Strony

piątek, 18 kwietnia 2014

A.H.B.- Nierandka (10)

Przyszła bardzo szybko. Trzymała termos i dwa tekturowe kubki. Sama zarzuciła na sukienkę zbyt dużą bluzę, a drugą trzymała na ramieniu. Jasne, poskręcane włosy rozjaśniały jej twarz. Usiadła koło mnie, nalała herbaty i podała mi bluzę. Ciepły, wygodny kangurek. 
- Chciałbyś wiedzieć, prawda?- patrzyła w rzekę hipnotycznymi, zielonymi oczyma, które rzucały srebrne błyski.
- Jeśli nie chcesz, nie mów- odpowiedziałem niepewnym tonem- myślę jednak, że będzie ci łatwiej jeśli powiesz.
- Host Barey troszczący się o coś więcej niż zestawienie bluzki z dżinsami- pokręciła głową.- Bezcenne.
- Nie znasz mnie.
- Host, znam ludzi bardzo dobrze.
- Możesz się mylić.
- Nie umiem się mylić.
Zapadła pełna napięcia cisza. Co ona o mnie myśli? Co ona wie? Co wiedzą inni?
- Gardzisz mną, prawda?- bardziej oznajmiłem niż pytałem.- Uważasz mnie za pedała, zarozumialca z żałosnej ligi. Nie oceniaj mnie jednak tak pochopnie. Nie znasz mnie, cholera jasna!- podniosłem głos.
Cisza
- Nie jestem zły.
- Ja nic jeszcze nie powiedziałam, Hoście Barey'u, a ty już wystwiasz opinię.
Lubię cię. A ja naprawdę nie lubię dużej ilości ludzi.
- Dlaczego się ze mną zadajesz?
- Bo wyniosłeś mnie z rzeki.
- Proszę bardzo, możesz już iść-odbirknąłem.
- Nie chcę.
Wtedy przełożyła kubek do lewej ręki i oparła głowę na moim ramieniu. Objąłem ją. Nie wiem dlaczego. Odruch.
- Ale nie jesteśmy zakochani, pamiętaj.
- Broń Boże!- zapewniłem.
- Moi rodzice myśleli, że będę chłopcem. Chcieli chłopca- zaczęła powoli.- Zbudowali dom, a w nim specjalny pokój dla małego piłkarza. Przeczucia jednak myliły. Matka zmarła przy porodzie. Nie znałam jej. Ojciec nie chciał słyszeć, żebym grała w piłkę. Wychwywał mnie jak dziewczynkę. Był naprawdę fantastycznym człowiekiem. Spędziliśmy naprawdę piękne dzieciństwo. Byłam jego księżniczką- przylgnęła do mnie mocniej, a może tylko mi się wydawało.
- Byłaś?
- Mój ojciec zginął w wypadku samolotu cztery lata temu. Miałam dziesięć lat.
- A ja zapytałem się czy twój tata nie będzie zły za bluzę.- zmieszałem się.
- Nie byłby- zapewniła i kontynuowała- Z Rubbenville przeniosłam się tu. Tu mieszkał szef mojego ojca. Pan Jeckins.
Kojarzyłem to nazwisko.
Bingo.
- Tak się nazywa twój chłopak.
- Mój były- sprostowała.
Zaadaptował mnie. Miał córkę, Evianę. Starszą ode mnie o dwa lata. To ona podkradała pieniądze ojca. Jeździłyśmy na mecze. Ona miała wiele przywilejów... Uczyła mnie reprezentacja. Raz zniknęłyśmy na miesiąc. Byłyśmy dla siebie jak siostry. Ona była naprawdę piękna, wiesz? Spodobała by ci się.
- Uważasz mnie za pedała.
- Wcale nie.
- Wcale tak. Znam plotki o Hoście, który nie miał nigdy dziewczyny. Miałem. Dziewczyny za mną jednak najwyraźniej nie przepadają.
Spojrzała na mnie tym swoim uśmieszkiem. Tajemnicze stalowe oczy coś ukrywały.
- Eviana też już nie żyje. Zmarła na raka. To dla niej ścięłam włosy. Przegrała- jej głos był bezbarwny. Objąłem ją mocniej.
- Jesteś cholernie dzielna, wiesz?
- To nie koniec, najlepsze na deser.
Chodziłam z jej kuzynem, nie byli rodzeństwem. Rodzice stwierdzili, że jesteśmy piękną parą. To mi pomogło przetrwać czas po śmierci Eviany.
Wczoraj- głos jej się złamał- Wyzanł, że to wszystko było opłacone przez mojego przyszywanego ojca. Psycholog? Rozumiesz?! Lepsze niż psycholog. Pierwszy raz od trzech lat poczułam się kochana. On ma teraz na dom. Dom! Rozumiesz ile on brał kasy?!- płakała. Mogłam skończyć to całe cholerne życie! Koszmar mógł się skończyć. Dlatego błagam, nie próbuj mnie kochać. Jestem tykającą bombą. Rozniosę cię na strzępy. Nie wiem kiedy wybuchnę- położyła się na moich kolanach. Delikatnie głaskałem jej plecy.
- Nie pozbędziesz się mnie. Nie dlatego, że zamierzam cię kochać, a troszczę się o ciebie. Już nikt cię nie skrzywdzi. Nigdy. Obiecuję.
Wtedy wybuchła najsmutniejszym płaczem jaki słyszałem.
- Host, ja mam tydzień. Za tydzień przenoszę się do Londynu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz