"To nie jest skomplikowana historia. Składa się z:
-dziewczynki
- pewnej liczby słów
- akordeonisty
- niemieckich fanatyków
- żydowskiego boksera
- licznych kradzieży"
Historia Liesel zaczyna się i kończy na śmierci. Zaczyna i kończy na książce. Jak już wspomniałam narratorem jest śmierć.
Nie ta groteskowa, w czarnym habicie, z kosą. Ta śmierć jest bardzo sumiennym pracownikiem Wojny. Zabiera ludzkie dusze i utula je w swoich zimnych ramionach. Ma czarne poczucie humoru, ale widzi świat w kolorach. Ma uczucia.
"Drobna uwaga. Na pewno umrzecie."
Tytułowa Złodziejka Książek została przeniesiona do rodziny zastępczej koło Monachium. Nowa matka uwielbia przeklinać, co nie zmienia faktu, że jest kobietą o wielkim sercu, "idealną jak na te czasy". Papa jest dla Liesel kimś więcej niż ojcem. Jest jej przyjacielem. Rzeczywistość wcale nie jest taka kolorowa. Szczerze mówiąc dopiero po lekturze tej książki zorientowałam się, że moje wiadomości o sytuacji Niemców podczas wojny bardzo różniły się od prawdy historycznej. Życie nie było wcale usiane różami. Za to w nadmiarze można było w nim spotkać Hitlera, swastyki i nienawiść do Żydów.
'DEFINICJA, KTÓREJ NIE MA W SŁOWNIKU
Nie odchodzić: akt wiary i miłości,
prawidłowo rozszyfrowany przez dzieci"
Pewnego dnia w drzwiach jej rodziny zjawia się Żyd, którego stacjonują w piwnicy. Mężczyzna staje się przyjacielem Liesel. Zresztą nie jedynym.
Jest jeszcze Rudy Steiner, który od zawsze ją kochał i nie doczekał się jaj pocałunku.
"Co jest gorsze od chłopaka, który cię nienawidzi? Zakochany chłopak."
Dlaczego Złodziejka Książek? Dziewczynka kradła książki. Począwszy od "Podręcznika grabarza", przez "Świstaka", który dodawał otuchy, po własną książkę, która ocaliła jej życie.
"Po niedługim czasie otaczały ją strzępy podartych na małe kawałeczki stron i słów. Słowa. Po co są słowa? Świat bez słów wyglądałby inaczej. Bez słów Führer byłby niczym. Nie byłoby kulejących więźniów, nie byłoby potrzeby pocieszania się oszukańczymi słowami.
No więc na co są właściwie słowa?"
Aż dzisiaj rano zrobiła to.
Udało jej się, skubana.
Płakałam przy książce.
Możesz byc z siebie dumna, Leisel.
Na pewno przeczytam <3
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy przeczytam - nie lubię i nie interesuję się okresem wojen, i I i II, ani nie zawsze podobają mi się smutne książki. Ale istnieją oczywiście wyjątki...
OdpowiedzUsuńUdało Ci się mnie zaintrygować, aczykolwiek intryguje mnie wiele spraw. Równie wiele nie.
OdpowiedzUsuńTo nie jest ckliwa książka.Nie została napisana, aby się nad nią rozczulać. Jest za to okrutnie prawdziwa. Płakałam, bo świat Złodziejki nagle się zawalił. Tak jak Willowi po śmierci Alyss...
OdpowiedzUsuńNie chodziło mi o to, że jest ckliwa... Ckliwe, a nawt parodyjnie ckliwe to są brazylijskie telenowele.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że mało jest fajnych książek, które napisane są, by się nad nimi rozczulać.
Rozumiem, o co Ci chodziło.
Chodzi mi po prostu o niektóre cechy książek, których unikam.
Po prostu mam pewiem niepisany, do końca nie określony i milczący schemat, kryteria książek.
OdpowiedzUsuńNiektóre elementy pasują, ale jeden może zburzyć wiele.
A kończy się dobrze czy źle? Choć to także jest sprawą preferyencyjną.
OdpowiedzUsuńJestem w rozterce. Nie wiem, czy ją czytać, czy nie. Bo jeśli to zacznę, to nie wiem, czy czeka mnie rozczarowanie. Z drugiej strony, rozczarowania mnie nie ruszają. Ech, ja...
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuń