Narzekamy. Nieustająco. Na wszystko i wszystkich (świat jest zły, a my tacy biedni). Musimy się uczyć, chodzić do szkoły i z niej wracać. Źle wyglądamy, bardzo źle wyglądamy. Znowu poniedziałek.
Ale chwilę gdy na chwilę zastanawiamy się, co jest takie najgorsze, okazuje się, że nie jest źle, a nawet jest dobrze.
Zacznijmy cieszyć się małymi rzeczami. Kwiatami, zielonymi liśćmi na drzewach, uśmiechami przyjaciół. Bo życie jest fajne, wiesz? Mamy ogromne możliwości, a nasze życie jest kwestią naszych wyborów.
Przestań już narzekać, uśmiechnij się!
wtorek, 21 kwietnia 2015
czwartek, 16 kwietnia 2015
Study?
Dawno nie dodawałam już żadnego posta, usprawiedliwienia nauką i jej natłokiem męczą i mnie, i was. W tym poście postanowiłam wziąć byka za rogi i napisać wartościową instrukcję.
JAK SIĘ UCZYĆ?
1. Pora nauki
Wiadomo, zwykle powtarzamy po szkole, popołudniu. Nie należy robić tego jednak za późno ani od razu po powrocie do domu. Jeżeli uczysz się w weekend, najlepiej zacznij od rana, bo wtedy mózg najlepiej pracuje.
2. Samochód bez paliwa nie pojedzie
Aby twój mózg prawidłowo funkcjonował, potrzebujesz energii. Rano postaw na pełnowartościowe śniadanie. Przed nauką przegryź orzechy lub gorzką czekoladę.
3. Notatki
Kiedy masz nauczyć się informacji z kilkudziesięciu stron, mniej więcej po pięciu, pełnych czarnych znaków robisz się zniechęcony. Podkreślaj najważniejsze informacja, ale nie przesadzaj tez z nadmiarem kolorów (nie jesteś w przedszkolu, coraz łatwiej do oczopląsu.
4. Powtarzanie
Aby coś zostało w pamięci, musisz to kilkakrotnie powtórzyć. Urozmaicaj to- twórz fiszki, rysunki czy quizy.
5. UCZ SIĘ DLA SIEBIE, NIE DLA OCEN
Wszystko przychodzi łatwiej, jeżeli robisz to dla siebie. Wyznaczaj sobie cele i podążaj w ich kierunku. Nauczanie "zakuć, zaliczyć, zapomnieć" może przydać się parokrotnie, ale w przyszłości nie da żadnego rezultatu.
6. Nie musisz być człowiekiem renesansu!
Jesteś mistrzem fizyki, ale pisanie rozprawek przychodzi ci z trudem? Lubisz biologię, ale gdy masz uczyć się geografii magicznie znajdujesz tysiąc wymówek? Ok, nie musisz być we wszystkim najlepszy. Nie porównuj się też z innymi. Jest to niezdrowe i bezsensowne. Może ktoś, kto ma złe oceny z matematyki jest geniuszem w graniu na pianinie? Jesteśmy rożni i dzięki temu nie jest nudno :)
7. Nie zniechęcaj się łatwo
Marzy ci się liceum? Ucz się tak, aby się do niego dostać. Chcesz zdać egzamin? Nikt tego za ciebie nie zrobi. Jesteś panem własnego losu.
8. Nie rozpraszaj się, zostaw telefon w innym pokoju.
Powodzenia!
JAK SIĘ UCZYĆ?
1. Pora nauki
Wiadomo, zwykle powtarzamy po szkole, popołudniu. Nie należy robić tego jednak za późno ani od razu po powrocie do domu. Jeżeli uczysz się w weekend, najlepiej zacznij od rana, bo wtedy mózg najlepiej pracuje.
2. Samochód bez paliwa nie pojedzie
Aby twój mózg prawidłowo funkcjonował, potrzebujesz energii. Rano postaw na pełnowartościowe śniadanie. Przed nauką przegryź orzechy lub gorzką czekoladę.
3. Notatki
Kiedy masz nauczyć się informacji z kilkudziesięciu stron, mniej więcej po pięciu, pełnych czarnych znaków robisz się zniechęcony. Podkreślaj najważniejsze informacja, ale nie przesadzaj tez z nadmiarem kolorów (nie jesteś w przedszkolu, coraz łatwiej do oczopląsu.
4. Powtarzanie
Aby coś zostało w pamięci, musisz to kilkakrotnie powtórzyć. Urozmaicaj to- twórz fiszki, rysunki czy quizy.
5. UCZ SIĘ DLA SIEBIE, NIE DLA OCEN
Wszystko przychodzi łatwiej, jeżeli robisz to dla siebie. Wyznaczaj sobie cele i podążaj w ich kierunku. Nauczanie "zakuć, zaliczyć, zapomnieć" może przydać się parokrotnie, ale w przyszłości nie da żadnego rezultatu.
6. Nie musisz być człowiekiem renesansu!
Jesteś mistrzem fizyki, ale pisanie rozprawek przychodzi ci z trudem? Lubisz biologię, ale gdy masz uczyć się geografii magicznie znajdujesz tysiąc wymówek? Ok, nie musisz być we wszystkim najlepszy. Nie porównuj się też z innymi. Jest to niezdrowe i bezsensowne. Może ktoś, kto ma złe oceny z matematyki jest geniuszem w graniu na pianinie? Jesteśmy rożni i dzięki temu nie jest nudno :)
7. Nie zniechęcaj się łatwo
Marzy ci się liceum? Ucz się tak, aby się do niego dostać. Chcesz zdać egzamin? Nikt tego za ciebie nie zrobi. Jesteś panem własnego losu.
8. Nie rozpraszaj się, zostaw telefon w innym pokoju.
Powodzenia!
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
The last one
W poście zamieszczam ostatnie z opowiadań.
Tu jest. Maleńkie pudełeczko z odznaczeniem za dobre wyniki w nauce. Ostatni rok przed studiami. Dali mi również stypendium, które sumiennie odłożyłam. Nigdy sumie nie widziałam przypinki. Cieszyłam się pieniędzmi i końcem szkoły. Pudełko cisnęłam w kąt, zadowolona i pełna ambicji. Małe, czerwone, aksamitne. Pogładziłam je palcem. Otwarłam.
***- Długo się nie widzieliśmy- powiedziałam, mrużąc oczy, oślepione letnim blaskiem.- Wiem, przepraszam. To wszystko takie nagłe, ale co uważasz o moim pomyśle?- Jakim pomyśle?Zamrugał oczami, włożył ręce do kieszeni kurtki, a jego policzki zapaliły się czerwienią. Przez moment patrzył na mnie, jakby nie mógł zrozumieć, czy żartuję.- Nie ważne, najlepiej udawać, że o niczym nie wiesz.I odszedł. Odszedł na zawsze.***Zrozumiałam, co miał na myśli, gdy obracałam w palcach maleńki pierścionek z błyszczącym, delikatnym kryształem. Musiał trochę kosztować (pieniądze, wartość, mamona). Gdybym otwarła to pudełko ponad pół wieku temu, moje życie wyglądałoby inaczej.Może wtedy byłabym szczęśliwa.***Siedziałem przy niej w szpitalu i trzymałem za rękę. Wyglądała tak młodo, chociaż jej twarz miała już oznaki zaawansowanej starości. Długie, szczupłe palce były zimne, wiedziałem, że to już nie potrwa długo. Zawał- tak to określili lekarze. Serce wykonywało ostatnie, nikłe ruchy. Jej oddech gasł, tak jak gasło jej życie. Nie mogłem się oprzeć myśli, że mogłaby być moją żoną, a wtedy na palcu serdecznym nosiłaby obrączkę, a nie pierścionek zaręczynowy, który znalazła. Zabiłem ją? Nie, zabiło ją jej utęsknione serce, które kończąc bić udowadniało, że istnieje bardziej niż kiedykolwiek. Lekarz i pielęgniarki stali za szklaną szybą, obserwując scenę pożegnania. Pocałowałem ją delikatnie w usta.To był mój pierwszy pocałunek w życiu.
Musieli być zachwyceni.Nie, życie to nie bajka i nie przebudziła się. Mogę jednak przysiąc, że na jej twarzy pojawił się półuśmiech, taki jakim zawsze mnie raczyła. Zanim jej historia dobiegnie końca (jej, nie nasza; ja zajmuję się tylko epilogiem) należy wam się maleńkie wyjaśnienie. Jest wam na tyle bliska, że na kilku rzezach może wam zależeć.
Nie mam na imię Madelf. Przezwisko to usłyszałem w porcie, nadane zwykłemu rybakowi. Pasowało idealnie. Kim jestem? Chcielibyście całą historię, bo okrojone zostawiają niedosyt, prawda?
Znalazłem się w Nowym Jorku wtedy, kiedy ona. Byłem na ślubie jej przyjaciółki. Wiedziałem, gdzie ona mieszka. Zatrudniłem się w sklepie z żywnością ekologiczną, bo wiedziałem, że tam się zjawia.
Pytacie- dlaczego mnie nie rozpoznała?
Lata młodości spędziłem na wojnie. Postrzelony kulą przeszedłem operację, która w połączeniu z mocnym słońcem zmieniła moją twarz nie do poznania. Nabawiłem się wręcz przystojnych rysów.
Dlaczego nigdy nie powiedziałem jej prawdy?
Czy powiedzielibyście kim jesteście osobie która (w waszym uznaniu) na zawsze was odtrąciła?
Ja nie. Stałem z boku, we własnym życiu stając się widzem. Czy to jest miłość? Nie umiem wam odpowiedzieć, czy właściwa. Ale tak, kochałem ją.
Chwilę później zgasła-po cichu i z klasą. Miała ponad siedemdziesiąt lat, ale ja nadal widziałem w niej małą dziewczynkę, z którą spędziłem najpiękniejsze chwile mojego życia.
Przepraszam, kochanie.
Tu jest. Maleńkie pudełeczko z odznaczeniem za dobre wyniki w nauce. Ostatni rok przed studiami. Dali mi również stypendium, które sumiennie odłożyłam. Nigdy sumie nie widziałam przypinki. Cieszyłam się pieniędzmi i końcem szkoły. Pudełko cisnęłam w kąt, zadowolona i pełna ambicji. Małe, czerwone, aksamitne. Pogładziłam je palcem. Otwarłam.
***- Długo się nie widzieliśmy- powiedziałam, mrużąc oczy, oślepione letnim blaskiem.- Wiem, przepraszam. To wszystko takie nagłe, ale co uważasz o moim pomyśle?- Jakim pomyśle?Zamrugał oczami, włożył ręce do kieszeni kurtki, a jego policzki zapaliły się czerwienią. Przez moment patrzył na mnie, jakby nie mógł zrozumieć, czy żartuję.- Nie ważne, najlepiej udawać, że o niczym nie wiesz.I odszedł. Odszedł na zawsze.***Zrozumiałam, co miał na myśli, gdy obracałam w palcach maleńki pierścionek z błyszczącym, delikatnym kryształem. Musiał trochę kosztować (pieniądze, wartość, mamona). Gdybym otwarła to pudełko ponad pół wieku temu, moje życie wyglądałoby inaczej.Może wtedy byłabym szczęśliwa.***Siedziałem przy niej w szpitalu i trzymałem za rękę. Wyglądała tak młodo, chociaż jej twarz miała już oznaki zaawansowanej starości. Długie, szczupłe palce były zimne, wiedziałem, że to już nie potrwa długo. Zawał- tak to określili lekarze. Serce wykonywało ostatnie, nikłe ruchy. Jej oddech gasł, tak jak gasło jej życie. Nie mogłem się oprzeć myśli, że mogłaby być moją żoną, a wtedy na palcu serdecznym nosiłaby obrączkę, a nie pierścionek zaręczynowy, który znalazła. Zabiłem ją? Nie, zabiło ją jej utęsknione serce, które kończąc bić udowadniało, że istnieje bardziej niż kiedykolwiek. Lekarz i pielęgniarki stali za szklaną szybą, obserwując scenę pożegnania. Pocałowałem ją delikatnie w usta.To był mój pierwszy pocałunek w życiu.
Musieli być zachwyceni.Nie, życie to nie bajka i nie przebudziła się. Mogę jednak przysiąc, że na jej twarzy pojawił się półuśmiech, taki jakim zawsze mnie raczyła. Zanim jej historia dobiegnie końca (jej, nie nasza; ja zajmuję się tylko epilogiem) należy wam się maleńkie wyjaśnienie. Jest wam na tyle bliska, że na kilku rzezach może wam zależeć.
Nie mam na imię Madelf. Przezwisko to usłyszałem w porcie, nadane zwykłemu rybakowi. Pasowało idealnie. Kim jestem? Chcielibyście całą historię, bo okrojone zostawiają niedosyt, prawda?
Znalazłem się w Nowym Jorku wtedy, kiedy ona. Byłem na ślubie jej przyjaciółki. Wiedziałem, gdzie ona mieszka. Zatrudniłem się w sklepie z żywnością ekologiczną, bo wiedziałem, że tam się zjawia.
Pytacie- dlaczego mnie nie rozpoznała?
Lata młodości spędziłem na wojnie. Postrzelony kulą przeszedłem operację, która w połączeniu z mocnym słońcem zmieniła moją twarz nie do poznania. Nabawiłem się wręcz przystojnych rysów.
Dlaczego nigdy nie powiedziałem jej prawdy?
Czy powiedzielibyście kim jesteście osobie która (w waszym uznaniu) na zawsze was odtrąciła?
Ja nie. Stałem z boku, we własnym życiu stając się widzem. Czy to jest miłość? Nie umiem wam odpowiedzieć, czy właściwa. Ale tak, kochałem ją.
Chwilę później zgasła-po cichu i z klasą. Miała ponad siedemdziesiąt lat, ale ja nadal widziałem w niej małą dziewczynkę, z którą spędziłem najpiękniejsze chwile mojego życia.
Przepraszam, kochanie.
czwartek, 2 kwietnia 2015
Have courage and be kind
Wczoraj spędziłam bardzo miły, przed wielkanocny wieczór z moimi przyjaciółkami. Byłyśmy w kinie na "Kopciuszku", pamiętając jeszcze tak dobrze znaną z dzieciństwa rysunkową, starą wersję. I bajkę, którą wszyscy znają na pamięć.
Film, choć przeznaczony również dla najmłodszych widzów nie był naiwny. Nie było też w nim tych żałosnych tekstów, dodawanych w kinie dla najmłodszych od niedawna, tylko po to, aby rozśmieszyć dzieci. Zobaczyłyśmy Kopciuszka, bajkę o jakiej zawsze marzyłyśmy. Piękne stroje, bajkowa sceneria, dopracowanie każdego szczegółu, piękny Kopciuszek (jednocześnie szczery i prosty), przystojny książę (z dystansem do siebie) sprawiły, że siedziałyśmy jak zaczarowane przez cały seans. Film był wzruszający, sceny śmierci rodziców chwytały za serce, a moment tańca Elli i księcia podobał się nawet Jagodzie ("świetna scena").
Pomimo magii całego wydarzenia, nikt nie zapomniał, że każda bajka musi mieć morał. Powtarzane jak na mantrę " Bądź dobra i dzielna" słowa pokazały, że dobroć serca może dokonać wielkich rzeczy.
Polecam film każdemu, bo jest naprawdę cudowny.
Film, choć przeznaczony również dla najmłodszych widzów nie był naiwny. Nie było też w nim tych żałosnych tekstów, dodawanych w kinie dla najmłodszych od niedawna, tylko po to, aby rozśmieszyć dzieci. Zobaczyłyśmy Kopciuszka, bajkę o jakiej zawsze marzyłyśmy. Piękne stroje, bajkowa sceneria, dopracowanie każdego szczegółu, piękny Kopciuszek (jednocześnie szczery i prosty), przystojny książę (z dystansem do siebie) sprawiły, że siedziałyśmy jak zaczarowane przez cały seans. Film był wzruszający, sceny śmierci rodziców chwytały za serce, a moment tańca Elli i księcia podobał się nawet Jagodzie ("świetna scena").
Polecam film każdemu, bo jest naprawdę cudowny.
poniedziałek, 30 marca 2015
Opowiadanie- #5
Obok sukienki z czasów gimnazjalnych wisiała ta ze studniówki. Nie wspominam tej okazji zbyt dobrze, szczególnie, że zmuszona byłam pójść tam z synem znajomych moich rodziców. Był potwornie nudny, a ja myślałam tylko o tym, jak cudownie bawiłam się trzy lata wcześniej. Chwilę później dotknęłam sukienki ze ślubu mojej przyjaciółki. Jej materiał był o wiele lepszej jakości niż strojów z czasów wczesnej młodości, chociaż kolor nie był najbardziej odpowiednim wyborem. Chociaż... Może moje oczy były kiedyś w jaśniejszym kolorze... Ze złością zamknęłam szafę i położyłam ręce na jedwabnej koszuli nocnej.Włożyłam kosmyk włosów za ucho i odetchnęłam głęboko. Usiadłam na puchatym dywanie, który śmierdział kurzem i starością. Jego miękkość była zupełnie inna od tej, którą znałam. Było w niej coś prostego. Zaraz później plecy dały mi we znaki, dlatego położyłam się na łóżku z czasów, kiedy byłam biedną studentką. Kiedyś uważałam zapach wanilii za szczyt bogactwa, dlatego tylko w takim płynie płukałam pościel i powłokę materaca. Może to tylko złudzenie, ale nadal czułam ten zapach. Spojrzałam na zegar, którego wskazówki zbliżały się do piątej. Musiałam szybko wstać, chociaż wiedziałam, że już nie zasnę. Wstawałam codziennie o szóstej rano, aby udać się do mojego ulubionego sklepu ze zdrową żywnością.
Ale czułam, że coś się skończyło, że jeszcze tu wrócę.
***
Madelf był miłym handlarzem warzyw i owoców ze stanowiska w Greenie Market. Miał mądre, brązowe oczy i specyficzne poczucie humoru. Był również jedyną osobą, która zasługiwała na mój uśmiech w przeciągu całego dnia. Jego ruchy przepełniała skromna pewność siebie. Podziękowałam za mój zestaw leśnych owoców, weszłam do stanowiska z musli, zapłaciłam za wszystko i usiadłam na wysokim stołku. Przez okno widać było piękną panoramę miasta. Ludzie śpieszyli się do pracy, młode kobiety ubrane w prochowce do trampków (obrzydliwe, obcasy nigdy nie wyjdą z mody) gdzieś biegły z kawą ze Starbucksa (co za ironia, nadal ją lubiłam, oczywiście na chudym mleku). Wszyscy czuli się ważni, każdy był osobnym sercem Nowego Jorku, pomimo faktu, iż nie zasługiwali nawet na miano neuronu czy komórki mięśniowej. Wyjęłam numer ulubionej gazety, który w kioskach miał pojawić się dopiero za trzy tygodnie, poprawiłam okulary, znalazłam w torbie pióro z moimi inicjałami i zaczęłam zaznaczać najlepsze stylizacje. Ze znużeniem zauważyłam, że są do siebie coraz bardziej podobne, a jedyne interesujące znajdują się w dziale haute couture. Słońce oświetlało moją twarz tak miło, że prawie się uśmiechnęłam. Te wszystkie popołudnia w kafejkach, kiedy przytulał mnie i piliśmy kawę ze Starbucksa, w lokalu nikogo nie było, bo były pierwsze słoneczne dni wiosny. A mi to wystarczało. Ciepło i intymność.
***
"Trzecia nad ranem"- to dlatego, że ta godzina wisi. Nie należy ani do nocy, ani do dnia. Jest gdzieś w czasoprzestrzeni i nikt nie wie, dlaczego zamiast przydzielić ją do określonej pory czuwa wyżej. Oparłam się na łokciach i podziwiałam panoramę miasta, które mnie znało. Bez zastanowienia poszłam do pokoju.
wtorek, 24 marca 2015
Nitka
Jak zapewne udało Wam się zauważyć, zmieniłam wygląd bloga i piosenki, co wprowadziło trochę świeżości. Przygotowałam wiersz, oceniajcie w komentarzach :)
W prawej dłoni trzymam nitkę.
Nie wygląda okazale.
Właściwie, to nawet strzępi się na końcu.
Właściwie to na obydwu.
Podskakuję, a ona zwija się w konwulsjach.
Rysuję znak w powietrzu, a ona przywiera do mojej ręki.
Przestraszona, bez własnej woli.
Nie jestem z niej dumna,
A to źle, bo jest tak śmiesznie posłuszna.
Mogę czuć się jej panią.
Zwijam ją w palcach i patrzę w przestrzeń.
Zamiast mocy, czuję przygnębienie.
Nitka jest już na tyle zwinięta, że można się jej spokojnie pozbyć.
A co najgorsze, nikt tego nie zauważy.
I nagle myśl.
Płochliwe spojrzenie w górę.
Przestraszony uśmiech, ale nie, to nie mogłaby być prawda.
Nerwowy śmiech.
Wychodzę z torbą na ramieniu, biegnę lekkim truchtem.
W metrze zwijam się między resztą pasażerów.
W tłoku jasnego dnia z jasnym niebem.
Znowu w miejscu, w którym nie chcę być.
Ale jestem.
Przerażenie rośnie, szukam po kieszeniach małej kulki.
Dotykam postrzępione końce, usiłując coś wyczuć.
Może nie jest to ta nitka.
A coś większego, dotykanego przez nieznaną moc.
Może jest już późna pora, ale palce omyłkowo coś znajdują.
Wyczuwają kształt, rozszczepiony pomiędzy rozszczepionymi włóknami.
Kształt na kształt mnie.
W prawej dłoni trzymam nitkę.
Nie wygląda okazale.
Właściwie, to nawet strzępi się na końcu.
Właściwie to na obydwu.
Podskakuję, a ona zwija się w konwulsjach.
Rysuję znak w powietrzu, a ona przywiera do mojej ręki.
Przestraszona, bez własnej woli.
Nie jestem z niej dumna,
A to źle, bo jest tak śmiesznie posłuszna.
Mogę czuć się jej panią.
Zwijam ją w palcach i patrzę w przestrzeń.
Zamiast mocy, czuję przygnębienie.
Nitka jest już na tyle zwinięta, że można się jej spokojnie pozbyć.
A co najgorsze, nikt tego nie zauważy.
I nagle myśl.
Płochliwe spojrzenie w górę.
Przestraszony uśmiech, ale nie, to nie mogłaby być prawda.
Nerwowy śmiech.
Wychodzę z torbą na ramieniu, biegnę lekkim truchtem.
W metrze zwijam się między resztą pasażerów.
W tłoku jasnego dnia z jasnym niebem.
Znowu w miejscu, w którym nie chcę być.
Ale jestem.
Przerażenie rośnie, szukam po kieszeniach małej kulki.
Dotykam postrzępione końce, usiłując coś wyczuć.
Może nie jest to ta nitka.
A coś większego, dotykanego przez nieznaną moc.
Może jest już późna pora, ale palce omyłkowo coś znajdują.
Wyczuwają kształt, rozszczepiony pomiędzy rozszczepionymi włóknami.
Kształt na kształt mnie.
środa, 18 marca 2015
Opowiadanie #4
Staliśmy w ciemnym korytarzu, z resztą dziewcząt i chłopców trzymających się za ręce, gotowych zaraz wyjść na salę sportową, dziś przemienioną nie do poznania.
- Ślicznie wyglądasz- szepnął mi do ucha, odgarniając moje skręcone w fale blond włosy.
- Nie rozpraszaj mnie- uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Tak się przejmujesz tym balem?
- Ty też się przejmujesz. Wszyscy się przejmują. Od grudnia nikt nie mówi o niczym innym.
- Dobrze, fakt, że zatańczę z tobą może nawet wynagrodzić fakt, że włożyłem garnitur.
- Kłamiesz, nienawidzisz garniturów.
- Za to odczuwam twoje podniecenie związane z nową sukienką- uścisnął moją dłoń.
- Jest piękna- okręciłam się w miejscu.
Przez chwilę nasłuchiwaliśmy dźwięków, które mogły przebić się przez szepty naszych rówieśników.
- Zupełnie jak ty- odparł, jakby po długim namyśle- Twoje włosy pachną herbatą.
Zaśmiałam się. Wiedział, że nie umiałam pogodzić się z faktem, iż zrozumiał, iż jestem dziewczyną. Mówił mi miłe rzeczy, dobrze mnie traktował.
- Wiem, że pachną herbatą. Przesiedziałam całe popołudnie z dziewczynami.
Miało to zabrzmieć nonszalancko, ale czuć było gorycz, związaną z faktem, iż jutro po zakończeniu roku, nasze drogi się rozejdą.
- Zdajesz sobie sprawę, że zaczynasz podśpiewywać?
- Wiem, denerwuję się.
- Czym?- obrócił mnie delikatnie i chwilę później staliśmy oko w oko.
Boję się, że cię stracę, że już nigdy się nie spotkamy. Że już nigdy nie będziemy razem rozmawiać. To dobra chwila, ale po dobrych chwilach zwykle przychodzą te złe.
***
- Tania- to wszystko, na co cię stać, prawda? W twoim życiu wszystko ma metki. Ale nie ma serca, nie ma duszy. Żadnej wartości, której nie mogłabyś kupić za pieniądze. Jesteś kartą kredytową. Mówisz sama do siebie, bo nikt ci nie został. Jedyna osoba, która z tobą rozmawia, to mężczyzna, który pracuje w markecie ze zdrową żywnością. Ale nie zawsze o to ci chodziło, wmówiłaś to sobie.
***
Siedzieliśmy pod ścianą, z wyciągniętymi nogami równej długości.
- Czy chciałabyś być milionerką?
***
Pamiętam jego pytanie. Nie pamiętam swojej odpowiedzi.
Co powiedziała dziewczynka, którą byłam? Czy byłaby dumna ze mnie?
- Ślicznie wyglądasz- szepnął mi do ucha, odgarniając moje skręcone w fale blond włosy.
- Nie rozpraszaj mnie- uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Tak się przejmujesz tym balem?
- Ty też się przejmujesz. Wszyscy się przejmują. Od grudnia nikt nie mówi o niczym innym.
- Dobrze, fakt, że zatańczę z tobą może nawet wynagrodzić fakt, że włożyłem garnitur.
- Kłamiesz, nienawidzisz garniturów.
- Za to odczuwam twoje podniecenie związane z nową sukienką- uścisnął moją dłoń.
- Jest piękna- okręciłam się w miejscu.
Przez chwilę nasłuchiwaliśmy dźwięków, które mogły przebić się przez szepty naszych rówieśników.
- Zupełnie jak ty- odparł, jakby po długim namyśle- Twoje włosy pachną herbatą.
Zaśmiałam się. Wiedział, że nie umiałam pogodzić się z faktem, iż zrozumiał, iż jestem dziewczyną. Mówił mi miłe rzeczy, dobrze mnie traktował.
- Wiem, że pachną herbatą. Przesiedziałam całe popołudnie z dziewczynami.
Miało to zabrzmieć nonszalancko, ale czuć było gorycz, związaną z faktem, iż jutro po zakończeniu roku, nasze drogi się rozejdą.
- Zdajesz sobie sprawę, że zaczynasz podśpiewywać?
- Wiem, denerwuję się.
- Czym?- obrócił mnie delikatnie i chwilę później staliśmy oko w oko.
Boję się, że cię stracę, że już nigdy się nie spotkamy. Że już nigdy nie będziemy razem rozmawiać. To dobra chwila, ale po dobrych chwilach zwykle przychodzą te złe.
***
- Tania- to wszystko, na co cię stać, prawda? W twoim życiu wszystko ma metki. Ale nie ma serca, nie ma duszy. Żadnej wartości, której nie mogłabyś kupić za pieniądze. Jesteś kartą kredytową. Mówisz sama do siebie, bo nikt ci nie został. Jedyna osoba, która z tobą rozmawia, to mężczyzna, który pracuje w markecie ze zdrową żywnością. Ale nie zawsze o to ci chodziło, wmówiłaś to sobie.
***
Siedzieliśmy pod ścianą, z wyciągniętymi nogami równej długości.
- Czy chciałabyś być milionerką?
***
Pamiętam jego pytanie. Nie pamiętam swojej odpowiedzi.
Co powiedziała dziewczynka, którą byłam? Czy byłaby dumna ze mnie?
niedziela, 15 marca 2015
#3
Bardzo przepraszam za chaos, droga czytelniczko. Tak to już jest, za każdym razem, gdy próbuję opowiedzieć moją historię. Wspomnienia nie mają trwałych wiązań, przelatują bezładnie, a ja przytaczam dialogi, których ty zapewne nie rozumiesz. Przepraszam. Łza kręci się w oku, bo umiałam być kiedyś taka zorganizowana. Byłam taka przez całe moje życie.
Poznałaś już kilka charakterów. Uporządkujmy. Jest przyjaciółka, która wyszła za mąż i się rozwiodła (musiałaś wiedzieć), przystojny drużba, który w mojej historii nie odgrywa żadnej roli i chłopiec, z którym spędziłam dzieciństwo.
***
Rzuciłam z niezadowoleniem długopisem i wstałam od mojego prostego biurka. Podeszłam do przeszklonej ściany. Z nostalgią oglądałam sąsiednie wieżowce i nie pierwszy raz podziękowałam za windę. Jako młoda kobieta byłam wysportowana, ale teraz nie miałam głowy do biegania po piętrach. Moje oblicze było pokryte zmarszczkami, spowodowanymi w większej ilości smutkiem niż uśmiechami. Spojrzałam na swoją twarz, odbijającą się na tle Manhattanu. Postarzałam się z klasą, nadal można było mnie opisywać jako piękną kobietę. Słońce leniwie zachodziło, zdawało się posyłać ostatnie pocałunki stęsknionym nowojorczykom.
Jak mogło potoczyć się moje życie, jeżeli nie byłabym tu, gdzie teraz jestem?
Jedyne, czego mogłam być pewna to fakt, że tam słońce również wschodzi i zachodzi.
***
Obudziłam się o trzeciej nad ranem, była to moja ulubiona pora. Było już później niż noc, ale wcześniej niż dzień. Panował błogi bezczas, a ja ukochałam go sobie najbardziej. Wysunęłam się spod idealnie miękkiej kołdry i podeszłam do ścianki na końcu mojego mieszkania. Przyłożyłam prawą rękę do ceglanej wnęki, która chwilę później się wysunęła. Zaczerpnęłam powietrza. Nie byłam tam od przeszło dziesięciu lat, kiedy zmarła była przyjaciółka.
Weszłam do małego pomieszczenia, będącego moją osobistą świątynią sentymentu. Jako, że w moim życiu nie było miejsca na czułość, szczególnie do przedmiotów, ukryłam wszystko tak, abym sama zapomniała o tym cmentarzysku. W przesuwanej szafie ze zdjęciem Nowego Jorku (co za ironia, taki sam, tyle, że 50 lat późniejszy miałam po swojej lewej stronie), zabranej z rodzinnego domu wisiały sukienki. Kobieta, którą się stałam uznałaby je za tanie. Przede wszystkim zawsze interesował mnie fakt, czy coś wygląda drogo. Były tam czarne sukienki, idealne na szkolne uroczystości. Mimowolnie przejechałam palcem po każdej po kolei. W jednej z nich tańczyłam na koniec szóstej klasy. W innej odbierałam nagrody. W tej występowałam na ważnym apelu. Ta towarzyszyła mi po zakończeniu gimnazjum. Przy tej zatrzymałam się na dłużej. Zdjęłam ją z wieszaka (taniego).
Poznałaś już kilka charakterów. Uporządkujmy. Jest przyjaciółka, która wyszła za mąż i się rozwiodła (musiałaś wiedzieć), przystojny drużba, który w mojej historii nie odgrywa żadnej roli i chłopiec, z którym spędziłam dzieciństwo.
***
Rzuciłam z niezadowoleniem długopisem i wstałam od mojego prostego biurka. Podeszłam do przeszklonej ściany. Z nostalgią oglądałam sąsiednie wieżowce i nie pierwszy raz podziękowałam za windę. Jako młoda kobieta byłam wysportowana, ale teraz nie miałam głowy do biegania po piętrach. Moje oblicze było pokryte zmarszczkami, spowodowanymi w większej ilości smutkiem niż uśmiechami. Spojrzałam na swoją twarz, odbijającą się na tle Manhattanu. Postarzałam się z klasą, nadal można było mnie opisywać jako piękną kobietę. Słońce leniwie zachodziło, zdawało się posyłać ostatnie pocałunki stęsknionym nowojorczykom.
Jak mogło potoczyć się moje życie, jeżeli nie byłabym tu, gdzie teraz jestem?
Jedyne, czego mogłam być pewna to fakt, że tam słońce również wschodzi i zachodzi.
***
Obudziłam się o trzeciej nad ranem, była to moja ulubiona pora. Było już później niż noc, ale wcześniej niż dzień. Panował błogi bezczas, a ja ukochałam go sobie najbardziej. Wysunęłam się spod idealnie miękkiej kołdry i podeszłam do ścianki na końcu mojego mieszkania. Przyłożyłam prawą rękę do ceglanej wnęki, która chwilę później się wysunęła. Zaczerpnęłam powietrza. Nie byłam tam od przeszło dziesięciu lat, kiedy zmarła była przyjaciółka.
Weszłam do małego pomieszczenia, będącego moją osobistą świątynią sentymentu. Jako, że w moim życiu nie było miejsca na czułość, szczególnie do przedmiotów, ukryłam wszystko tak, abym sama zapomniała o tym cmentarzysku. W przesuwanej szafie ze zdjęciem Nowego Jorku (co za ironia, taki sam, tyle, że 50 lat późniejszy miałam po swojej lewej stronie), zabranej z rodzinnego domu wisiały sukienki. Kobieta, którą się stałam uznałaby je za tanie. Przede wszystkim zawsze interesował mnie fakt, czy coś wygląda drogo. Były tam czarne sukienki, idealne na szkolne uroczystości. Mimowolnie przejechałam palcem po każdej po kolei. W jednej z nich tańczyłam na koniec szóstej klasy. W innej odbierałam nagrody. W tej występowałam na ważnym apelu. Ta towarzyszyła mi po zakończeniu gimnazjum. Przy tej zatrzymałam się na dłużej. Zdjęłam ją z wieszaka (taniego).
Poprawka z fizyki
Szukam mojego constans
Czegoś tak stałego, jak niezrozumienie
Do zadań z fizyki
Wynikającego z próby obliczenia
Wartości, która jest tak stała
Że nie ma potrzeby jej obliczania
Szukam gęstości wody
Albo jej wagi
Nadal pamiętam, litr i kilogram
Ale to każdy wie, o to nigdy nikt cię nie pyta
To jest niezmienne i jasne
Właśnie dlatego
Szukam mojego constans
Szukam wartości, która nie da się podzieleniu
Zmianie strony w równaniu
Która sprosta minusowi
Moja stała może być prosta
Niemożliwa do zapomnienia
(Wszyscy takie lubią)
Moja własna constans
Pod światłem taka sama jak w ciemności
Której nic nie zaskoczy
Ale na razie tyle obliczeń
Korzystam ze wzorów
ale one nie dają satysfakcji
Wyniki wychodzą złe
Niezgodne z odpowiedzią
Szukam mojego constans, bo
Ono nie potrzebuje odpowiedzi
Ono jest odpowiedzią
Czegoś tak stałego, jak niezrozumienie
Do zadań z fizyki
Wynikającego z próby obliczenia
Wartości, która jest tak stała
Że nie ma potrzeby jej obliczania
Szukam gęstości wody
Albo jej wagi
Nadal pamiętam, litr i kilogram
Ale to każdy wie, o to nigdy nikt cię nie pyta
To jest niezmienne i jasne
Właśnie dlatego
Szukam mojego constans
Szukam wartości, która nie da się podzieleniu
Zmianie strony w równaniu
Która sprosta minusowi
Moja stała może być prosta
Niemożliwa do zapomnienia
(Wszyscy takie lubią)
Moja własna constans
Pod światłem taka sama jak w ciemności
Której nic nie zaskoczy
Ale na razie tyle obliczeń
Korzystam ze wzorów
ale one nie dają satysfakcji
Wyniki wychodzą złe
Niezgodne z odpowiedzią
Szukam mojego constans, bo
Ono nie potrzebuje odpowiedzi
Ono jest odpowiedzią
poniedziałek, 9 marca 2015
Ściana
Mam bardzo piękną ścianę
Jest to ściana przenośna, może chodzić ze mną wszędzie
Waga? Jest kwestią względną,
Mniej więcej pomiędzy odrzuceniem a samotnością
Ma kolor ciemno-przeźroczysty
Pasuje do koloru moich oczu
Mam bardzo piękną ścianę, wiesz?
Jednak zza niej cię nie widzę,
Ale nie nie musisz podchodzić bliżej,
Machanie ręką też raczej nie pomoże
Bo po to jest ta ściana
Ja nie chcę cię widzieć
Ma też pewne udogodnienia
Techniczne nowinki,
Lepsze niż procesory komputera,
Który z niezwykłą dokładnością mieli twój czas.
Ty nie widzisz też mnie
Z każdym następnym dniem jestem dla ciebie
Coraz bardziej obojętna.
Coraz bardziej nie interesuje cię kim jestem
Gdzie jestem
Dlaczego jestem
Mam bardzo piękną ścianę
Odgradza to czego się boję
Od tego, co jest mi znane
Odgradza mnie od świata
Od ciebie
Sam ją zbudowałeś, wiesz?
Jesteś niebywale zdolny!
Wystarczyły słowa, gesty, ignorancja
I już jest.
Niewidzialna ściana
A za ścianą (niewidzialna)
Ja.
Opowiadanie #2
- Nie płacz. Będzie dobrze- sama nie wierzyłam we własne słowa, ale i tak głaskałam moją przyjaciółkę po ciemnych, krótkich włosach.
- Nie rozumiesz! Nic nie rozumiesz! On mnie zdradzał. Od trzech lat. Nic nie będzie dobrze, bo moje życie stoi na nietrwałych fundamentach. Nie mam pracy, własnego domu, pieniędzy. Mam czteroletnie dzieci, które już nigdy nie będą miały normalnego domu. Moje życie właśnie się rozwaliło, a ty wpierasz mi, że będzie dobrze?!
Spojrzałam na jej czerwoną od płaczu twarz, a moje nie czuło nic. Nie wiedziałam, co mam jej jeszcze powiedzieć. Miałam na sobie drogą sukienkę, w hallu leżała moja markowa torebka, pasująca do szpilek. Raz w tygodniu chodziłam do fryzjera i na manicure. Mieszkałam w wysokim apartamentowcu, stać mnie było na wszystko. Miałam kilka przyjaciółek, które z biegiem lat oddalały się ode mnie, z powodu moich częstych wyjazdów. Poza tym nie pasowałam do świata pieluch, wózków i kaszek. Od dawna nie miałam chłopaka, nie mówiąc już o poważniejszym związku. Walentynki spędzałam w drogich butikach, a kwiaty na dzień kobiet dostawałam od szefa spółki, dla której pracowałam. "Będzie dobrze" nie pasowało do sytuacji, tak samo jak ja.
- Tak, nie rozumiem- oznajmiłam beznamiętnym tonem, wpatrując się w nicość- Dlatego nie powinno mnie tu być. Wstałam, wzięłam torebkę, założyłam okulary na czoło i wyszłam z jej mieszkania, delikatnie zamykając drzwi.
***
- Tańczyć?- powtórzyłam.
- No tak, każdy musi to robić i pomyślałem, że...
- Ok, rozumiem. Tak, mogę z tobą tańczyć- akcentowałam z przyjemnością słowo, oznaczające potańcówkę na koniec podstawówki.
- Fajnie.
- Tylko nie mów, że myślałeś choć na moment o zaproszeniu kogoś innego!- przerwałam mu.
- Nie śmiałbym- odparł i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
***
Ludzie się zmieniają, wiesz? Nasze drogi są takie, jakie są, bo tak zostały ukształtowane. Dlatego nie oceniaj mnie, dlatego bo wyszłam. Wyszłam, bo miałam powód. Rozwód? Wiedziałam, że tak to się skończy. Zawsze tak jest. Przepraszam kochanie, ale mogłam pobrudzić sobie sukienkę twoimi łzami. A ona jest droższa od połowy twojego domu.
XXX
***
-Kim jesteś?! Zmieniłaś się! Udajesz kogoś, kim nigdy nie starałaś się zostać.
- No widzisz, tak to jest- oceniłam, związując długie, piękne włosy w misterny kok.
- Gdyby nie to, że umówiliśmy się rok temu, powiedziałbym, żebyś wyszła.
- To ty wyjdź, śmieszny, żałosny człowieku.
Spojrzał na mnie, a jego usta były sine z gniewu. Poprawił marynarkę, a jego twarz złagodniała po chwili.
- Wróć, wróć do mnie- poprosił.
- Ale ja tu jestem, kochanie. Stoję zaraz obok ciebie.
- Nie, jesteś o wiele dalej.
- Nie rozumiesz! Nic nie rozumiesz! On mnie zdradzał. Od trzech lat. Nic nie będzie dobrze, bo moje życie stoi na nietrwałych fundamentach. Nie mam pracy, własnego domu, pieniędzy. Mam czteroletnie dzieci, które już nigdy nie będą miały normalnego domu. Moje życie właśnie się rozwaliło, a ty wpierasz mi, że będzie dobrze?!
Spojrzałam na jej czerwoną od płaczu twarz, a moje nie czuło nic. Nie wiedziałam, co mam jej jeszcze powiedzieć. Miałam na sobie drogą sukienkę, w hallu leżała moja markowa torebka, pasująca do szpilek. Raz w tygodniu chodziłam do fryzjera i na manicure. Mieszkałam w wysokim apartamentowcu, stać mnie było na wszystko. Miałam kilka przyjaciółek, które z biegiem lat oddalały się ode mnie, z powodu moich częstych wyjazdów. Poza tym nie pasowałam do świata pieluch, wózków i kaszek. Od dawna nie miałam chłopaka, nie mówiąc już o poważniejszym związku. Walentynki spędzałam w drogich butikach, a kwiaty na dzień kobiet dostawałam od szefa spółki, dla której pracowałam. "Będzie dobrze" nie pasowało do sytuacji, tak samo jak ja.
- Tak, nie rozumiem- oznajmiłam beznamiętnym tonem, wpatrując się w nicość- Dlatego nie powinno mnie tu być. Wstałam, wzięłam torebkę, założyłam okulary na czoło i wyszłam z jej mieszkania, delikatnie zamykając drzwi.
***
- Tańczyć?- powtórzyłam.
- No tak, każdy musi to robić i pomyślałem, że...
- Ok, rozumiem. Tak, mogę z tobą tańczyć- akcentowałam z przyjemnością słowo, oznaczające potańcówkę na koniec podstawówki.
- Fajnie.
- Tylko nie mów, że myślałeś choć na moment o zaproszeniu kogoś innego!- przerwałam mu.
- Nie śmiałbym- odparł i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
***
Ludzie się zmieniają, wiesz? Nasze drogi są takie, jakie są, bo tak zostały ukształtowane. Dlatego nie oceniaj mnie, dlatego bo wyszłam. Wyszłam, bo miałam powód. Rozwód? Wiedziałam, że tak to się skończy. Zawsze tak jest. Przepraszam kochanie, ale mogłam pobrudzić sobie sukienkę twoimi łzami. A ona jest droższa od połowy twojego domu.
XXX
***
-Kim jesteś?! Zmieniłaś się! Udajesz kogoś, kim nigdy nie starałaś się zostać.
- No widzisz, tak to jest- oceniłam, związując długie, piękne włosy w misterny kok.
- Gdyby nie to, że umówiliśmy się rok temu, powiedziałbym, żebyś wyszła.
- To ty wyjdź, śmieszny, żałosny człowieku.
Spojrzał na mnie, a jego usta były sine z gniewu. Poprawił marynarkę, a jego twarz złagodniała po chwili.
- Wróć, wróć do mnie- poprosił.
- Ale ja tu jestem, kochanie. Stoję zaraz obok ciebie.
- Nie, jesteś o wiele dalej.
niedziela, 8 marca 2015
Endless, czyli o torebkach
Po pierwsze wszystkiego najlepszego dla wszystkich kobiet i dziewczyn z okazji naszego dnia!
Zdecydowałam się dzisiaj na post o torebkach, czyli tym, czego każda dziewczyna potrzebuje. Znacie to uczucie, kiedy musicie szybko się spakować, dlatego wrzucacie do środka wszystko, co może się przydać, w rezultacie nosząc ciężką torebkę pełną niepotrzebnych rzeczy? Po dzisiejszym poście koniec z tym!
Co powinnaś nosić zawsze?
Z mojego doświadczenia wynika, że zawsze najbardziej dotkliwie odczuwam brak chusteczek do nosa. Jest to nasz must-have, czy masz katar, czy nie. Zwykle nie ruszam się też bez telefonu. Nie jest to spowodowane uzależnieniem, ale po prostu czuję się bezpiecznie. Pamiętaj, że jeśli coś by ci się stało, ktoś może powiadomić twoją rodzinę, gdy będzie znał numer. Nie maluję się, dlatego nie noszę wielkiej kosmetyczki, ale zawsze dbam, aby w mojej torebce/plecaku znalazła się pomadka do ust. Jeśli chcesz wyglądać ładnie, nawet bez błyszczyka zadbaj o to, by twoje usta nie były suche i popękane. Moim numerem jeden jest eos, który, choć na początku nie zachwycał, okazał się wydajny i efektywny. Zwykła nivea też jest dobra, nie potrzebujesz nie wiadomo czego ;).
Mała torebka
Małe torebki są największą miłością mojego życia. Potrafię zmieścić do nich wszystko (z głową). Nadają się do teatru, czy nawet podczas zwiedzania miasta. Oprócz zestawu must have polecam:
- błyszczyk (do teatru, na imprezę),
- okulary przeciwsłoneczne.
-mały aparat,
-książkę (do moich małych torebek ZAWSZE się mieszczą)
- portfel
Przy tym punkcie chciałam się na chwilę zatrzymać. Mój ulubiony portfel jest za duży na małą torebkę (względnie, i tak go noszę), dlatego nie polecam większych do małych torebek (szczególnie przy podróżowaniu).
Duża torebka
Wielkość: nieokreślona
Waga: Za ciężka
Znacie to uczucie? Kiedy po wycieczce do Londynu myślałam, że moje ręce odmówią współpracy ustaliłam dwie rzeczy, w przypadku kiedy twoja torebka jest za ciężka- albo pakujesz się w plecak, albo odchudzasz torbę. Nie potrzebujesz tych wszystkich rzeczy, które tam pakujesz! Jeśli wyjeżdżasz w podróż z torbą, zrób sobie plan, a nie wrzucaj chaotycznie przedmioty. Myśl, o tym, gdzie się wybierasz, co tam dostaniesz, a co jest niezbędne.
Potrzebuję nowej torby:
Jeśli w twoim domu jest za dużo torebek, które nie są przez ciebie używane, pozbądź się ich. A następnym razem przed wyborem POMYŚL. Czy torebka jest funkcjonalna (zmieścisz do niej, wszystko, co jest potrzebne), uniwersalna (pasuje ci do jednej kurtki, w której akurat przyszłaś?), ładna (podoba ci się?). Jeżeli którykolwiek z punktów jest niespełniony, odpuść kupno i postaw na coś, co w 100% cię zadowoli.
Kupujcie z głową!
Zdecydowałam się dzisiaj na post o torebkach, czyli tym, czego każda dziewczyna potrzebuje. Znacie to uczucie, kiedy musicie szybko się spakować, dlatego wrzucacie do środka wszystko, co może się przydać, w rezultacie nosząc ciężką torebkę pełną niepotrzebnych rzeczy? Po dzisiejszym poście koniec z tym!
Co powinnaś nosić zawsze?
Z mojego doświadczenia wynika, że zawsze najbardziej dotkliwie odczuwam brak chusteczek do nosa. Jest to nasz must-have, czy masz katar, czy nie. Zwykle nie ruszam się też bez telefonu. Nie jest to spowodowane uzależnieniem, ale po prostu czuję się bezpiecznie. Pamiętaj, że jeśli coś by ci się stało, ktoś może powiadomić twoją rodzinę, gdy będzie znał numer. Nie maluję się, dlatego nie noszę wielkiej kosmetyczki, ale zawsze dbam, aby w mojej torebce/plecaku znalazła się pomadka do ust. Jeśli chcesz wyglądać ładnie, nawet bez błyszczyka zadbaj o to, by twoje usta nie były suche i popękane. Moim numerem jeden jest eos, który, choć na początku nie zachwycał, okazał się wydajny i efektywny. Zwykła nivea też jest dobra, nie potrzebujesz nie wiadomo czego ;).
Mała torebka
Małe torebki są największą miłością mojego życia. Potrafię zmieścić do nich wszystko (z głową). Nadają się do teatru, czy nawet podczas zwiedzania miasta. Oprócz zestawu must have polecam:
- błyszczyk (do teatru, na imprezę),
- okulary przeciwsłoneczne.
-mały aparat,
-książkę (do moich małych torebek ZAWSZE się mieszczą)
- portfel
Przy tym punkcie chciałam się na chwilę zatrzymać. Mój ulubiony portfel jest za duży na małą torebkę (względnie, i tak go noszę), dlatego nie polecam większych do małych torebek (szczególnie przy podróżowaniu).
Duża torebka
Wielkość: nieokreślona
Waga: Za ciężka
Znacie to uczucie? Kiedy po wycieczce do Londynu myślałam, że moje ręce odmówią współpracy ustaliłam dwie rzeczy, w przypadku kiedy twoja torebka jest za ciężka- albo pakujesz się w plecak, albo odchudzasz torbę. Nie potrzebujesz tych wszystkich rzeczy, które tam pakujesz! Jeśli wyjeżdżasz w podróż z torbą, zrób sobie plan, a nie wrzucaj chaotycznie przedmioty. Myśl, o tym, gdzie się wybierasz, co tam dostaniesz, a co jest niezbędne.
Potrzebuję nowej torby:
Jeśli w twoim domu jest za dużo torebek, które nie są przez ciebie używane, pozbądź się ich. A następnym razem przed wyborem POMYŚL. Czy torebka jest funkcjonalna (zmieścisz do niej, wszystko, co jest potrzebne), uniwersalna (pasuje ci do jednej kurtki, w której akurat przyszłaś?), ładna (podoba ci się?). Jeżeli którykolwiek z punktów jest niespełniony, odpuść kupno i postaw na coś, co w 100% cię zadowoli.
Kupujcie z głową!
poniedziałek, 2 marca 2015
Nowa seria opowiadań
Kochana czytelniczko! We wstępie muszę zaznaczyć, iż od dzieciństwa jesteśmy okłamywane. Zaczyna się idyllicznym obrazkiem rycerza na białym koniu (pranym w Perwollu) i księżniczki w wieży. On ją ratuje, zabija smoka, daje w łapę ojcu i bierze dziewczynę, a ona jest przeszczęśliwa.
To kłamstwo. Mężczyźni nie jeżdżą konno, a jeśli jeżdżą to albo są strasznymi snobami, albo mieszkają na preriach Ameryki Północnej i za bardzo ich nie obchodzi twoje jestestwo. Biały koń jest niepraktyczny i zanim królewicz by dojechał, on już byłby cały w błocie, liściach i innych brzydkich sprawach, o których bajki nie wspominają. Poza tym, czy ty naprawdę myślisz, że z miliona wierz wybrałby właśnie twoją, księżniczko? Dlaczego niby? Ostatnia rzecz. Nagle się w sobie zakochujecie? Jak, dlaczego? A co jak ma brzydką twarz, albo nie lubi twojej ulubionej kapeli? Nadal jesteś taka radosna?
Żaden rycerz ani królewicz cię nie uratuje, kochanie. Możesz już zejść na ziemię.
***
Był to dzień ślubu, o którym zawsze marzyłam. Miałam na sobie piękną suknię, po ceremonii czekało mnie wesele, a otaczałam się ludźmi, z którymi znałam się od dzieciństwa. Przygotowania trwały miesiące, aż w końcu siedziałam na swoim przygotowanym miejscu przed ołtarzem.
Lekko zasłaniana przez pannę młodą- moją ukochaną przyjaciółkę. Po przekątnej siedział mężczyzna(jak to dziwnie brzmi), którego znałam od momentu rozpoczęcia edukacji. Ten typ, który ciągnął za kucyki, wyśmiewał się, zabierał czapkę i podstawiał nogi. Nie wiem, jaki jest teraz, mam nadzieję, że nie ciągnie mojej przyjaciółki za włosy. Z mojego lewego boku siedzi tajemniczy mężczyzna. Nie wiem skąd pan młody go wziął, ale nie zmienia to faktu, że jest naprawdę przystojny.
Szkoda, że nie jest to On. Nie tak się umawialiśmy.
***
- Chciałbyś mieć kiedyś żonę?- zapytałam, mając skryte nadzieje, że mi się oświadczy, uciekniemy i nie skończymy czwartej klasy szkoły podstawowej.
- Dziewczyny są głupie. Głośne i brzydkie. Lubią różowy.
- A ja?
- Nie wiem, czy go lubisz, chyba tak. Masz jedną różową bluzkę.
- Ja też jestem dziewczyną!
Spojrzał na mnie, jakby zobaczył ducha i powiedział, że ja się nie liczę. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Ja to jeszcze nie wiem. Chciałabym być mamą. Ale musisz znaleźć sobie męża.
- Nie musisz. Możesz zaadoptować dziecko albo poprosić mężczyznę, żeby był ojcem twojego dziecka.
- Ale ja tak nie chcę- skrzywiłam się.- Nie rozumiesz.
On się tylko zaśmiał, ale wtedy jego mama zawołała nas na kolację.
Wtedy wszystko było proste.
niedziela, 1 marca 2015
'Cause it's all about fashion, baby
Niedziela wieczór. Podręczniki zamknięte, oczy nadal podkrążone, czuć kwiatowy balsam do ciała. Bezczas. Jutro znowu bieganina się zacznie, szkoła ruszy swoim zwyczajowym rytmem, po to aby złapać oddech w kolejny piątek.
Dawno nie dodałam, żadnego wpisu. Po tym tygodniu powinno się to poprawić. Stwierdziłam również, że mój artykuł Read&Watch jest wyjątkowo nieskładny i obraża utwory, które opisuje złym stylem wypowiedzi.
Mamy czas, wdech, uśmiech.
Moja decyzja.
Blog stanie się trochę bardziej "modowy". Nie mam weny na żadne opowiadani, więc to na razie odłożę. Pobawię się za to w codzienne stylizacje, może spotęguje to ilość postów. Trzymajcie kciuki.
Wierzę w modę, wierzę, że to co ubieramy jest częścią nas. Że jest sztuką. Nie musi kosztować wielkich pieniędzy i nie musi oznaczać cotygodniowych zakupów. Moda to wyobraźnia. To sposób w jaki zestawiasz to, co masz. To matematyka i ilość obliczeń- ile rzeczy do siebie pasuje.
Moda to TY. To ty rządzisz.
Na początku otwórz swoją szafę. Możesz pożegnać się z bluzką, którą dostałaś, ale nie za bardzo przypadła ci do gustu. Spodnie, które pogrubiają twoje uda, dlatego ciągle leżą na dnie też powinny stamtąd wyjść. Wszystko posortuj- skarpety do skarpet, spódnice do spódnic. Twoja garderoba mówi o tobie więcej, niż się spodziewasz. Dbaj o nią.
Gdy pomachałaś już ubraniom, które nie nosisz pomyśl. Co z czym nosisz. Dlaczego? Przecież może być inaczej. Sama decyduj i zmieniaj. Nie masz jeszcze pracy, dzieci, zobowiązań. Możesz nosić to, co ci się podoba.
To był początek, nasza przygoda dopiero się zaczyna :)
M.
Dawno nie dodałam, żadnego wpisu. Po tym tygodniu powinno się to poprawić. Stwierdziłam również, że mój artykuł Read&Watch jest wyjątkowo nieskładny i obraża utwory, które opisuje złym stylem wypowiedzi.
Mamy czas, wdech, uśmiech.
Moja decyzja.
Blog stanie się trochę bardziej "modowy". Nie mam weny na żadne opowiadani, więc to na razie odłożę. Pobawię się za to w codzienne stylizacje, może spotęguje to ilość postów. Trzymajcie kciuki.
Wierzę w modę, wierzę, że to co ubieramy jest częścią nas. Że jest sztuką. Nie musi kosztować wielkich pieniędzy i nie musi oznaczać cotygodniowych zakupów. Moda to wyobraźnia. To sposób w jaki zestawiasz to, co masz. To matematyka i ilość obliczeń- ile rzeczy do siebie pasuje.
Moda to TY. To ty rządzisz.
Na początku otwórz swoją szafę. Możesz pożegnać się z bluzką, którą dostałaś, ale nie za bardzo przypadła ci do gustu. Spodnie, które pogrubiają twoje uda, dlatego ciągle leżą na dnie też powinny stamtąd wyjść. Wszystko posortuj- skarpety do skarpet, spódnice do spódnic. Twoja garderoba mówi o tobie więcej, niż się spodziewasz. Dbaj o nią.
Gdy pomachałaś już ubraniom, które nie nosisz pomyśl. Co z czym nosisz. Dlaczego? Przecież może być inaczej. Sama decyduj i zmieniaj. Nie masz jeszcze pracy, dzieci, zobowiązań. Możesz nosić to, co ci się podoba.
To był początek, nasza przygoda dopiero się zaczyna :)
M.
niedziela, 22 lutego 2015
What a busy life!
Kochani,
Przepraszam, że posty nie są dodawane już z taką częstotliwością. Nie oznacza to jednak, że powinnam zamknąć bloga. Nauczyłam się tego w ostatnich dniach- czasami nie warto kończyć, ostentacyjnie trzaskać drzwiami. Jeżeli coś jest dla nas ważne doceniajmy to i próbujmy to naprawić.
Nie pisałam, bo ostatnie dni spędzałam na naprawdę ostrej nauce ;). Jeżeli chce się coś osiągnąć, musimy o to zawalczyć, nic nie przychodzi samo.
Chciałam wprowadzić na blogu dział Read&Watch dotyczący najlepszych książek miesiąca i filmów, które w tym czasie oglądałam. Będą to zatem posty obszerne, może rozdzielane na dwa, po połowie miesiąca; mam nadzieję, że przypadną wam do gustu :).
Naprawdę zamierzam zamieścić jakiegoś sensownego posta, moja głowa już nie wytrzymuje ilości pomysłów. Może spróbuję nad tym popracować na wtorkowej informatyce...
Dla miłośników Imagine Dragons->Ich nowa płyta
Recenzję dodam, jak trochę się jej nasłucham.
Przepraszam za ten chaos.
Do zobaczenia!
Przepraszam, że posty nie są dodawane już z taką częstotliwością. Nie oznacza to jednak, że powinnam zamknąć bloga. Nauczyłam się tego w ostatnich dniach- czasami nie warto kończyć, ostentacyjnie trzaskać drzwiami. Jeżeli coś jest dla nas ważne doceniajmy to i próbujmy to naprawić.
Nie pisałam, bo ostatnie dni spędzałam na naprawdę ostrej nauce ;). Jeżeli chce się coś osiągnąć, musimy o to zawalczyć, nic nie przychodzi samo.
Chciałam wprowadzić na blogu dział Read&Watch dotyczący najlepszych książek miesiąca i filmów, które w tym czasie oglądałam. Będą to zatem posty obszerne, może rozdzielane na dwa, po połowie miesiąca; mam nadzieję, że przypadną wam do gustu :).
Naprawdę zamierzam zamieścić jakiegoś sensownego posta, moja głowa już nie wytrzymuje ilości pomysłów. Może spróbuję nad tym popracować na wtorkowej informatyce...
Dla miłośników Imagine Dragons->Ich nowa płyta
Recenzję dodam, jak trochę się jej nasłucham.
Przepraszam za ten chaos.
Do zobaczenia!
niedziela, 15 lutego 2015
Walentynki, walentynki i po walentynkach
Jak co roku o tej porze dopadło nas cudowne święto Walentynek, kojarzone głównie z wymienianiem się kartkami w kształcie serc, lipnymi plakatami w galeriach handlowych i bukietami róż. Wiele osób nie lubi tego święta, bo przypomina o własnej samotności. W kinie można zobaczyć tylko "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" oraz przytulające się pary.
Ale ten dzień nie musi oznaczać wykonywania jednego z dwóch przeciwieństw- spotykania się z drugą połówką albo płakania i jedzenia lodów ;).
Można zamienić go w dzień dla siebie. Od dawna chciałaś wybrać się na zakupy? Dokończyć książkę? Obejrzeć film? Przejść się tam, gdzie jeszcze nie byłaś?
Jeśli nie masz z kim spędzić Walentynek, to nie koniec świata ;). To tylko kolejny dzień, taki jak wszystkie. Odnosi się do miłości, ale jeżeli chcesz kogoś kochać najpierw musisz zacząć od siebie.
A może macie odłożone jakieś oszczędności i warto zainwestować w jakiś prezent dla siebie? Czasami wystarczy tylko pięknie pachnący krem, dobra książka lub nowa płyta lub dobra książka i świat staje się lepszy :)
Miłego weekendu!
Ale ten dzień nie musi oznaczać wykonywania jednego z dwóch przeciwieństw- spotykania się z drugą połówką albo płakania i jedzenia lodów ;).
Można zamienić go w dzień dla siebie. Od dawna chciałaś wybrać się na zakupy? Dokończyć książkę? Obejrzeć film? Przejść się tam, gdzie jeszcze nie byłaś?
Jeśli nie masz z kim spędzić Walentynek, to nie koniec świata ;). To tylko kolejny dzień, taki jak wszystkie. Odnosi się do miłości, ale jeżeli chcesz kogoś kochać najpierw musisz zacząć od siebie.
A może macie odłożone jakieś oszczędności i warto zainwestować w jakiś prezent dla siebie? Czasami wystarczy tylko pięknie pachnący krem, dobra książka lub nowa płyta lub dobra książka i świat staje się lepszy :)
Miłego weekendu!
niedziela, 1 lutego 2015
Postanowienia noworoczne? Mamy luty!
Dobry wieczór!
Dzisiaj miałam ostatni dzień ferii, co pogoda wynagrodziła pięknym słońcem. Po raz pierwszy od tygodnia wybrałam się na naprawdę długi zimowy spacer, ciesząc się namiastką śniegu skrzypiącą pod nogami, świeżością powietrza i ciepłem. Natchnęło mnie to dużym optymizmem. Po powrocie przez przypadek trafiłam na tzw "bucket lists", "100 things before I die". Są to postanowienia poczyniane prze ludzi, zazwyczaj młodych. Czym różnią się od postanowień noworocznych? Moim zdaniem są bardziej kreatywne i długoterminowe. W tym poście chciałabym zamieścić te, które najbardziej mi się podobają, inspirują.
Mam nadzieję, że Was zmotywowałam :).
Dzisiaj miałam ostatni dzień ferii, co pogoda wynagrodziła pięknym słońcem. Po raz pierwszy od tygodnia wybrałam się na naprawdę długi zimowy spacer, ciesząc się namiastką śniegu skrzypiącą pod nogami, świeżością powietrza i ciepłem. Natchnęło mnie to dużym optymizmem. Po powrocie przez przypadek trafiłam na tzw "bucket lists", "100 things before I die". Są to postanowienia poczyniane prze ludzi, zazwyczaj młodych. Czym różnią się od postanowień noworocznych? Moim zdaniem są bardziej kreatywne i długoterminowe. W tym poście chciałabym zamieścić te, które najbardziej mi się podobają, inspirują.
Mam nadzieję, że Was zmotywowałam :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)