Wiem, że gdy na początku roku wchodziła po schodkach na scenę trzymał ją za rękę jakiś dryblas o zmierzwionych włosach. A może mi się wydawało? Nie, pamiętam dobrze! Fila zagwizdał cichutko, a Mayson cmoknął.
Raz wpadłem na nią na korytarzu. Z tego co pamiętam, upuściła książkę. Podniosłem ją (w sensie książkę), a ona uśmiechnęła się do mnie lekko pogardliwie.
W tym miejscu kończą się moje dotychczasowe spotkania z tą dziewczyną.
Mogę jeszcze pobieżnie opisać ewolucję jej fryzury- na początku gimnazjum nosiła mocno upięty, długi warkocz, związany na końcu jakąś gumką. Przed wakacjami ścięła włosy. Miały długość podobną do mojej. W odróżnieniu od warkocza, wystawały na wszystkie strony. Moim zdaniem wyglądała gorzej. Dodało jej to jednak jakiś czynnik, dzięki któremu stała się rozpoznawalna. Na początku tego roku szkolnego dyrektor wytłumaczył nam, że przekazała włosy na peruki.
Wtedy nasze spotkania spotkały się przez chwilę. Miała ogromne oczy. Być może było to tylko złudzenie wywołane tak krótkimi włosami. Próbowałem zidentyfikować ich kolor. W pierwszym odczuciu były zielone. Gdy przekrzywiała lekko głowę nabierały też stalowego odcieniu. Była w nich uśpiona duma i... Siła. Siła i wytrwałość jakiej nigdy wcześniej nie widziałem w żadnych oczach.
Teraz należą się Wam, moi drodzy czytelnicy drobne wyjaśnienia, dlaczego opisuję tę dziewczynę. Musicie jednak uzbroić się w cierpliwość. Przytoczę kolejną marną historyjkę.
W ramach znienawidzonych przeze mnie zajęć sztuki musieliśmy zrobić projekt o wybranym (przez nauczycielkę, a jakże) malarzu. Panna Jackson- starsza, wysuszona kobiecina o zbyt dobrym słuchu jak na swój wiek, dobierała nas również w pary.
Nasze klasy liczą 21 osób (nie pytajcie o sens).
Zgadnijcie kto był dwudziestą pierwszą osobą w naszej klasie.
Bingo.
A teraz pomyślicie, kto zajmował to stanowisko w równoległej klasie.
Jacy wy sprytni!
Dziewczyna podeszła do mnie na przerwie. Był już koniec zimy, mniej więcej początek marca. Jej włosy sięgały mniej więcej za ucho. Oczy nadal były ogromne. Okazało się też, że nosi wielkie okulary w czarnych oprawach.
Bingo, nie sprawiały, że stawała się brzydsza.
Spojrzałem na nią z politowaniem. Być może nie znała jeszcze hierarchii szkoły.
Od zawsze wiadomo było, że piłkarze reprezentacji Jacksonville nie mają obowiązku się uczyć, a tym bardziej robić prac z przedmiotu (wymowny wzrok na plan lekcji) 'historia sztuki'.
Jak najdelikatniej potrafiłem, wytłumaczyłem jej na czym będzie polegała moja rola w tworzeniu projektu (to nie była długa rozmowa).
Wtedy powiedziała, że zasada dotyczy chyba tylko gości, którzy UMIEJĄ (podkreślenie) grać.
Później tylko ten kpiący uśmieszek.
Tak, doszliśmy już do momentu, w którym ją kopnąłem.
Zgadnijcie kto rozmasowywał piszczel przez następny tydzień.
Bingo.
Mogę jeszcze pobieżnie opisać ewolucję jej fryzury- na początku gimnazjum nosiła mocno upięty, długi warkocz, związany na końcu jakąś gumką. Przed wakacjami ścięła włosy. Miały długość podobną do mojej. W odróżnieniu od warkocza, wystawały na wszystkie strony. Moim zdaniem wyglądała gorzej. Dodało jej to jednak jakiś czynnik, dzięki któremu stała się rozpoznawalna. Na początku tego roku szkolnego dyrektor wytłumaczył nam, że przekazała włosy na peruki.
Wtedy nasze spotkania spotkały się przez chwilę. Miała ogromne oczy. Być może było to tylko złudzenie wywołane tak krótkimi włosami. Próbowałem zidentyfikować ich kolor. W pierwszym odczuciu były zielone. Gdy przekrzywiała lekko głowę nabierały też stalowego odcieniu. Była w nich uśpiona duma i... Siła. Siła i wytrwałość jakiej nigdy wcześniej nie widziałem w żadnych oczach.
Teraz należą się Wam, moi drodzy czytelnicy drobne wyjaśnienia, dlaczego opisuję tę dziewczynę. Musicie jednak uzbroić się w cierpliwość. Przytoczę kolejną marną historyjkę.
W ramach znienawidzonych przeze mnie zajęć sztuki musieliśmy zrobić projekt o wybranym (przez nauczycielkę, a jakże) malarzu. Panna Jackson- starsza, wysuszona kobiecina o zbyt dobrym słuchu jak na swój wiek, dobierała nas również w pary.
Nasze klasy liczą 21 osób (nie pytajcie o sens).
Zgadnijcie kto był dwudziestą pierwszą osobą w naszej klasie.
Bingo.
A teraz pomyślicie, kto zajmował to stanowisko w równoległej klasie.
Jacy wy sprytni!
Dziewczyna podeszła do mnie na przerwie. Był już koniec zimy, mniej więcej początek marca. Jej włosy sięgały mniej więcej za ucho. Oczy nadal były ogromne. Okazało się też, że nosi wielkie okulary w czarnych oprawach.
Bingo, nie sprawiały, że stawała się brzydsza.
Spojrzałem na nią z politowaniem. Być może nie znała jeszcze hierarchii szkoły.
Od zawsze wiadomo było, że piłkarze reprezentacji Jacksonville nie mają obowiązku się uczyć, a tym bardziej robić prac z przedmiotu (wymowny wzrok na plan lekcji) 'historia sztuki'.
Jak najdelikatniej potrafiłem, wytłumaczyłem jej na czym będzie polegała moja rola w tworzeniu projektu (to nie była długa rozmowa).
Wtedy powiedziała, że zasada dotyczy chyba tylko gości, którzy UMIEJĄ (podkreślenie) grać.
Później tylko ten kpiący uśmieszek.
Tak, doszliśmy już do momentu, w którym ją kopnąłem.
Zgadnijcie kto rozmasowywał piszczel przez następny tydzień.
Bingo.
Ta dziewczyna niektórymi cechami trochę, podkreślam - TROCHĘ, przypomina mnie... Tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie dalej - mamy młodego Brytyjczyka (bo po co Amerykaninowi piłka z EURO), który próbuje wywieść w pole nieugiętą "kujonkę'(jakby to nazwali nasi koledzy)?
Na twoim miejscu nazywałabym rozdziały, a ten nazywałby się "Bingo" :)
Pozdrawiam
Kumpel