Strony

wtorek, 29 października 2013

Opowiadania- SamolotEM- cz.2

Hangar był ogromnym pomieszczeniem- na wpół pustym, na wpół pełnym. Stały w nim samoloty jeszcze z czasów wojny. Niektóre mogły mieć dobre trzydzieści lat.
- Panie przodem- Elias przepuścił Mayę w drzwiach.
- Dziękuję- dygnęła lekko dziewczyna uśmiechając się.
Skierowali się do opuszczonej klatki schodowej w rogu budynku. Weszli na pierwsze piętro- zapomniany stryszek z dużym oknem.
- Cześć wszystkim!- krzyknęła Maya do trójki przyjaciół siędzącej już w cieplutkim pomieszczeniu.
- Zimno- Maya potarła ręce o siebie i chuchnęła w nie.
- Chcesz moją kurtkę?- zapytał Vigo siedzący z lewej strony dziewczyny.
- Tak, na chwilę- zdjęła własny kubrak i założyła pod niego okrycie kumpla w idealnym rozmiarze.
Na usprawiedliwienie chłopaka trzeba dodać, że Maya była dziewczyną wysoką i naprawdę mała ilość chłopaków w jej wieku była jej wzrostu. Może oprócz Eliasa. Vigo był mniej więcej jej wzrostu zielonookim młodzieńcem o piegowatej twarzy. Miał bardzo szlachetne, męskie rysy i kasztanowe loczki. Wiele dziewczyn z miasta- młodszych i starszych szalało za chłopakiem. Ten jednak odznaczał się niesamowitym talentem do znikania podczas spotkań z damami, dlatego w efekcie jedynymi dziewczynami z jakimi przebywał ku własnej aprobacie były Maya i Marikka. Jako wyjaśnienie dodam, że w tej pierwszej zakochany był od chwili kiedy ją zobaczył, co powodowało drobne spięcia na linii Vigo- Elias.
- Macie rybę i przyprawy!- ucieczyła się Marikka.
- To na potem- odgarnął ją delikatnie Elias- teraz to- podał każdemu po soczystym jabłku.
Przez chwilę jedli w milczeniu, wygłodniali, jakby chcieli wyssać z owoców wszystko co się da.
- To co, idziemy?- zapytał Harsh, gdy wszyscy zjedli. Jak zwykle nie miał na myśli konkretnego miejsca. Po prostu zawsze szli do lasu. Albo na pola. Albo nad rzekę.
Reszta pokiwała głowami. Maya, ogrzana kamizelką Vigo, oddała mu ją z wdzięcznością. Ubrali się i wyszli. 
Pomimo pory roku- jesieni było zimno i mroźnie. Lodowate powietrze jak szpilki wbijało się w nozdrza i wychodziło z nich jako para. Za to świecił słońce. A słońce dodawało energii i siły. Ponadto, w Solval o tej porze roku rozlewało się po pagórkach i dolinie tworząc piękny, tak nieuchwytny obraz.Za to właśnie wszyscy je kochali.
Dziś skierowali się do Zagajnika Rosy. Drzewa rosły tam gęsto, pomimo tego dwie osoby mogły iść koło siebie swobodnie. Mari jak zwykle prowadziła. Jej bladozłota czupryna sięgająca do ramion wyglądała bardzo ładnie w nieśmiałym świetle dnia. Z lewej strony miała nawet warkoczyk, zrobiony po części z czystej praktyczności, a po części dlatego, że dziewczyna chciała ładnie wyglądać. 

Jak wam się podoba?

niedziela, 27 października 2013

Wiersze- Ku przestrodze

Na cienkiej gałązce siedział.
Siedział sam. Nikt go nie ustawiał.
Co chwila przękręcał główkę
On słuchał.

Słuchał genialnych pieśni
Takich, o których śni
Się w najpiękniejszych snach
I sam też tak chciał.

Śpiewać, zachwycać.
Chciał tamtych w cień wrzucać.
Szukał poklasku.
Czekał aż tamci skończą.

Dzień po dniu mijał.
A on tylko się przysłuchiwał.
Czekał na swoją kolej.
A jego chwała nigdy nie nastała.
Bo się bał.
Bo przeczekał samego siebie.

Opowiadania- SamolotEM cz.1

SolVal powoli budziło się ze snu. Budynki rozświetlone były czerwonymi promieniami słońca, które jakby wciągane na delikatnej lince pięło się do góry. Delikatnie głaskało miasto chcąc powiedzieć 'ten dzień na pewno będzie cudowny'.
Teraz jednak trochę o samym miasteczku. Jeśli chcielibyście znaleźć je na mapie- zaprzestańcie. Wie o nim bardzo mała ilość osób, adekwatna do jego rozmiarów. Gdybyście byli bardzo uparci, powiem wam, że to mieścina na północy Szwecji, prawie w Norwegii. Ludzie w nim traktowali siebie jak jedną, wielką rodzinę. Miasto zdawalo się być zatrzymane w czasie. Centralnym punktem mieściny był targ. Mieszkańcy udawali się tam, gdy tylko słońce wystawało za horyzont. Wtedy też zjawiali się kupcy i sprzedawcy.
Miasto obfitowało również w inne miejsca- na przykład lotnisko i hangary na końcu wioski.
Wiedzieli o nim nieliczni.
To zdecydowanie był jednak plus.
-----------------------------------------------------------------
Maya mieszkała mniej więcej w środku miasta. Jej dom zrobiony był z czerwonych desek pomalowanych wspólnie z tatą w dzieciństwie. Nie był duży. Spokojnie mógł jednak pomieścić pięcioosobową rodzinę. Dziewczyna wstała, ubrała się w wysłużone jeansy i prostą koszulę. Związała długie włosy w warkocz, narzuciła kurtkę z ciepłego futerka i wybiegła z uśpionego jeszcze domu. W myśli zapisywała produkty, które musiała kupić. Po kilku minutach intensywnej przebieżki dotarła na targ. Popatrzyła uważnie po ludzkich twarzach. Nie, chyba nie było nikogo z jej paczki. Podeszła do stoiska z rybami opanowując oddech. Nagle ktoś zasłonił jej oczy.
- Zgadnij kto to!- zawołał krzepki, męski głos. Maya położyła swoje ręce na dłoniach chłopaka i śmiejąc się powiedziała:
- To ty Elias! Dziewczyna wyrwała się z jego objęć i rzuciła mu się na szyję.
Stojąc z boku można by pomyśleć, że ten nieziemsko przystojny chłopak i naprawdę ładna dziewczyna są parą. Tak jednak nie było. Elias i Maya byli najlepszymi przyjaciółmi. Robili dla siebie wszystko i byli dla siebie wszystkim. Znajomi ( a była ich trójka) dziwili się, a jednocześnie cieszyli, że  sprawy tak się mają. Jedynym problemem było to, że Elias naprawdę dobrze czuł się u boku przyjaciółki i raczej nie umiał sobie wyobrazić związku z jakąkolwiek inną dziewczyną.A Maya? To już sprawa Mayi.
Dwójka szybko zrobiła zakupy dla swojej paczki i czym prędzej oddaliła się od głównego skupiska ludzi. Wprawdzie musieli iść dość krętymi ścieżynkami, ale z powodu przyzwyczajenia robili to szybko i zręcznie.
W końcu doszli. Doszli do hangaru.
--------------------------
Jak wam się podoba? Na które lata wygląda opowiadanie- kiedy się dzieje. To wcześniejszego opowiadania może wrócę :D. Za inspirację dziękuję autorce bloga krainaeventy.blogspot.com, na którego serdecznie zapraszam!

niedziela, 20 października 2013

Opowiadania- Dziewczyna w trampkach- cz.2

Siedziałem na widowni. Nic nie czułem. Czy to był strach? Może bardziej oczekiwanie. A co jeśli Róża się pomyliła? Jeśli wszystkie nasze dochodzenia spełzły na niczym? Natychmiast odtrąciłem od siebie tą straszną myśl. Za długo szukaliśmy rozwiązania.
Róża wyszła na scenę. Była bardzo ładna, jak zwykle. Powiodła wzrokiem po widowni choć doskonale wiedziała gdzie siedzę. Gdzie siedzę ja i On. Miejsce 12, rząd 3 i Miejsce 14 rząd 1.
Posłałem jej opiekuńcze spojrzenie. Chciałem dodać jej otuchy. Zgasły światła, zaczęła śpiewać. Gdyby ktoś dołączył ją do mitologii greckiej na pewno byłaby jedną z syren, które omamiały żeglarzy podczas tułaczki Odyseusza. Melodia wibrowała, unosiła się i spadała, była przesiąknięta mocnymi emocjami. Nienawiścią. Skończyła. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Nikt nie mógł wyrwać się z letargu. W końcu rozległy się pierwsze oklaski. Spojrzałem w dół. On też klaskał jak gdyby nigdy nic.
- Chciałam poprosić na scenę moją nauczycielkę śpiewu, opiekunkę naszej szkoły muzycznej. To jej należą się te brawa.
Kobieta wyszła dumna i wpatrywała się w salę. Ponad ludźmi.
- Dziękuję Różo, możesz usiąść- wskazała jej swoje krzesło za sceną.
Tak jak chcieliśmy, duma nie pozwoliła im dwóm stać na scenie, choć prywatnie nauczycielka lubiła Różę. Reszta zespołu też zeszła.
To był ten moment.
Wstałem, moje kolana drżały. 
Czy to zmiecie kurz z tej strasznej historii?
Mocnym, pewnym głosem wykrzyczałem:
- Dziewczyna w trampkach, tak?!
I wtedy rozległ się strzał. Kobieta już nie żyła
On wybiegł z sali. Ja za nim. Róża .też

Jak wam się podobało? Kim jest nowy narrator? Kim jest On? Dlaczego zabili nauczycielkę? Jak myślicie? Komentujcie!

wtorek, 15 października 2013

Wiersze- Wytrwały rycerz


Było ich wielu
W barwnych zbrojach bogato zdobionych
Z tarczą i mieczem
Znanych, wielbionych

Każdy chciał walczyć
Bo tak jest modnie
Biłem się, biłem-
Mówią spokojnie.


Księżniczka wyszła z wieży
Cicha, przygaszona, sama
Patrzy na tłum Rycerzy
Wzdycha, marzy.

Powybijali się nawzajem.
Ten leży. Ten zabity. Ten umarł
I znanym zwyczajem
Wygrany bierze księżniczkę.

Zaraz! Jeden się nie bił!
On pilnował damy.
O nim zapomnimy 
Tylko Zwycięzcę kochamy.

Dominisiu, jeśli napiszesz swój swatokomentarz to Filip powróci :*.
Jak wam się podoba wiersz?

poniedziałek, 14 października 2013

Zdjęcia- Tatry




Komentujcie! Które najładniejsze?

Opowiadania- Dziewczyna w trampkach- cz.1

- Elżbieta Strzechowska!
Niska dziewczyna wykonała niezgrabny obrót wokół siebie.
- Wyprostuj kołnierzyk. Wstąp.
Wróciła do rzędu
- Maria Umer
Bardzo zdolna lecz umiarkowanie ładna uczennica z burzą prostych blond włosów wystąpiła z szeregu, obróciła się wokół własnej osi leciutko się chwiejąc.
- Zwiąż włosy. Nie mogą ci tak latać wokół twarzy.
- Ale pani profesor...
- Róża Wileńska- zignorowałam prośby wcześniej wyczytanej uczennicy. Rozwiane włosy nie były akceptowalne na moich lekcjach. Szczególnie jeśli mamy koncert.
Róża wyszła z rzędu. Miała na sobie granatową spódniczkę i marynarkę w tym samym odcieniu. Widziałam też jej świeżo wyprasowaną białą bluzkę. Spojrzałam na nogi. Zamiast eleganckich balerinek włożyła granatowe trampki. Te same, w których widuję ją na rowerze. W kinie. Na deskorolce. Grającą w piłkę z kolegami brata. Jakiś czas temu obiecałam sobie jednak, że nie będę z tym walczyć. Przede wszystkim dlatego, że wyglądała bardzo ładnie. Elegancki ubiór, warkocz i te trampeczki.
- Dobrze. Zapraszam na salę. Tak jak ćwiczyłyśmy- uśmiechnęłam się do moich podopiecznych i wskazałam im ręką wejście na scenę. Najpierw wchodziły flecistki. Potem szły skrzypaczki i Asia z wiolonczelą. Uczennic było dużo, następne wbiegały chaotycznie. Ostatnie wkraczały harfistki, pianistki i uczennice grające na trójkątach. Rozsiadły się lub stanęły w wyznaczonych miejscach. Szum z widowni ucichł. Światła zgasły. Oczy wszystkich wpatrzone były w scenę. Pierwsza melodia należała do łatwych. Każda z dziewczyn coś zagrała, każda czuła się doceniona i ważna nawet przez ten jeden moment. Nie lubiłam tego typu utworów lecz zawsze trzymałam kciuki, żeby wszystko dobrze poszło zgodnie z planem. Koniec. Brawa. Rumieńce. Przewróciłam oczami i spojrzałam przez ramię na Różę. Siedziała na stole, wymachując nogami i słuchając muzyki z zamkniętymi oczyma. Ona to naprawdę lubiła. Kolejny utwór. Drugi. Trzeci.
- Róż... Nie zauważyłam cię. Możesz już wchodzić.
Zdawała się mnie nie słyszeć. Była bardzo skupiona. To dobrze. Przeszła przez ciemny korytarzyk za sceną. Wyprostowana. Wodziła palcem po ścianie. Zniknęła mi z pola widzenia. Czyli zaraz zacznie śpiewać.

Jak Wam się podoba? Jak zaśpiewa Róża? Czy wszystko się uda? Tego dowiecie się w następnej części. Komentujcie! :)

sobota, 12 października 2013

Wiersze- Czarny kot

Zręcznym ruchem przemyka
Tak czarny, tak pechowy
Jedno oko przymykam
Spoglądam w drugą stronę
Udaję, że go nie widzę
Choć przeszedł przede mną
Czarnego kota się wstydzę  

Próbka mojej twórczości :). Komentujcie!Podoba wam się, czy nie?

piątek, 11 października 2013

Otwieramy!

Cześć! Mam na imię Martyna i jestem autorką tego bloga. Chcę zamieszczać na nim moją twórczość. Niekoniecznie rysunki a wiersze, opowiadania, projekty ubrań. Jestem początkująca, więc dajcie mi rozwinąć skrzydła ;). Piszcie co uważacie, komentujcie, uzasadniajcie. To ważne, bo mogę wyciągnąć z tego wnioski.
Zaczynamy!