Strony

niedziela, 30 marca 2014

A.H.B- Kim ona jest?!(5)

Staliśmy na moście, a ona gapiła się na mnie tymi swoimi zimozielonymi oczyma. Z jej rzęs spływał tusz, policzki miały przez to szaro-czarny odcień. Włosy zwisały w mokrych strąkach po dwóch stronach twarzy. Miała minę jakby za chwilę miała ochotę mnie zrzucić z mostu.
Była wściekła.
- Chcesz mi dopiec?! Znowu kopnąć?! Będziesz tłumaczył jak się ustawia piłkę czy robił ze mnie idiotkę?!- jej oczy dosłownie paliły się od wściekłości.
- Myślałem...
- Zdarza się. Nawet komuś tak zarozumiałemu jak ty- w tym momencie mierzyła mnie jeszcze chwilę wzrokiem i wybuchła płaczem. To było coś rozdzierającego serce. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak płakał. W tym było słychać ból, bezsilność... Przerodzoną z niedawnej wściekłości. Oparła się o murek i zjechała do pozycji klęczek. Z trudem łapała powietrze, a tusz spływał wartkimi strumieniami.
- Przepraszam- przyklęknąłem i złapałem ją za rękę.- Nie będę już tak więcej.
- Nie o ciebie przecież chodzi- wypowiedziała krztusząc się własnym łzami.
- To o co?!- podniosłem jej podbródek. Ona nic nie powiedziała, tylko oparła głowę na moim ramieniu. Zacząłem ją głaskać po plecach.
- No już, piłkarko, nie płacz. Bo przyjdzie twój chłopak i mi wleje za to, że cię głaszczę.
- Nie mam chłopaka- wychlipała.
Brawo idioto!- pogratulowałem sobie w myślach.
- Ja też nie- spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.- No co?! To prawda. Dziewczyny zresztą też nie. Nie lubię dziewczyn. Nie żebym był gejem, bo tak to może zabrzmieć- znowu się uśmiechnęła.
- Rozumiem- powiedziała patrząc na mnie swoimi bezsilnymi oczyma.- Ja też już nie lubię dziewczyn.
- Przeszłaś na dobrą stronę tęczy?- uniosłem brwi.
- Nie. Ja nie lubię nikogo- jej twarz znowu zgasła, schowana w ramionach, które miarowo unosiły się i opadały.- Ty nie zrozumiesz. Masz rodzinę, grupę przyjaciół, po lekcjach twoje życie nie zamiera, w ciągu nich też nie. Idź już lepiej. Pada. Przeziębisz się. Znienawidzisz mnie jeszcze bardziej- wstrząśnięta własnym płaczem upadła na ziemię- Idź, idź, idź.
Skulona leżała. Domyśliłem się po co przyszła nad rzekę. Dlaczego stała na moście.
Dlaczego zrozpaczeni ludzie stają na moście?
Cholera. Wziąłem ją na ręce, nawet specjalnie się nie wyrywała i zaniosłem ją do domu.
Biedna, zrozpaczona dziewczyna.
Każdy skrywał sekrety, ale jej był o wiele większy.
Dopiero miałem się o nich dowiedzieć.
Ale na razie śpi, na moim łóżku.
Nie, spokojnie ja siedzę na krześle i podaję jej tabletki.
Biedna, zagubiona dziewczyna.

4 komentarze:

  1. Cóż za tragizm.
    Do Hosta: Co powiedzieli Twoi rodzice, kiedy wniosłeś ją do domu w opłakanym stanie, na rękach, w płaszczu i po prostu poszedłeś do sojego pokoju, po drodze zostawiając swojej matce zakupy?!?!?!?!
    Ciekawe co dalej? Popełni samobójstwo przy okazji mordując Hosta? A może to Host odda za nią życie i uzna, że jest{życie} zbyt wan, żeby je marnować? Czy to ona go uratuje, ginąc? Wypadek na torach pociągu? Czy samochodowy?
    PISZ BO NAŚLĘ NA CIEBIE ZUBELKA!!!
    Dobra, wracam do nauki Bardzo Skróconej Pieśni Świętojańskiej o Sobótce Jana Kochanowskiego

    OdpowiedzUsuń
  2. PS Wreszcie czytelna czcionka :P

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. O rodzicach bedzie w następnej części, nie martw sie, pamietam.
    2. Napiszę cz.6 na zajarcie jutro :*

    OdpowiedzUsuń