Na początku muszę zaznaczyć, że regularność postów zawdzięczam mojej najwytrwalszej czytelniczce, która codziennie wita mnie słowami "Kiedy nowy post?". Dziękuję, że we mnie wierzysz <3. Ostatnio zrobiło się tak trochę wzruszająco więc postanawiam powrócić do opowiadań :).
Charlotte ( listopadowa)
Z niechęcią spojrzałam na rozgrzebaną pościel. Zdjęłam klapki i usiadłam po turecku na łóżku. Wyjęłam z włosów nieużywany przez Majową klips i włożyłam go do szufladki w szafce nocnej. Jednym ruchem wyjęłam książkę wypożyczoną ponad pół roku temu. Do okładki przyczepiona była kartka formatu A4. Na taśmę...Zerwałam ją i otwarłam.
Skreślony wyraz 'Charlotte'.
Listopadowa!
Napiszę w punktach. To systematyzuje.
1. Nie oddałam Twojej książki. Powiedz Mall, że magiczne ją odnalazłaś (jak przeczytasz). Swoją drogą nudy!!! Aby nie pytała, dlaczego nagle zmieniasz typ lektur, wypożycz 'Zabitą nożami' tom 3. Nie polecała go. Udasz, że cię zniechęcił. No dobra, ty nie musisz udawać...
2. Jutro sprawdzian z tego przeklętego angielskiego. Niech Lisa cię zwolni. Na piątek wypracowanie. Specjalnie go nie pisałam, wiem jak uwielbiasz te bzdurne opisy ;)
3. WAŻNE( dlatego sprytnie ukryte)
Na początku roku dołączył do nas Wright. W sensie on ma imię, ale nazywam go Wright. Pierwszego dnia w szkole pani Arleta dała nam czas na zapoznanie z nim. Przy mnie Shin oczywiście dodała, że jestem sierotą. On skinął głową i spojrzał na mnie. Ma takie ładne, piwne oczy... I powiedział:
- Przynajmniej twój ojciec nie przychodzi pijany po dniu 'w pracy' i nie próbuje zabić cię pierwszym lepszym przedmiotem...
To było szczere. A Shin już się nie odzywała. Ktoś w końcu ją przyciszył!
Wracając, teraz jestem z nim w bardzo... Zażyłych układach. Jeśli to zepsujesz, pogonię Twojego kujonka, którego kazałaś mi przyjmować kiedy jestem chora!
4. Szkoła...
Jestem/ś zagrożona z historii... Odkuj się! I nie spal chemii- jest czwórka. Wf też ma zostać nienaruszony, ale chyba jedynym wyjściem przy twoim nastawieniu jest zwolnienie od Lisy... W sensie od 'lekarza' ^^
5. Mogę/ żemy ściąć włosy? Jeśli jesteś za, zrób to. Jeśli nie... No cóż. Przy następnej zmianie się zdziwisz.
6. Nie zepsuj tego Wrighta...
Odpisz. Par pojawi się przy bramie w tydzień po Zamianie.
Charlotte
W sensie Majowa :*
Westchnęłam. Majowa była taka pewna siebie. A jednocześnie taka sprzeczna. Systematyzacja listu i szósty punkt, który jest co najmniej niepotrzebny. Tylko mam problem. Ten cały... Wright?- spojrzałam ukradkiem do listu. Tak, Wright. Byłam pewna, że wszystko zepsuję. Wszystkie moje dotychczasowe kontakty z chłopakami kończyły się na niespełnionych zresztą prośbach o przesunięcie się przy szafkach. Oparłam głowę o złączone kolana. Wiedziałam, że znowu wszystko zepsuję. Moje problemy z płcią przeciwną trwały od zawsze, powodowane choćby cichym mówieniem. "Cichym"?!- zapytał głos w mojej głowie-"Ty szepczesz"! Byłam sama. Znowu sama. Może jeszcze nie teraz, nie w tym momencie. Teraz wszyscy jeszcze mieli mnie za moją... siostrę. "Tak, siostrę. Zmierz się z tym słowem, a nie uciekaj, nawet jeśli nie możesz się pogodzić z tym, że ktoś ma na imię tak samo jak ty!". Nie nie jestem sama, mam przecież głosy w mojej głowie. To zupełnie zmienia postać rzeczy.
Przytłoczona nadmiarem problemów i znaków zapytania zasnęłam. Był to w końcu sen spokojny.
***
Przydzielona byłam do liceum numer 14. Nie było jednym z tych najbliższych, aby do niego dojechać musiałam wyjechać metrem z przedmieść i przesiąść się w połowie trasy. Droga zabierała zwykle około godziny. Jednak nie mi. "Ludzie bez przyjaciół żyją dłużej kosztem ukrytych uśmiechów i milczącego śmiechu" - wypowiedział się głos. Niechętnie przyznałam mu rację.
Autobus zatrzymał się przed starym budynkiem. Liście na drzewach dawno już wyschły. Nieliczne ich pozostałości były nieczule przerzucane przez wiatr. Kopał i uderzał w nie bez litości. Mgła też zdawała się mu pomagać, kryjąc jego niecne poczynania. "Umiejętnie zresztą".
- Charlie!
"Charlie to skrót od twojego imienia, rusz się kołku! To, że nie przywykłaś do mówienia do ludzi, nie znaczy, że właściciel tego głosu zechce to uwzględnić! No rusz się wreszcie!"- głosy bywały naprawdę bezlitosne.
W zwolnionym tempie wykonałam obrót o 180 stopni. Jakiś nieznany mi chłopak wyciągnął ręce w moją stronę. Podeszłam do niego niepewnie.
"Ofiaro losu! Ludzie się przytulają. To, że ten śmiałek chce dotknąć Królowej Śniegu jest bardzo odważne, dlatego nie zachowuj się jak słup i przytul się do niego".
Przełknęłam ślinę. Stanęłam metr przed nieznajomym.
- Cze... Wit t aj Wright- wydukałam. To musiał być on.
Tajemniczy i przejrzysty. Ciepły i chłodny. Pogodny i melancholijny.
OdpowiedzUsuńCiekawy, nowy rozdział. Robi się coraz ciekawiej i chyba stopniowo wszystko się wyjaśnia. Czekam z niecierpliwością na kolejny. PISZ SZYBKO!
Pozdrawiam
Kumpelek
PS Wypełniam obietnicę i komentuję wszystkie posty, których nie skomentowałam.
Martynko <3
OdpowiedzUsuń