiołą
Światło przyświeca
Ale nadal nic nie widać
Albo nie
Widać wszystko
Wszystko co ważne
Bo w sercach
Jest jest jeszcze ciepło
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Wiersze- Pusto
Nic nie czuję
Kompletnie
Nie mam siły wydobyć z siebie
Słowa najkrótszego
Najbardziej niewinnego
Oczy wyschły
A w sercu pusto
*
Cicho
Nikt nie widzi
Że pusto
Bo pustki przecież
Nie widać
A może to nie widać
Mnie
Bo w sercu pusto
Kompletnie
Nie mam siły wydobyć z siebie
Słowa najkrótszego
Najbardziej niewinnego
Oczy wyschły
A w sercu pusto
*
Cicho
Nikt nie widzi
Że pusto
Bo pustki przecież
Nie widać
A może to nie widać
Mnie
Bo w sercu pusto
Subskrybuj:
Posty (Atom)