Strony

wtorek, 17 czerwca 2014

Kobieta z obrazu- cz.2

Nigdy nie lubiłam ludzi, ale do niego ciągle wracałam.
Nigdy z nikim nie rozmawiałam, a podczas naszych kontaktów usta mi się nie zamykały.
Nigdy nic nie robiłam po lekcjach, z nim wracałam do domu o 21:00.
Matka go chyba nawet nie znała. Wracała do domu późno, a nasze relacje były co najmniej chłodne. Była zimna i wymagająca. 
Znaliśmy się od zawsze. Na początku patrzyliśmy na siebie z ukosa na podwórku. Nie lubiłam bawić się z dziewczynkami. Ich zabawy ograniczały się do prymitywnych dialogów w różnych konfiguracjach- dom, sklep, rodzina. Ta z największą władzą i posłuchem (z moich obserwacji zawsze ta najmasywniejsza) decydowała kim kto ma być.
Byłam nieśmiała i brzydka, ale nie lubiłam być pod kreską. On był zupełnie taki jak ja. Samotnie włóczył się  po osiedlu, choć matki zawsze tego zabraniały. Wszyscy wiemy, że same robiły dokładnie to samo. Pewnego dnia musieliśmy iść do szkoły, jak nakazywał obowiązek. Było to miejsce straszne, pełne rozwydrzonych dzieci bez polotu. Pierwsze cztery lata nauki były dla mnie koszmarnie nudne. Gdy edukacja wkroczyła na wyższy poziom, byłam szalenie szczęśliwa. Moi rówieśnicy nie odrabiali nawet pracy domowej, a ja zawsze samodzielnie rozszerzałam tematy. Nadal byłam brzydka,miałam krótko przycięte włosy i nikt ze mną nie rozmawiał. Dawno zapomniałam już o chłopcu, który patrzył na mnie z ukosa na podwórku. Po szkole średniej poszłam do wyższej. Miałam 15 lat, nadal krótkie włosy, ale nie tak źle przycięte jak dawniej. Opadały delikatnie na ramiona, były kasztanowe i zadbane. Okulary, które kiedyś nosiłam zastąpiłam soczewkami. Stałam się ładna, ale chłopcy tracili mną zainteresowanie, gdy okazywało się, że nie przesiaduję całego czasu w barach z koleżaneczkami, wybieram raczej towarzystwo książek.
Wtedy mignął mi na korytarzu. Jak dawno zrobione zdjęcie. Jego twarz pozostała bez zmian, jasna i gładka z dużymi, zielonymi oczami i kruczoczarną czupryną. Wysokie kości policzkowe potęgowały uśmiech. Był może mojego wzrostu.
Nadal byłam jednak sobą. Wolałam trzymać się z dala od ludzi. Widziałam tego chłopaka ostatnio osiem lat temu. Nie mogłam tak po prostu podejść do niego i zapytać czy mnie pamięta.
Ale podeszłam. Szedł sam, wpatrując się w jakąś kartkę, pewnie sprawdzian  literatury, bo podśmiewał się z notatek nauczyciela. Spojrzał na mnie. Odparł po chwili, że pamięta. Jestem dziewczynką, która nie bawiła się z innymi, tylko wspinała się na drzewo. Dodał, że jestem cholernie ładna.
"Cholernie ładna". Serce zabiło mi szybciej. Poszliśmy razem do klasy i usiedliśmy razem.
Drugi raz, trzeci, siedemnasty, setny.
Mieliśmy siedzieć razem przez całe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz