Teraz, kiedy zostałam sama wzięłam się za komedie romantyczne/ filmy, które miały być komediami romantycznymi.
Wszystkie łączy jeden czynnik, a właściwie jeden człowiek- Woody Allen. Moja przygoda z nim zaczęła się w wyjątkowo ciepłych dniach kwietnia (końcówka), gdy pisaliśmy testy roczne i zakończone wcześniej uzupełnialiśmy oglądaniem "Zakochanych w Rzymie".
Zaczynając od tego, że mamy iście gwiazdorską obsadę (Ellen Page, Alec Baldwin, Penelope Cruz i nawet sam Woody Allen), poprzez prześmieszne historie aż po inteligentny humor- wpadłam w magię filmów Allen'a.
Następną 'pozycją' filmową było "O północy w Paryżu".
Genialne! Allen znalazł drogę do mojego serca.
1. Owen Wilson
2. Paryż
3. Paryż nocą
4. Lata dwudzieste!
*teraz jest moment na to, żeby Maciej uśmiechnął się z powodu mojego 'antyfrancuskiego' nastawienia w nawiązaniu do punktów 2 i 3*
*koniec momentu*
Na początku chciałam zwrócić uwagę na geniusz plakatu- budynki w tyle i niebo wyglądają jak żywo wzięte z obrazów lat dwudziestych.
Jest to mój ulubiony film Allen'a i absolutnie ukochany film w ogóle.
Na początku muszę Was, drogi czytelniku ostrzec- jest tu to co chcemy widzieć w Paryżu, każda scena to niemal obraz gotowy na pocztówkę. W przeciągu projekcji mamy przyspieszoną wycieczkę po 'najbardziej romantycznym mieście świata'. Dlatego proszę, chociaż raz odrzućmy sceptyzm i dajmy się uwieść tej opowieści.
Poznajemy Gil'a. Pracuje w Hollywood pisząc scenariusze do filmów. Niestety nie ma do tego serca i chociaż dobrze zrabia marzy mu się napisanie książki. Jest niepoprawnym romantykiem (mój Boże, już nie ma takich ludzi) i najchętniej przeniósł by się do Paryża na stałe. Nie zgadza się na to jednak jego narzeczona Inez, która twardo stąpa po ziemi i w opozycji do urokliwych spacerów w deszczu wybiera towarzystwo znajomych Amerykanów- w tym wyjątkowo irytującego profesora na Sorbonie. Gil wybiera się na spacer nocą i zostaje wpakowany do samochodu niczym z lat dwudziestych. W przeciągu kilku dni zaprzyjaźnia się ze Scottem Fitzgeraldem i jego żoną, rozmawia o odwadze z Hemingway'em, daje książkę do recenzji Gertrudy Stein, daje Buńuelowi pomysł na "Anioły zagłady", ocenia obraz Picassa i zakochuje się w jego modelce- uroczej Francuzce, która również marzy o przeszłości, ale... O belle epoque...
Warto zobaczyć, ze względu na przepiękne obrazy malowane przez Allen'a i urok lat dwudziestych.
Następnym krokiem w poznanie nowszego dorobku reżysera było "Poznasz przystojnego bruneta".
Ten film był dla mnie średni- jedynym wątkiem, który mnie naprawdę interesował była historia starszej pani cierpiącej na paranoje ze względu rozstania z mężem, który powrócił do swojej młodości. Helen(!) chodziła do kobiety, która 'przepowiadała jej przyszłość', co jej córka uważała za nieszkodliwe, na początku. Ona sama była młodą kobietą, kręcącą się pomiędzy pracą, szefem, który jej się podobał, a mężem, który nie chciał mieć z nią dzieci, bo zakochał się w kobiecie z okna (w sumie to dobrze, miał straszną twarz, której nie uwzględniono na plakacie). Dorośli bohaterowie kręcą się bezwładnie, co 5 minut zmieniając emocje i partnerów. Nie.
O tym filmie nie wiem za to co myśleć... Poznajemy dwie bohaterki- każda gorsza od każdej, jedna okrutnie nudna, poważna, bez polotu z takim samym narzeczonym, druga romantyczka, poszukująca doznań emocjonalnych. Obydwie zakochują się w przystojnym Hiszpanie związanym emocjonalnie ze swoją ex (Penelope Cruz). W tym filmie nikt nie ma pojęcia czego chce i co tak właściwie robi ( brzmi znajomo, znamy kogoś takiego? Nie, na pewno nie).
Na "Co nas kręci, co nas podnieca" uśmiałam się strasznie, jednocześnie wpadając w nastrój ' Nic nie jest wieczne, umrzemy'. Bardzo polubiłam głównego bohatera- Borisa. Nie lubi ludzi, uważa ich za "owsiki", żyje samotnie po rozwodzie z żoną do czasu aż wprowadza się do niego głupiutka Amerykanka, notabene jego przyszła żona. Film jest dość abstrakcyjny, ale ciekawy, miła odmiana po poprzednich dwóch. Pokazuje, że mamy łapać każdą miłość.
Ostatni, wczoraj obejrzany wprowadził mnie w straszny nastój. Kobieta, której mąż oszukiwał i okradał ludzi nie może wydostać się już z przepaści finansowej, tabletek na uspokojenie i duchów przeszłości.
To już wszystko (jaki długi post, masakra). Zamierzam obejrzeć starsze filmy Woody'ego Allen'a, podobno starsze są lepsze. Dobra wiadomość: Kręci nowy film z Colinem Firth'em (my fav <3), dziejący się w latach dwudziestych. Czego chcieć więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz