Wiecie co to jest przypadek? Ja nie mam pojęcia, ale wiem, że jest postacią bardzo ciekawą.
Nie mogłam skasować biletu i stałam długo przy bramkach. Z tyłu usłyszałam głos: "Musi pani włożyć bilet kolorową stroną do góry". Zarumieniłam się i przeszłam przez wejście. Odwróciłam się, aby podziękować.
Hugo Boss. Złoty uśmiech rozjaśniał mu twarz. Ja go znałam i on mnie znał. Wiedział to już w teatrze. Obejrzał się obok mnie.
- Pewnie jedziesz do Peter'a.
- Peter' a nie ma.
- Mówiłem, że cię zostawi.
- Peter nie żyje.
Pierwszy raz powiedziałam to na głos. Złe słowa odbijały mi się w uszach. Do oczu napłynęły niekontrolowane łzy. 'Peter, mój mąż zginął podczas wyprawy. Samolotu nie ma'. 'Nikt nie przeżył".
- Nie wiedziałem...- jego głos zawisł w powietrzu- Nigdy mu źle nie życzyłem. Chciałem tylko być z tobą. Kochałem cię...- ostatnie słowa wypowiedział cicho.
- Mnie nie można było wtedy kochać. Ani wtedy, ani nigdy.
- A Peter?
- Peter miał uzasadnienie. A teraz wybacz, muszę wracać do córki. Włóczy się wszędzie z jakimś kolesiem i myśli, że ja nic nie wiem.
- Dziwny schemat.
- Genialny schemat.
- Jadę w tą stronę co ty, idź, bo się spóźnisz.
- Skąd wiesz gdzie jadę?
- Wiem tylko, że też tam jadę.
Położył mi rękę na talii. Chciałam mu wygarnąć, ale wstrząsnął mną dziwny dreszcz.
Czy można kochać kogoś, kogo się nienawidzi? Fajne sporty praktykował.
Przepraszam, że opowiadania są krótkie i enigmatyczne. Taka będzie jednak cała seria
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz