Strony

poniedziałek, 9 marca 2015

Opowiadanie #2

- Nie płacz. Będzie dobrze- sama nie wierzyłam we własne słowa, ale i tak głaskałam moją przyjaciółkę po ciemnych, krótkich włosach.
- Nie rozumiesz! Nic nie rozumiesz! On mnie zdradzał. Od trzech lat. Nic nie będzie dobrze, bo moje życie stoi na nietrwałych fundamentach. Nie mam pracy, własnego domu, pieniędzy. Mam czteroletnie dzieci, które już nigdy nie będą miały normalnego domu. Moje życie właśnie się rozwaliło, a ty wpierasz mi, że będzie dobrze?!
Spojrzałam na jej czerwoną od płaczu twarz, a moje nie czuło nic. Nie wiedziałam, co mam jej jeszcze powiedzieć. Miałam na sobie drogą sukienkę, w hallu leżała moja markowa torebka, pasująca do szpilek. Raz w tygodniu chodziłam do fryzjera i na manicure. Mieszkałam w wysokim apartamentowcu, stać mnie było na wszystko. Miałam kilka przyjaciółek, które z biegiem lat oddalały się ode mnie, z powodu moich częstych wyjazdów. Poza tym nie pasowałam do świata pieluch, wózków i kaszek. Od dawna nie miałam chłopaka, nie mówiąc już o poważniejszym związku. Walentynki spędzałam w drogich butikach, a kwiaty na dzień kobiet dostawałam od szefa spółki, dla której pracowałam. "Będzie dobrze" nie pasowało do sytuacji, tak samo jak ja.
- Tak, nie rozumiem- oznajmiłam beznamiętnym tonem, wpatrując się w nicość- Dlatego nie powinno mnie tu być. Wstałam, wzięłam torebkę, założyłam okulary na czoło i wyszłam z jej mieszkania, delikatnie zamykając drzwi.
***
- Tańczyć?- powtórzyłam.
- No tak, każdy musi to robić i pomyślałem, że...
- Ok, rozumiem. Tak, mogę z tobą tańczyć- akcentowałam z przyjemnością słowo, oznaczające potańcówkę na koniec podstawówki.
- Fajnie.
- Tylko nie mów, że myślałeś choć na moment o zaproszeniu kogoś innego!- przerwałam mu.
- Nie śmiałbym- odparł i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
***
Ludzie się zmieniają, wiesz? Nasze drogi są takie, jakie są, bo tak zostały ukształtowane. Dlatego nie oceniaj mnie, dlatego bo wyszłam. Wyszłam, bo miałam powód. Rozwód? Wiedziałam, że tak to się skończy. Zawsze tak jest. Przepraszam kochanie, ale mogłam pobrudzić sobie sukienkę twoimi łzami. A ona jest droższa od połowy twojego domu.
XXX
***
-Kim jesteś?! Zmieniłaś się! Udajesz kogoś, kim nigdy nie starałaś się zostać.
- No widzisz, tak to jest- oceniłam, związując długie, piękne włosy w misterny kok.
- Gdyby nie to, że umówiliśmy się rok temu, powiedziałbym, żebyś wyszła.
- To ty wyjdź, śmieszny, żałosny człowieku.
Spojrzał na mnie, a jego usta były sine z gniewu. Poprawił marynarkę, a jego twarz złagodniała po chwili.
- Wróć, wróć do mnie- poprosił.
- Ale ja tu jestem, kochanie. Stoję zaraz obok ciebie.
- Nie, jesteś o wiele dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz