- Masz gumkę do włosów?- zapytała po chwili najoczywistszym tonem, jakbym wyglądał na osobę, która notorycznie związuje włosy gumką. Zwinęła je w kulkę i podniosła na chwilę.
- Jasne. Dziesięć- udałem, że grzebię w spodniach- Przepraszam, nie w tych.
- Zdarza się- spojrzała na mnie z empatią.
- Wiem!- krzyknąłem i podszedłem do wieszaka z sukienkami. Matka zawsze zapinała po jednej z tych swoich wsuwek, zasuwek, spineczek, jak to się zwie na brzegu kreacji. Wygodne.
Odpiąłem dwie z krawędzi i podałem je dziewczynie. Ona odwróciła się do mnie z plecami i magicznym sposobem związała włosy w foremny koczek.
Jak?!
Jej trening był bardzo skuteczny, gdyż korygował złe nawyki. W środku dnia poszliśmy na oranżadę (ja stawiałem). Skończyliśmy około 16. Obydwoje byliśmy okrutnie zmęczeni, spoceni i mieliśmy dość.
- Chodźmy do rzeki- zaproponowałem
- Chyba cię pogięło- wydyszała.
- Kto ostatni na brzegu stawia mi...
Wtedy zerwaliśmy się równo i w końcu wyszło na to, że to ja musiałbym jej coś fundować.
Zdjąłem koszulkę i wskoczyłem do wody.
O cholera, jaka zimna. Musiałem udawać jednak, że jest super ciepła, chociaż moje usta prawdopodobnie zrobiły się już fioletowe.
Usiadła na brzegu, zdjęła buty i skarpety, później zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów.
Zdjęła sukienkę. Wszystkie jej żebra były widoczne jak na dłoni. Wyglądała jakby nic nie jadła od bardzo dawna. Uda nienaturalnie się wykrzywiały.
Sukienki wszystko kryły.
- Nie gap się, zboczeńcu- zawołała i wskoczyła.
Pisk. Moje uszy. Zaczęła chlapać we mnie, a może próbowała po prostu utrzymać się na powierzchni.
W końcu chwyciłem ją w ręce i wzniosłem trochę nad wodę. Złapała oddech lecz była wyczerpana. Zaczęliśmy się śmiać. Dygocząc z zimna wyszliśmy na brzeg. Nasze ubrania były przemoczone z potu, dlatego wpadłem na pomysł, żeby dać jej inną sukienkę matki. Włożyła śliczną, czerwoną bez ramiączek, z talią. Sięgała mniej więcej do kolan. Rozpuściła włosy. Mokre od wody. Dygotała. Ja też, bo nie miałem żadnej koszuli. Pobiegłem po jej za duży płaszcz i narzuciłem na ramiona
- Pójdę do mnie. Wezmę herbatę i jakąś bluzę mojego ojca dla ciebie.
- Ok. Nie będzie zły.
- Na pewno nie- uśmiechnęła się tajemniczo- Tylko sobie nie myśl, że to będzie randka- zastrzegła, patrząc na mnie poważnie.
Prychnąłem, ale ona już biegła.
Oj, Hosty, Hosty, jesteś ogarnięty niczym Andżelika :))
OdpowiedzUsuń