Jak zapewne udało Wam się zauważyć, zmieniłam wygląd bloga i piosenki, co wprowadziło trochę świeżości. Przygotowałam wiersz, oceniajcie w komentarzach :)
W prawej dłoni trzymam nitkę.
Nie wygląda okazale.
Właściwie, to nawet strzępi się na końcu.
Właściwie to na obydwu.
Podskakuję, a ona zwija się w konwulsjach.
Rysuję znak w powietrzu, a ona przywiera do mojej ręki.
Przestraszona, bez własnej woli.
Nie jestem z niej dumna,
A to źle, bo jest tak śmiesznie posłuszna.
Mogę czuć się jej panią.
Zwijam ją w palcach i patrzę w przestrzeń.
Zamiast mocy, czuję przygnębienie.
Nitka jest już na tyle zwinięta, że można się jej spokojnie pozbyć.
A co najgorsze, nikt tego nie zauważy.
I nagle myśl.
Płochliwe spojrzenie w górę.
Przestraszony uśmiech, ale nie, to nie mogłaby być prawda.
Nerwowy śmiech.
Wychodzę z torbą na ramieniu, biegnę lekkim truchtem.
W metrze zwijam się między resztą pasażerów.
W tłoku jasnego dnia z jasnym niebem.
Znowu w miejscu, w którym nie chcę być.
Ale jestem.
Przerażenie rośnie, szukam po kieszeniach małej kulki.
Dotykam postrzępione końce, usiłując coś wyczuć.
Może nie jest to ta nitka.
A coś większego, dotykanego przez nieznaną moc.
Może jest już późna pora, ale palce omyłkowo coś znajdują.
Wyczuwają kształt, rozszczepiony pomiędzy rozszczepionymi włóknami.
Kształt na kształt mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz