Strony

czwartek, 20 listopada 2014

niedziela, 9 listopada 2014

Król cz.4

Stałam przed lustrem, a na przeciwko zamiast mnie widziałam straszną, rozlewającą się postać. Miała na sobie sukienkę do ziemi w kolorze brudnych, brzydkich, zielonych liści. Była związana pod biustem, a materiał wszędzie spokojnie dyndał.
Ale to nie byłam ja.
Spojrzałam z niechęcią na zegar, który mówił, że jest już bardzo- niedługo-do-balu.
Nie chciałam tam iść, jedyną ważną wartością było ciasto na bocznym stoliku, którego żadna prawdziwa dama by nie zjadła.
Ale ja nie byłam prawdziwą damą. Byłam duszą zgubioną w dziwnym ciele.
- Chodź już.
W sali balowej kręciło się wiele za-bardzo-chudych kobiet w za-bardzo-obcisłych sukienkach. Niektóre wyglądały na moje rówieśniczki, a niektóre były tylko podreperowane plastycznie. Większość przyszło ze szczupłymi modelami, często kobiety po prostu wynajmowały mężczyzn ze swoich Budynków. Żałosne. Ruchem jednostajnie przyspieszonym podreptałam do stolika z ciastem i zaczęłam się obżerać. To czekoladowe było szczególnie dobre, miało w sobie więcej czekolady niż czegokolwiek innego.
- Księżniczka- bardziej stwierdził niż zapytał przystojny, wyższy ode mnie facet. Stałam oniemiała, z ustami pełnymi ciasta.
- No- wybełkotałam, opluwając go przy tym ciastem.- Przepraszam.
- Nic się nie stało- uśmiechnął się.- Ma pewnie już pani zajęty cały wieczór, jednakże mógłbym prosić panią do tańca?
- Jeden z tych sprytniejszych, którzy odkryli, że to ja jestem następczynią tronu?
Spojrzał dookoła z niepokojem, nachylił się nade mną i szepnął:
- Nie jesteś.
***
W windzie spotkałam tego rudego chłopaka, który mieszka nad nami i często się spotykamy. Uśmiechnęłam się do niego, bo nie mogłam zrobić nic innego. Nie miałam też potrzeby poznania jego imienia. Był dla mnie po prostu rudym chłopakiem z góry.
Winda zatrzymała się na piętrze z salami gimnastycznymi. W powietrzu unosiła się woń kremów antypotnych rozdawanych co pół roku w paczuszce z identycznym dla każdego białym ręczniczkiem, akcesoriami do spinania włosów i bidonami na napoje izotoniczne (miałam takich w domu od groma). Przywitałam się z Veną z ósmego piętra. Była wyższa ode mnie o pół głowy, miała jasne, proste włosy, których nigdy nie widziałam rozpuszczonych i małe, szare oczka.  Była moją najlepszą przyjaciółką (nie przepadałam za towarzystwem ludzi, ale jej tolerowałam). Razem weszłyśmy do jednaj z sal i rozpoczęłyśmy trening. Monotonny głos wizualnej trenerki wprowadzał mnie w trans.

poniedziałek, 27 października 2014

Król- cz.3

To opowiadanie ma dwóch czytelników- Mnie i Jk. Ale co tam :P

Mama wydrukowała na obiad brokuły bez smaku w sosie, który zawiera w sobie wszystko, co sprawi, że zostaniesz cudownie oczyszczony. Uśmiechnęłam się do niej, gdy podała mi talerz i usiadłyśmy na przeciwko siebie na siedemnastym piętrze Czternastego budynku. Mój ojciec był na  środku klasy średniej. Nasze życie też takie było- dokładnie średnie, szare i nijakie. 
- Jak tam lekcja żywienia?- zapytała mama, która prawie skończyła już jeść swoje danie.
"Mam ochotę na coś, co będzie miało dużo kalorii, będzie niezdrowe, słodkie i może w końcu będę czuła, że coś zjadłam, a te zajęcia utwierdziły mnie w przekonaniu, że czeka mnie całe życie bez smaku"
- Edukujące- wydukałam.
Mama uśmiechnęła się do mnie i odeszłyśmy w dwie różne strony naszego apartamentu.
Teraz pora na ćwiczenia z płyty z resztą dziewczyn z Budynku.
Ubrałam obcisłe, czarne legginsy i szarą, oddychającą bluzkę na szerokich ramiączkach. Użyłam kremu antypotnego, przeczesałam palcami swoje czarne włosy sięgające do ramion i poszłam do windy.
- Wychodzę mamo!
- Baw się dobrze kochanie- powiedziała swoim zwykłym bezbarwnym głosem.
***
-Tanger- usłyszałem szept. Ahaya się zatrzymała i odwróciła w moim kierunku. Moim zdaniem byliśmy już niedaleko zsypu głównego, ale pomimo częstych wycieczek do Bogatej dzielnicy moja orientacja w czasoprzestrzeni była bardzo ograniczona.
- Mhm?
Dziewczyna usiadła na ziemii. W jej głosie wyczuwałam lęk.
- Nie możemy tam iść, Tanger. Jesteśmy wyrzutkami.
- Właśnie dlatego ciągle zmieniamy korytarze- wzruszyłem ramionami.
- Ale...- urwała. Jakby wiedziała coś, o czym ja nie wiedziałem. Jakby nie chciała mi o tym powiedzieć.
- Ahayo?- użyłem jej pełnego imienia, podałem rękę i pomogłem wstać- Czy czegoś się obawiasz? O coś się boisz? Czy możesz coś stracić?
- Nie, jest dobrze- odwróciła głowę.- Chodźmy.
Jej głowa połyskiwała w świetle latarenki, którą trzymałem w prawej ręce. Odłożyłem światło na bok, ostrożnie przysunąłem się do Ahai i delikatnie ją pocałowałem.
- Kocham cię- wyszeptała.
- Wiem.
Szliśmy dalej ze splątanymi rękami.
Bogata Dzielnica też zasypia.
***
Sarah siedziała w swoim pokoju i przeczesywała swoje piękne włosy. Tak bardzo chciałem ich dotknąć. Kiedy już będziemy razem to ja będę je czesał. To ja będę głaskał jej delikatną skórę. 
Kiedy już ona będzie moja.
Odbijam się na szybie. 
Ale nawet szyby się tłuką.




niedziela, 26 października 2014

Listem do Ciebie mówię

Listem biała kartka nie była
Ale ją zabazgrałam
i już nim jest
Wypisałam czego nie ma na świecie
Wypisałam co jest
I gdybyś chciał przeczytać
To z powodów tak błahych jak
Twoje imię na kopercie
Nie masz nawet o co pytać
Idź mnie zapytać listem
O list
Który miał być do Ciebie
Ale minęło nasze lato
Pora na czyjąś jesień
I to nie jest już nasza historia
To nie jest już list do Ciebie
Nie jest już list do nas
O nas
Więc idź o mnie zapomnieć
Ale przyjdzie zima
Drzewa znowu się ubiorą
Włożą suknie wieczorowe
Czekaj może któraś
Będzie tak wytęskniona
Za walcem sierpnia lipca
że nie zwróci uwagi
Że śnieg to tylko spódnica
Roztopi się i spłynie.
A ty ogłupiały
Myśląc, że ona cię obejmuje
I przytula
Dasz się jednej gałęzi
Objąć i przytulić
Ty dasz się otoczyć koralami
Sznura
Naiwny

Król- cz.2

Szedłem wąskimi uliczkami. Przede mną dyndał długi kucyk mojej dziewczyny. Jej włosy miały turkusowy odcień, tak jak krótka, zszywana spódniczka. Byliśmy parą od trzech lat. Prawdopodobnie będzie kiedyś moją żoną. Należała do klanu Wody. Jego członkowie nosili niebieskie ubrania, kobiety farbowały włosy na ten kolor i nosiły turkusową biżuterię. Ich zadaniem było w skrócie znajdywanie źródeł wody, przestrzeganie kolejek do mycia i oczyszczaniem jej.
Ja byłem natomiast z Klanu Dzikich.
Dzicy byli tu pierwsi. Gdy ich wygnano, bo byli za bardzo inni. Jedyne co dostali to upragnioną wolność, trochę suchej, rudej ziemii i wielki strach "Co z nami będzie'.
Nikt nie wie jak wybudowali miasto poza miastem. Jak powstała Biedna Dzielnica.
W ciemnym zaułku dostrzegłem postać. Jej oczy lśniły delikatnie, bo trzymała lampkę na świeczkę.
- Gotowi?- wyszeptała.
Ahaya tylko pokiwała głową i zeszliśmy do podziemia.
Tylko nasze kroki.
***
Saragh natknęła się na mnie, gdy siedziałam w pałacowej kuchni i podżerałam ciasto. Było wybornie delikatne, przesłodzone i tłuściutkie. Rozpięłam ten niewygodny twór zwijający się w harmonijkę na moim ciele, dlatego musiałam wyglądać jakbym chciała nawiązać z owym wypiekiem jakiś głębszy stosunek. Saragh westchnęła z niezadowolona, wzięła ode mnie talerz i nie słuchała głosu protestu, który spowodował tylko, że byłam cała w wyplutych okruszkach.
- Jesteś za gruba, żeby żyć- pokręciła z niedowierzaniem głową.
- To jest prześladowanie religijne- wydyszałam.- Wyznaję kult ciasta. To coś w rodzaju uzależnienia, miłości i bóstwa w jednym. Kocham je, a ona mnie. Nie możesz go tak po prostu izolować!
- Jesteś walnięta- wstała z wysokiego taboretu i podeszła do drzwi. Chcesz iść ze mną na spacer?
- Bardzo śmieszne. Do sąsiedniego pokoju?
- Dzisiaj bal. Nie zapominaj- trzasnęła drzwiami, pozostawiając po sobie tylko woń kwiatowych perfum, będących jej kwintesencją. Saragh miała delikatną, jasną cerę bez skaz, małe, ale czysto niebieskie oczy z jasnymi rzęsami, które często malowała. Jej nos był kształtny, a usta pełne i jasnoróżowe. Szczupła budowa była uosobieniem wszystkiego co wymagało się od kobiet Bogatej Dzielnicy, może nie miała jeszcze tak wyrzeźbionych kobiecych kształtów, ale w sumie miała dopiero dwanaście lat. Delikatna, jasna, szczuplutka postać z biało- blond włosami była wszystkim tym, czym ja nigdy nie będę.
Moja uroda była z deka inna. Cera nie wyglądała tak imponująco jasno, królewsko, była wręcz oliwkowa. Włosy ciemne, kręcone, przystrzyżone na wysokości ucha. Moje oczy miały nijaką, szarą barwę, a nos delikatny garb. Delikatny garb był jedyną moja delikatną cechą. Wyglądałam jakbym zjadła wielki, okrągły placek, który zamiast porządnie się strawić po prostu utknął w poprzek mnie. Jedyną cechą, która mnie pocieszała był fakt, że w odróżnieniu do mojej siostry nie mogłam być pomylona z nieziemsko pięknym chłopcem. W złości planowałam czasami ucieczkę do Biednej Dzielnicy i zarabianie jako prostytutka.
Ale nie mogłam, byłam za gruba.
A poza tym byłam następczynią tronu Sevii. Byłby niezły przypał.
***
Ahmyl Fou skoczył z dachu. Należał do Budynku drugiego.
Bardzo nam go szkoda.
Niech spoczywa w wiecznej pracy.

poniedziałek, 20 października 2014

NOWA SERIA!

Dzisiaj na matematyce wpadłam na genialny pomysł opowiadania, zaczęłam nawet tworzyć postaci. Także matma inspiruje ;). Miłego czytania!

Matheus Rozgenwald stał przed wielkim, ciemnym oknem w swoim gabinecie. Miał z niego przepiękny widok na nieskażone ludzką ręką góry, małe, szkliste jeziorko i pola kwiatów. Najpiękniejsze były chyba tulipany- było ich najwięcej i miały najbardziej zróżnicowane kolory. Mężczyzna jednak żywił największą miłość do krokusów. Ciemnofioletowe rosły najbliżej Matheusa.
Tak, plakat z reklamą banku ubezpieczeniowego zawsze go zachwycał.
Wisiał na wysokim, dobrze oświetlonym budynku w prostym stylu, wyglądającym zupełnie tak jak wszystkie budynki w Bogatej dzielnicy. Tam pracowali mężczyźni w czarnych garniturach (chyba, że był piątek, w piątki chodzili ubrani na szaro, natomiast w Międzypracu wszyscy byli zobowiązani do noszenia żółtych kompletów). Ich dzieci i żony mieszkały w tych samych budynkach, na górnych piętrach. Były odpowiedzialne za porządek w wieżowcach, kobiety szyły garnitury i wbijały przepisy do drukarek, dzięki czemu wszyscy mogli zjeść to samo danie. Chłopcy w wieku siedmiu lat zaczynali edukację, a dziewczęta zaczynały pracować nad swoim ciałem. Były uczone co jeść, aby być nienagannie  szczupłe (a raczej odpychająco chude), jak ćwiczyć, żeby być odpychająco chude i co robić, żeby być kochane i lubiane. W wieku piętnastu lat musiały wyjść za kogoś ze swojego Budynku.
Matheus nie był jednak zwykłym pracownikiem Sevii. Był jej królem. Mieszkał w bajkowym zamku, który zupełnie nie wpisywał się w konwencję miasta. Zbudowany był z jaśniejącego marmuru, miał piękne wieże i wyglądał jak żywcem przeniesiony z Dobrej Ery.
Teraz Era była zła, ciemna. System gnębił idee. To z nich zbudowana była Biedna dzielnica. Wystarczyło tam wejść, a czuło się wszystkie te odruchy serc ludzkich. Domy tam zbudowane były z cegieł, miały po jednym piętrze i zazwyczaj chowały w sobie każdego kto przyszedł. Każdego, kogo system odrzucił. Ludzie nazywali to Klanami. Każdy Klan miał swoje melodie, barwy, inaczej ozdabiał dom. Każdego wieczora ktoś inny gotował strawę z tego co inni znaleźli lub ukradli z Bogatej dzielnicy.
Byli szczęśliwi, pomimo tego, że byli przeciw władzy, systemowi i wszystkim wartościom Sevii.
A takich Matheus niszczył.

To jest wstęp do nowej historii. Co myślicie?

sobota, 18 października 2014

I'm back #8

Blog ma już ponad rok. Oszukany, bo w sumie tej jesieni nic nie pisałam. Nie miałam czasu/ ochoty natchnienia.
Ale wracam. Silniejsza.

💞








I'll love you until the day after forever.

what doesnt kill you

czwartek, 18 września 2014

List do Ciebie

Ostatnio mam wiele pomysłów na wiersze białe- listy, forma będzie się więc powtarzać.

List do Ciebie
Wysłałam dziś rano
Nie miał tytułu
Nie miał treści
Oprócz smutnej historii
Zakrapianej łzami.
Nie wiem dlaczego go wysłałam
Może bo mi się nudziło
Może bo miałam za dużo czasu wolnego
(Czytaj między wierszami-
Mam Ci bardzo dużo do powiedzenia)
Jest tyle osób na świecie komu mogłabym 
To opowiedzieć
(Nie ma nikogo jesteś jedyny)
Ale jakimś dziwnym wyrządzeniem losu
(Wyliczanie przyjaciół)
Wypadłeś ty
(Bo nikt inny wypaść nie mógł)
Przegrałam bieg
A biec nie mogę jeszcze raz
Każdy ma jedną szansę
Drugi raz jest zbyt elitarny
Nie dopuszczą mnie
Więc pomóż
Powiedz coś
Wysyłam list do Ciebie
Kochany ktoś kogo
Już nie ma
Bo liczyłam że jeszcze
Jesteś
(W liczeniu zawsze się jednak mylę)
Przesyłam ukłony dla rodziny
Żegnam
(Co za okropne słowo)
Twoja ukochana
Twoja zapomniana

Could we start again?

Moi kochani, wierni czytelnicy! Przepraszam, że was zostawiłam. To był naprawdę ciężki czas w moim życiu, ale teraz widzę, że blog mimo wszystko pomaga mi uporządkować myśli :). Żeby nie było za pięknie, muszę dodać, że zaraz wyjeżdżam. Ale mój blog będzie żył, musi żyć, istnieć, pokazywać, że wszystko jest po coś.
Jeśli jeszcze tam jesteście - dajcie znak w komentarzach :)


Zawsze wasza,
'Martyna'

sobota, 6 września 2014

My dear bloggers!

Dla mnie zaczyna się już druga klasa gimnazjum. Nie mam niestety czasu ani możliwości aby do początku października pisać na blogu.
Przepraszam, ale może się okazać, że nasza wspólna przygoda dobiega końca.
~M.

wtorek, 12 sierpnia 2014

"Ważne, że potrafisz widzieć dobro"

Dzisiejszy dzień zaopatrzył mnie w bardzo dużo dobrej energii, tak zresztą jak wczorajsza rozmowa z moim przyjacielem.
Świat nie jest idealny. Nigdy nie był i prawdopodobnie nie zamierza taki być. Ulubionym jego sportem jest prawdopodobnie rzucanie kłód pod nogi.

Dostrzegajmy szczegóły i śmiejmy się jak najwięcej. Wiem, że się powtarzam, wiem, że to już było itd.
Wyjeżdżam i muszę Wam to powiedzieć. Do pisania bloga wracam dopiero po pierwszym tygodniu września.





Piosenki, które do września stracą sens... 
Miłej końcówki wakacji!






niedziela, 10 sierpnia 2014

Powerfull post

Po pierwsze chciałabym przeprosić za długą, nieuprzedzoną nieobecność, a przy okazji zaznaczyć  drugą- od czwartku do siódmego września. Scuzi.
Strengh💪

Wróciłam z obozu, na który, to be honest jechałam z lekką niechęcią. Wprawdzie zabrałam ze sobą grupę najbliższych przyjaciół ( a raczej oni zabrali mnie), ale brakowało mi miejsca, które odwiedzałam zawsze. Teraz jestem bardzo szczęśliwa, a raczej już tęsknię za pięknym miejscem, niesamowitymi ludźmi i niezapomnianymi wspomnieniami.
Chciałam tylko przekazać Wam jedną, bardzo ważną wiadomość- napełniajcie swoje życie pozytywnymi ludźmi, wspomnieniami i miejscami. To wszystko składa się na fajne życie, trzeba mieć   coś do czego można wracać. Bez tego ani rusz.


Miłych wakacji! Napełnijcie akumulatory ;)


czwartek, 24 lipca 2014

Kiedyś przyjdzie dzień

Michael obudził się z potwornym bólem głowy. Spojrzał na duży zegar ścienny.6:39. Westchnął i usiadł. Sobota. W stroju do spania wyszedł na zewnątrz. Było potwornie zimno, słońce jeszcze nie wzeszło i nic nie wskazywało na to, aby miało taki plan. Bez butów, z kubkiem zimnej herbaty przeszedł przez zroszony trawnik do swojej szopy. Podniósł skobel i wszedł do swojego królestwa. Budynek wielkości połowy jego domu wyglądał jakby miał się zawalić. Jednak, gdyby nie liczyć starych, przedwojennych ścian wszystko miało swoje miejsce, co ułatwiało znajdywanie. To jest niemożliwe, aby maszyna nie mogła służyć człowiekowi inaczej jako pomoc dla leniwych gospodyń domowych. Powinienem to sobie wytatuować na twarzy.
***
- Jesteś nienormalny!- Patricia Goose biegała roztrzęsiona wokół stołu. Podeszła do szafki i nalała sobie mocnego alkoholu. Po szklaneczce sięgnęła po następną.- Zadzwonię do twojego lekarza, kochanie- położyła ręce na talii udając pewność.
- Kobieto, uspokój się- mąż siedział zrezygnowany na odsuniętym krześle obok drzwi.- Wszystko ze mną dobrze. Mogę ci to nawet zaprezentować- uśmiechnął się.
- Ani się waż, szaleńcu! Natychmiast idę do mojej matki. Miała rację, gdy mówiła, żeby za ciebie nie wychodzić. To jest... Jakieś twoje kolejne szarlataństwo, tak? To nie ma prawa istnieć, Michael.
- Ale jestem geniuszem!- wstał i wrzasnął.- To, że twój głupi, pusty łeb nie umie tego pojąć nie zwalnia mnie z mojego powołania.
- Nie krzycz na mnie!- pisnęła.- Wiesz, jak marnie ma się moje ciśnienie- usiadła, pijąc już trzecią szklankę Jacka Danielsa.
- Jesteś idiotką, Paticio, a ja nie mogę dłużej żyć z głupią kobietą.
Żona oniemiała. Stanęła i patrzyła wściekła na męża. Jej małe, brzydkie oczka wydawały się przewiercać go na wylot.
- Zakochałam się w konstruktorze, nie szaleńcu. Budowałeś samochody. A ja cię uleczyłam.
Michael wstał i objął Patricię. Wyprowadził ją delikatnie za drzwi, po czym cofnął się i z całej siły trzasnął drzwiami.
- Zobaczymy się w sądzie!- wrzasnął i wyskoczył przez okno zatęchłego domu rodziców Patrici po raz -enty żałując wyprowadzkę ze swojej ruiny.
***
Michael wszedł do sklepu z elektroniką. Po tym jak stracił wszystko po trzydziestu latach stać go było w końcu na własny komputer. Po rozwodzie z Lisą nic już nie tworzył.
Spojrzał na niesprzedające się Lisy Apple'a.
Panie Jobes, i tak pan wygrałeś. Podszedł do kasy i zainwestował we własny egzemplarz.
---
-Zrobię to, zrobimy to dla nich- oznajmiła szczupła kobieta przyciskając czerwony guzik.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Kiedyś przyjdzie dzień (1)

Jubilatka siedziała przy samym wejściu do pokoju przy dużym, białym monitorze. Dwie z jej czterech przyjaciółek klęczały przytulone przy gniazdku elektrycznym pod oknem i przeglądały coś na telefonie tej z krótko ściętymi włosami. Ostatnia zeszła na dół po wyraźnej prośbie Katt. Chwilę później przesunęła szklany oddzielacz i weszła do pokoju. Jej twarz wyrażała pogardę, spojrzała na Katt, a ta wstała i złapała od tyłu za ramiona nowo przybyłą dziewczynę, która stała koło Mary Shaw.
- Beu, Vicenza- klasnęła na dwie dziewczyny kulące się w kącie.- To moja kuzynka, Lilly.
Wspomniana uśmiechnęła się sztucznie, pocałowała Katt w policzek i powiedziała, że idzie się umyć. Kuzynka poszła z nią, aby podać jej ręcznik i wróciła za chwilę. Zasunęła oddzielacz i wszystkie cztery jak na komendę zaczęły się śmiać.
- Skąd ją wytrzasnęłaś?-krztusiła się Vicenza.
- Dlaczego ona miała na sobie zwykłe dżinsy?- pytała z niedowierzaniem Beau.
Gdy opanowały napad Katt zaczerpnęła głośno powietrze.
- Moja kuzynka jest trochę... Inna. Oprócz ciemnych włosów i tego strasznego ubrania ma jeszcze swoje opinie. Tylko błagam- złożyła ręce i uśmiechnęła się.- Nie kłóćcie się z nią, wtedy się zacznie.
- Dobra, spoko- Mary Shaw podniosła telefon z biurka Katt i otworzyła swój ulubiony portal społecznościowy.- Zrobię jej zdjęcie, bo to jest już niespotykane.- kręciła głową z niedowierzaniem.
Każda zajęła się swoim światem.
***
Lilly zdjęła swoje dżinsy, a następnie koszulę i bieliznę. Wyjęła wsuwkę z włosów i przeczesała je palcem, patrząc na swoje spojrzenie w lustrze. W duchu przeklinała kolejny wyjazd rodziców i swój brak przyjaciół. Wizyty u Katt same w sobie nie były złe, po prostu dziewczyny nie miały o czym rozmawiać. Jeszcze nigdy nie spotkała się jednak z jej koleżankami i szczerze mówiąc bez poznania ich nie czułaby się źle. Były dokładnie takie same jak kuzynka, ale o ile jedna Katt jest znośna, trzy tak samo umysłowo pokrzywdzone wersje już nie. Weszła pod prysznic i ustawiła kurek na samym środku. Z góry poleciała letnia woda, a Lilly zaczęła się myć. Po kolei. Ta, która po mnie przyszła jest bardzo znudzona życiem i pewnie jak większość 'przyjaciół' mojej kuzynki wybija się dzięki niej. Na pewno się odchudza, bo widziałam, że jej porcja owoców była nietknięta, a cerę ma szarą. Operowała usta, co nie wyszło jej na dobre, bo wygląda jak urażony pies. Nie chce się wyróżniać, dlatego popatrzyła na początku jak Katt na mnie zareaguje. Wyjątkowo źle dobiera ubrania, o ile można tak nazwać top z Hello Kitty i te odblaskowo- zielone szorty. Swoją drogą jest listopad, nie jest im zimno?...
O tych dwóch lesbijkach spod okna nie mam zasadniczo różniącego się zdania. Ta z krótkimi włosami jest bardziej władcza. Szkoda mi tej malutkiej, chudziutkiej blondyneczki w białej sukieneczce. Wyglądała na zagubioną. Z jednej strony podoba jej się jakiś chłopak, ale wie, że wtedy wyleci z 'elity', a moja kuzynka będzie ją gnębić. Łatwo nią manipulować.
Otrząsnęła się z myśli i wyszła z kabiny. Szybko przetarł się ręcznikiem i ubrała  piżamę na zatrzaski w kolorze starodawnych bordowych zasłon. Rozczesała szczotką swoje czarne loki do ramion i wyszła z łazienki.
***
Wszystkie drgnęły, kiedy Lilly wchodziła do pokoju. Beu spojrzała na prezent w jej dłoniach.
- Wszystkiego najlepszego Katt- podała go kuzynce.
Dziewczyna wzięła upominek i obejrzała go dokładnie.
- Dzięki- delikatnie rozpakowała. W środku znajdowała się ramka ze zdjęciem. Przedstawiała dwie szczęśliwe dziewczynki biegnące po ulicy. Trzymały się za ręce. Katt delikatnie stuknęła w szybkę. Zaczęły się poruszać. "Jestem samolotem"- wołało jej małe odbicie. Patrzyła na nią jeszcze przez chwilę hipnotycznym wzrokiem, aż w końcu stanowczo stuknęła w ramkę palcem. Obrazek zatrzymał się.
- Pokaż- wyciągnęła rękę Vicenza.
- To śmieć, Katt ostentacyjnie położyła ramkę wysoko na szafie.
- Byłaś taka ładna- oceniła Lilly i spojrzała kpiąco na kuzynkę.
- Nadal jest- rzuciła zdenerwowana Mary Shaw.
Katt zabiła wzrokiem swoją przyjaciółkę i klasnęła w dłonie.
- Mam nowinę- spojrzała na komputer, jakby sprawdzając czy się nie myli.- David Joseph jest we mnie zakochany.
Wszystkie cztery, bez Lilly stojącej z założonymi rękoma zaczęły piszczeć.
- Napisał, że jestem fajna- relacjonowała jubilatka z przejąciem.
- Kiedy pierwsza randka?- zapytała Beu otwierając terminarz na tablecie.
- Może być pojutrze- łaskawie zgodziła się, opierając nogi na stole.
- Miałyśmy iść na zakupy- poinformowała Beu. Vicenza wymierzyła jej kuksańca.
Lilly przeszła do części gościnnej i niezauważona wyjęła swój czytnik książek. Jeszcze tylko trzy dni.

sobota, 19 lipca 2014

Z kim spędzam wieczory, czyli trochę o filmach Woddy'ego Allen'a

Na początku wakacji prowadziłam z moją przyjaciółką program Przywróć dzieciństwo- filmy Disney'a. Dopiero teraz zrozumiałam niektóre aluzje czy żarty, ale niestety tracą też przez to swoją magię :(.
Teraz, kiedy zostałam sama wzięłam się za komedie romantyczne/ filmy, które miały być komediami romantycznymi.
Wszystkie łączy jeden czynnik, a właściwie jeden człowiek- Woody Allen. Moja przygoda z nim zaczęła się w wyjątkowo ciepłych dniach kwietnia (końcówka), gdy pisaliśmy testy roczne i zakończone wcześniej uzupełnialiśmy oglądaniem "Zakochanych w Rzymie". 
 
Zaczynając od tego, że mamy iście gwiazdorską obsadę (Ellen Page, Alec Baldwin, Penelope Cruz i nawet sam Woody Allen), poprzez prześmieszne historie aż po inteligentny humor- wpadłam w magię filmów Allen'a.
Następną 'pozycją' filmową było "O północy w Paryżu".
Genialne! Allen znalazł drogę do mojego serca.
1. Owen Wilson
2. Paryż
3. Paryż nocą
4. Lata dwudzieste!
*teraz jest moment na to, żeby Maciej uśmiechnął się z powodu mojego 'antyfrancuskiego' nastawienia w nawiązaniu do punktów 2 i 3*
*koniec momentu*
 
Na początku chciałam zwrócić uwagę na geniusz plakatu- budynki w tyle i niebo wyglądają jak żywo wzięte z obrazów lat dwudziestych.
Jest to mój ulubiony film Allen'a i absolutnie ukochany film w ogóle. 
Na początku muszę Was, drogi czytelniku ostrzec- jest tu to co chcemy widzieć w Paryżu, każda scena to niemal obraz gotowy na pocztówkę. W przeciągu projekcji mamy przyspieszoną wycieczkę po 'najbardziej romantycznym mieście świata'. Dlatego proszę, chociaż raz odrzućmy sceptyzm i dajmy się uwieść tej opowieści.
Poznajemy Gil'a. Pracuje w Hollywood pisząc scenariusze do filmów. Niestety nie ma do tego serca i chociaż dobrze zrabia marzy mu się napisanie książki. Jest niepoprawnym romantykiem (mój Boże, już nie ma takich ludzi) i najchętniej przeniósł by się do Paryża na stałe. Nie zgadza się na to jednak jego narzeczona Inez, która twardo stąpa po ziemi i w opozycji do urokliwych spacerów w deszczu wybiera towarzystwo znajomych Amerykanów- w tym wyjątkowo irytującego profesora na Sorbonie. Gil wybiera się na spacer nocą i zostaje wpakowany do samochodu niczym z lat dwudziestych. W przeciągu kilku dni zaprzyjaźnia się ze Scottem Fitzgeraldem i jego żoną, rozmawia o odwadze z Hemingway'em, daje książkę do recenzji Gertrudy Stein, daje Buńuelowi pomysł na "Anioły zagłady", ocenia obraz Picassa i zakochuje się w jego modelce- uroczej Francuzce, która również marzy o przeszłości, ale... O belle epoque...
Warto zobaczyć, ze względu na przepiękne obrazy malowane przez Allen'a i urok lat dwudziestych.

Następnym krokiem w poznanie nowszego dorobku reżysera było "Poznasz przystojnego bruneta".
Ten film był dla mnie średni- jedynym wątkiem, który mnie naprawdę interesował była historia starszej pani cierpiącej na paranoje ze względu rozstania z mężem, który powrócił do swojej młodości. Helen(!) chodziła do kobiety, która 'przepowiadała jej przyszłość', co jej córka uważała za nieszkodliwe, na początku. Ona sama była młodą kobietą, kręcącą się pomiędzy pracą, szefem, który jej się podobał, a mężem, który nie chciał mieć z nią dzieci, bo zakochał się w kobiecie z okna (w sumie to dobrze, miał straszną twarz, której nie uwzględniono na plakacie). Dorośli bohaterowie kręcą się bezwładnie, co 5 minut zmieniając emocje i partnerów. Nie.

 
O tym filmie nie wiem za to co myśleć... Poznajemy dwie bohaterki- każda gorsza od każdej, jedna okrutnie nudna, poważna, bez polotu z takim samym narzeczonym, druga romantyczka, poszukująca doznań emocjonalnych. Obydwie zakochują się w przystojnym Hiszpanie związanym emocjonalnie ze swoją ex (Penelope Cruz). W tym filmie nikt nie ma pojęcia czego chce i co tak właściwie robi ( brzmi znajomo, znamy kogoś takiego? Nie, na pewno nie).
 
Na "Co nas kręci, co nas podnieca" uśmiałam się strasznie, jednocześnie wpadając w nastrój ' Nic nie jest wieczne, umrzemy'. Bardzo polubiłam głównego bohatera- Borisa. Nie lubi ludzi, uważa ich za "owsiki", żyje samotnie po rozwodzie z żoną do czasu aż wprowadza się do niego głupiutka Amerykanka, notabene jego przyszła żona. Film jest dość abstrakcyjny, ale ciekawy, miła odmiana po poprzednich dwóch. Pokazuje, że mamy łapać każdą miłość.
 
Ostatni, wczoraj obejrzany wprowadził mnie w straszny nastój. Kobieta, której mąż oszukiwał i okradał ludzi nie może wydostać się już z przepaści finansowej, tabletek na uspokojenie i duchów przeszłości. 

To już wszystko (jaki długi post, masakra). Zamierzam obejrzeć starsze filmy Woody'ego Allen'a, podobno starsze są lepsze. Dobra wiadomość: Kręci nowy film z Colinem Firth'em (my fav <3), dziejący się w latach dwudziestych. Czego chcieć więcej? 

piątek, 18 lipca 2014

O miłości inaczej, z muzyką

Obiecałam, a ja jeśli coś obiecam to to robię, w odróżnieniu do niektórych. Przed Wami recenzja (opis) filmu, na który udałam się z Mandzią na prywatny seans ;).

 

Polski plakat oferuje nam już wizję kolejnej komedii romantycznej. A tu niespodzianka- film, który przypomina teledysk, w otoczeniu Nowego Jorku i genialnej, urokliwej muzyki.
Spoiler: Nie, ci na plakacie nie będą razem, nawet się nie kochali. Ten gość jest rozwodnikiem, a dziewczynę właśnie rzucił chłopak.
Zaczyna się niewinnie- chłopak Grety (Adam Levine, wokalista Maroon 5) przyjeżdża z już wymienioną (Keira Knightley) do Wielkiego Jabłka, aby wzbić się na szczyty list przebojów. Poznaje inną dziewczynę i zostawia Gretę. Ta znajduje swojego starego przyjaciela i pomieszkuje u niego (1. Nie, nie zakochuje się w nim 2. Nie, to nie ten gość z plakatu). Zrozpaczona po zerwaniu idzie z nim do baru, gdzie ten gra i wywołuje ją, aby także pokazała co potrafi. Nikt nie zwraca na nią uwagi. Nikt oprócz gościa z plakatu. Dziewczyna nagrywa cudowny album bez pomocy studia muzycznego w różnych miejscach Nowego Jorku.
Wychodzi genialnie. Naprawdę zachęcam do obejrzenia i POSŁUCHANIA SOUNDTRACKU.
Lost stars 
 Jako bonus napiszę kilka słów o drugim, moim zdaniem znakomitym filmie o miłości, muzyka też w nim jest, może nie ma na nią  takiego nacisku jak w "Zacznijmy od nowa", ale również PROSZĘ KUPIĆ PŁYTĘ bądź POSŁUCHAĆ SOUNDTRACK :*.
GWIAZD NASZYCH WINA
*Teraz chwila na pisk nastolatek, które nawet nie sięgnęły po książkę, a nawet jeśli tak to po filmie, z okładką z aktorami, powrzucały zdjęcia na snapchata i są z siebie bardzo dumne, bo czytają. Brawo. "Kocham to!!!!!"*
*Koniec czasu*
Powtarza się gorączka z divergent'a, ale tą jestem bardziej w stanie zaakceptować. Nie mamy Theo James'a (Tobias'a), a Augustus'a Waters'a.
I muszę się przyznać, że ja również się w nim zakochałam...
Ale nie mówcie nikomu, ja przecież jetem zbyt negująca.
To nie jest kolejna głupia bajka o miłości mimo wszystko. To jest opowieść o miłości, która wie, że zginie. 
Hazel i Augustus są chorzy, wiemy od początku, że któreś z nich umrze lecz i tak na końcu okazuje się, że nie byliśmy na to przygotowani.
Tak jak w życiu, no bo przecież mieliśmy żyć wiecznie...
O tym filmie nie da się pisać, trzeba go zobaczyć. 
Z filmów są cytaty, ten jest jednym, wielkim cytatem.
The fault in our stars 💕👌😍🙏
Na koniec może tylko ten mój magiczny uśmiech- nie uśmiech i podziękowania dla Macieja, który się ze mną wybrał (wiem, że czytasz mojego bloga, śledzę ludzi) :)
Miłego dnia


Active summer

Active summer

Minęły już 2 tygodnie wakacji, myślę, że większość z nas zdążyła się już przyzwyczaić do późniejszego spania, braku lekcji i słoneczka.
W tym poście chciałabym dodać kilka sposobów na aktywne spędzanie wakacji :)
1) Pływanie
Mój ukochany sport, czasami mam wątpliwości czy nie jestem pół-syreną, czy czymś takim. Mogłabym pływać bez przerwy :). Idealny na lato- chłodzi, a my się nie pocimy. Jeden z najbardziej efektywnych rodzajów aktywności. Na co czekacie? Baseny, kąpieliska czekają!
 
 
 
2. Bieganie- temu poświęciłam już niedawno całego posta, więc nie zamierzam się dublować.
3. Gry zespołowe- uczą pracy w grupie, koordynacji, honoru, bycia drużyną. Wystarczy skombinować kilka osób nudzących się tak jak ty i ekipa gotowa.
4. Ćwiczenie w domu. Moje ulubione programy prezentuje Ewa Chodakowska i Tiffany, ta druga ma ćwiczenia bardziej taneczne.
 
5. Taniec. Najbardziej wdzięczna z aktywności, przy godzinnej serii naprawdę można się zmęczyć.
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do letnich aktywności. W razie pytań odpowiem w komentarzach.
A teraz idę pobiegać  :)

One song- thousand memories- muzyka na wakacje

Zmieniłam w końcu wygląd i piosenki na blogu (ile można). Jak zwykle opiszę mój wybór.
1. Lost stars, A step you can't take back, Tell me if you wanna go home- piosenki z filmu "Zacznijmy od nowa". Zarówno on, jak i utwory to perełki. Moja ulubiona aktorka- Keira Knigtley śpiewa. Zamieram napisać recenzję filmu, także oczekujcie :)
2. Changes- Black Sabaath, genialny utwór z płyty ballad rockowych, ku uldze Madzi nie dodałam "When a blind man cries cry"
3. Tee shirt, As simple as this, Bomfalleralla, Wait, All of the stars / Birdy, Jake Bugg, Afasi&Filthy, M83, Ed Sheeran/- wszystko ze ścieżki dźwiękowej Gwiazd naszych wina. Tak jak w przypadku Zacznijmy od nowa polecam kupienie soundtracka nawet gdy nie oglądaliście filmu. Środkowy twór to szwedzki rap, jeśli ktoś nie widział filmu- nie masz rozumieć tekstu, tylko czuć emocje rapera.
4.Ważne- Na początku pokazała mi ją mama i nie wpadła mi w ucho, a dzisiaj cały czas ją podśpiewuję, ma bardzo fajny przekaz.
5. Bo jak nie my to kto- Bardzo wpada w ucho, wakacyjna
6.We share the same sun, Let her go- To... To dwie piosenki kojarzące mi się tak strasznie z OSW 2013, zawsze przenoszą mnie do Serw
7. Don't know what you got till it's gone- takie trochę Let her go
8. Over the love- my fav <3

czwartek, 17 lipca 2014

Hold On Pain Ends

Kochani czytelnicy!
U mnie pogoda... brak. Pada, leje, błyska, grzmi- cytując klasyka. Nastroje też spadają, szczególnie jeśli w telewizji ciągle mówią tylko o złych rzeczach, umierających ludziach i wojnie, która dotyka, może nie oficjalnie Ukrainę.
 

Dlaczego, pytam dlaczego po tylu latach rozwoju techniki, cywilizacji ludzie nadal są tacy sami, nie zmienili się? Władza przyćmiewa wszystko, wszystkie wartości wpajane od dzieciństwa. To przykre. Nie, to nie jest przykre! To odrażające. Pokazuje jak, pomimo upływu tylu lat ułomności człowieka pozostają takie same.


Może jestem tylko nastolatką, która nie ma pojęcia o drugim dnie konfliktów, ale wątpię, żeby ludzie, którzy umierają w Strefie Gazy czy u naszych sąsiadów wiedzieli wiele więcej. Po prostu nienawidzą ludzi, którzy zabijają ich braci.
 
Jeśli kiedykolwiek Wy lub ktoś kogo znacie będzie przywódcą kraju, a może świata poproście go o brak agresji. Proszę. Dla dobra siebie i innych.

wtorek, 1 lipca 2014

Wakacyjne #2

- Po tym wszystkim wolałabym jednak, abyś nie zostawał pilotem- Marikka patrzyła na Harsh'a w górę. Był od niej o dobre 25 centymetrów wyższy. Wyglądali bardziej jak ojciec i córka- ona niska i drobna, a on wysoki i barczysty. Obydwoje byli zakłopotani i spięci. Stali blisko siebie, w zasięgu rąk.
- To był nieszczęśliwy wypadek. Ona nie umiała sterować- tłumaczył się.
- Ona była doskonała- spojrzała na niego z irytacją.
- Dlaczego się tak o mnie trzęsiesz? Jeśli ci nie pasuje moja przyszłość, odejdź.
- Tak zrobię. Nie mogę powiedzieć ci co masz robić.
- Nie możesz- potwierdził patrząc w dal.
-  Czyli...- wytarła spocone dłonie w ciemne dżinsy.- Do widzenia. Do widzenia na zawsze.
- Czyli rezygnujesz ze mnie, bo to co chcę robić nie pasuje do twojego planu- zapytał cynicznym głosem.
- Rezygnuję z ciebie, bo zbytnio cię kocham, aby wypuszczać cię z domu z myślą, że mogę cię stracić- zawinęła sweter jak poły szlafroka i skrzyżowała ręce na piersi.
- Czy to się nie zakrawa o egoizm?
- Może. Może miłość jest jednym wielkim egoizmem. Każdy poszukuje tylko szczęścia, a we dwoje bardziej się opłaca...- westchnęła głęboko.- Żegnaj, Harsh.
Nie odpowiedział, tylko wybiegł trzaskając drzwiami.
***
Najpierw rozpoznała Vigo. Miał nadal rude włosy, jednak nie w tak mocnym odcieniu jak kiedyś. Czarny, dobrze skrojony garnitur podpowiadał, że dobrze mu się powodzi. Przyleciał do Sztokholmu na chwilę, zaraz wróci do swojego Londynu. Pasował tam idealnie. Podeszła do niego. Wyglądała na starszą niż w rzeczywistości. Jasne i tak włosy poprzecinane były siwymi pasemkami. Miała na sobie elegancki płaszcz i buty na niskich obcasach. Widać było też czarną sukienkę. 
- Mówiłam mu- wyjąkała bez zbędnych przywitań, jakby trzydzieści lat rozłąki nie wymagało pewnych wyjaśnień.
- Domyślam się- objął ją niezdarnie.- Wy... Nie byliście razem, prawda? 
- Nie. Nigdy- powiedziała cicho. A ty?
- Ożeniłem się dwókrotnie, jestem singlem i ojcem trójki dzieci.
- Też przegrałeś życie? Żółwik- spojrzała na mnie tymi swoimi sarkastycznymi, zmęczonymi oczyma. 
- Jak na dzieci z tak fajnym dzieciństwem mieliśmy dorosłość do dupy.
Cicho przyznała mu rację, gdy nadszedł Elias. Właściwie trudno go było rozpoznać spod warstwy tłuszczu, którą był pokryty. Miał na sobie podziurawiony, przetarty płaszcz.
- Dużo czasu minęło- czuć było od niego alkohol.
- Stoczyłeś się Eliasie- oceniła Marikka.
- Nie miałem z czego się staczać.
Głos księdza przerwał ten jałowy dialog. Chwilę później zobaczyli trumnę. 
Harsh Laid
Ur. 16.08. 1950, Solval
Zm. 11.09. 2001, Nowy Jork
I zdjęcie uśmiechniętego człowieka, spełnionego.
"Wygrałeś Harsh. Wygrałeś z nami wszystkimi"- pomyślała Marikka.
Nie płakała.

Epilog SamolotEM. Pierwsze wspomnienie dotyczy Mayi i wyprawy samolotem nastolatków. Podzielili się na dwa samoloty, Maya leciała sama. Rozbiła samolot. W pierwszym dialogu Harsh i Marikka mieli ok. 20 lat.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

WAKACJE

Jak zdążyliście pewnie zauważyć, a nawet jeśli nie to snapchat wręcz wybucha od #summer #chill.
Moja działalność na blogu będzie zatem ograniczona. Zamierzam jednak co pewien czas dodawać Niezależne Opowiadania. Będą to historyjki, pojedyńcze, może jakieś zakończenia niedokończonych serii, może nowe. W każdym razie miłych wakacji życzę, wyłączcie internet i naładujcie akumulatory na następny rok :). Wszystkiego najlepszego! 




5 lipca, if U know what I mean.
Jeśli ktoś jedzie na Opener'a proszę bardzo o relację <3



Wakacyjne #1

Na obiad przygotowałam pieczeń i warzywa. Wszystko robiłam po kolei, bez zbędnego zamieszania. Lubiłam gotować. Dawało mi to wewnętrzny spokój. Gdy wyjmowałam z piekarnika mięso, usłyszałam głos James'a:
- Na którą przychodzą? 
Westchnęłam. Mówiłam mu to przecież tyle razy.
- Za pół godziny- odparłam.
- Mam się jakoś ubrać, czy coś?
Wszedł do kuchni, a ja spojrzałam krytycznie na jego wytarte dżinsy i T-Shirt z głupim napisem.
- Nie, wyglądasz uroczo- odparłam sceptycznie.
- Za to ty tak-przyszedł do mnie, zabrał naczynie żaroodporne, które odstawił na blat. Przytulił mnie, nic się nie zmieniło.
- Nie wierzę, że to już dwadzieścia lat- wyszeptałam.
- Wyszłaś z mroku na słońce- zażartował.
- To się już robi nudne- uśmiechnęłam się.
- Ale tak jest!- udawał bezbronnego dzieciaka.
- Dobra, dobra- zaśmiałam się i poszłam do naszej sypialni. Wyjęłam z szafy granatową sukienkę, która uwydatniała moje kształty, a jednocześnie zmniejszała lekko biodra. Spojrzałam do lustra. Miałam już prawie czterdzieści lat. Nadal się jakoś jednak trzymałam. Może powinnam zacząć biegać? Mimowolnie się uśmiechnęłam, włożyłam srebrne kolczyki, które dostałam na dziesiątą rocznicę ślubu. Ładne. Przeczesałam tylko króciótkie włosy palcami, skropliłam się perfumami i wróciłam do kuchni, krzycząc do James'a, żeby nie podjadał i leciał się ubierać. Odburknął coś, pocałował mnie w policzek i zniknął za drzwiami sypialni.
Zadzwonili do drzwi właśnie wtedy, kiedy James zbiegał z górnego piętra. Był naprawdę przystojny.
- Cześć!- pierwsza weszła postać w granatowych trampkach. Była szczupła i śliczna. Miała blond włosy do ramion związane w wysoki kucyk, błyszczące legginsy i zwiewną bluzkę. Czasami zapominałam, że jesteśmy prawie w tym samym wieku. Pocałowała mnie i James'a w policzki. Za nią wszedł sztywny człowiek w garniturze. Podał mi kwiaty i wyburknął swoje imię.
- To jest mój narzeczony, Patrick- złapała go za rękę.
- A co z tym twoim przyjacielem?- wyrwało się James'owi.
Zrzedła jej mina.
- On nie umiał się już z tego wyplątać, wszędzie widział spiski i morderstwa. Przekręty. Ja... Musiałam go zostawić.
Zapadła niezręczna cisza. Patrick złapał swoją polską dziewczynę za rękę mocniej.
- Obiad!- klasnęłam w ręce i zaprowadziłam gości do stołu- Choć kochanie, pomożesz mi- wskazałam na Różę.
Weszłyśmy do kuchni i usiadłyśmy przy stolikach barowych. 
- Dlaczego ja?- wyszeptała, tłumiąc płacz.- Najpierw ten morderca, później mój przyjaciel zamienia się w psychopatę i jeszcze ten sztywny bankier, za którego muszę wyjść, bo Londyn pochłania moje oszczędności.
Spojrzałam na nią ze współczuciem i nalałam kieliszek wódki. Dała mi go z powrotem, bezgłośnie prosząc o więcej.
Miała obłęd w oczach.

Jeśli się nie ogarnęliście, to postaci z Dziewczyny w trampkach i Dziewczynki z mroku (Charlotte i James- obydwoje zostali na Ziemii, oraz Róża Wileńska, która najpierw zakochała się w mordercy jej nauczycielki od muzyki, a później w swoim przyjacielu. Okazało się, że mężczyźni nie byli zdrowi psychicznie)

wtorek, 24 czerwca 2014

Kobieta z obrazu- cz. 4

Wkrótce musieliśmy dokonać wyboru na którą uczelnię chcemy się wybrać i co tam robić. Mój przyjaciel doskonale wiedział kim chce być. Był genialnym informatykiem, nieprzeniknionym umysłem ścisłym. Pisał strony, programy antywirusowe. Zawsze chciał robić coś więcej. Byłam pewna, że to o nim będą uczyć się kiedyś w szkołach.
Mnie interesowało dokładnie wszystko. Willy uważał, że byłabym znakomitym prawnikiem i w sumie się z nim zgadzałam. Chodziliśmy na rozmowy z naszymi wychowawcami. Panna Age doradzała mi zostanie dziennikarką, moje prace pisemne były przecież doskonale przyjmowane. W głębi duszy nie chciałam zawieść mojego przyjaciela.
Aż do studniówki. Gdy nadszedł czas, w którym wszyscy mieli już swoje pary podeszłam do Will'a i żartobliwie zapytałam się z kim tańczy.
Znacie Tatianę? Ja też nie. Przyjęłam to z honorem, o ile honorem można nazwać przesiadywanie całego dnia w łazience płacząc. Pod wieczór wyszłam, mając nadzieję, że nikogo nie spotkam. Wsiadłam do metra i wtedy przed oczami stanęły mi wszystkie nasze wspólne rozmowy. Na pewno woli mnie od Tatiany, po prostu nie może się wszędzie pokazywać ze mną. Oparłam się o słupek i cicho płakałam, tak że nikt nie słyszał. Gdy dojechałam do swojej stacji ktoś złapał mnie za rękę i wyprowadził z pociągu. Szybko ją wyrwałam.
- Nie będę pytał dlaczego płaczesz. To głupie- usłyszałam głos w ciemności.- Wcale cię nie znam. Muszę cię jednak odprowadzić do domu. Ludzie w skrajnych emocjach robią różne głupie rzeczy.
- Idź sobie, nie potrzebuję cię.
- Potrzebujesz i to jak, po prostu ostatnią rzeczą jaką chcesz to widzieć teraz twarz jakiegoś obcego chłopaka.
-O nie, jest jeszcze Willy z tą swoją Tatianą, przykro mi, oni wygrali- wyszeptałam.
- Wiedziałem, że chodzi o chłopaka! Stańmy w świetle latarni, muszę zobaczyć kogo uprowadzam-zaśmiał się, spojrzał na mnie.- W tych wszystkich komediach romantycznych faceci mówią dziewczynom, że pięknie wyglądają jak płaczą. A to nieprawda, ty wyglądasz wyjątkowo brzydko.
On był raczej przeciętny- miał kujonkowate okulary, był szczupły i miał niedopasowane dziwne ciuchy.
- Dzięki, tego mi było trzeba- wyjąkałam.
- Musimy się zatem spotkać jutro- powiedział poważnym głosem.
- Nie wyjdę z pokoju do końca życia. Nie chcę go widzieć.
- To przyjdę do ciebie do domu. Gdzie się uczysz?
- Nie powiem ci, na pewno jesteś porywaczem.
- Kto by chciał cię porwać?
- Do Josha.
- Dobra szkoła.
- Szkoła dla przeciętnych.
- A panna zadziera nosa.
- Panna wchodzi na palce. To tu...- Zdziwiłam się jak szybko doszliśmy.
- Dobranoc zatem, do zobaczenia. Wyglądaj ładnie.
- Wal się, porywaczu.
To nie była miła rozmowa, a ten chłopak był szczery i złośliwy. Odwrócił przynajmniej moje myśli od Willy' ego i byłam mu za to wdzięczna.

To nie jest ambitne... Nie ma być. 

piątek, 20 czerwca 2014

Orange Warsaw Festival

W poprzedni weekend byłam na warsaw orange festival' u. Nie zabrakło tam świetnych zespołów, które Wam zaprezentuję w tym poście :)


1. Kings of Leon
Zespół pochodzi ze Stanów , odnosi jednak większe sukcesy na starym kontynencie. Gra praktycznie wszystkie rodzaje rocku: zwykły, indie, south i country. Ich płysty to po kolei: Youth and Young Manhood, Aha Shake Heartbrake, Bacause of the times, Only by the night (najbardziej znana), Come Around Sundown i Mechanical Bull.

🙌kings of leon🙌
To są moje ulubione piosenki, oczywiście w mocno okrojonym składzie.
  •                                                 
  • Use somebody

  • Closer
  • Pyro

  • 2. Florence and the machine
  • Untitled | via Tumblr
  • Jej koncert nie był zwykłym widowiskiem. Był koncertem dla zmysłów. Brokat, taniec, ruchy rąk, bieganie na bosaka- to wszystko opisuje Florence Welch. Podczas swojego występu wydaje się trochę nieobecna, zamyka się w swoim świecie. Jednak to co robi jest niesamowite. Wszyscy pod sceną płakali, śmiali się, śpiewali. Zapominało się gdzie się  jest. Wydała 2 albumy: "Lungs" i "Ceremonials", ten drugi zdecydowanie bardziej wpadający w ucho, jednak po koncercie zaczęłam doceniać  również pierwszy.
  • Każda z jej piosenek jest inna, bardzo trudno wybrać te ulubione, zdecyduję się więc na moje 3 top
  • Howl

  • What the water gave me
  • Over the love
  • 3.Kasabian
  • Kasabian
  • Szczerze mówiąc, nigdy nie przepadałam za tym zespołem. Może dlatego, że kojarzył mi się z zimowymi podróżami w środku nocy. Polubiłam go jednak dzięki Doms, z którą wałkowałyśmy go przez całą zieloną szkołę :).Ich przedostatnia płyta- "Velociraptor" została uznana za najdojrzalszą z dobytku artystycznego, za to nowa (48:13) poszła już w disco-techno. A szkoda. Nie zmienia to faktu, że singiel ciągle chodzi mi po głowie.
  • Standardowo 3 ulubione:
  • Goodbye kiss
  • Man of simple pleasures

  • Ez-ehh

Naprawdę zachęcam do posłuchania teledysków, które tutaj zamieściłam. Piosenki są genialne,ta jak tegoroczny OWF:) 








wtorek, 17 czerwca 2014

Statystyka, wiersz

Statystyka
Zwykła statystyka
Rodzaj wyliczenia
Kochani ludzie, wyszliście wyjątkowo
Źle
Nawet jeśli nie było wobec was wysokich wymagań
Znowu byliście sobą
Nie zmieniliście się
Wasze twarze znowu mają maski
Wasze ręce rękawice kłamstwa
Znowu uciekacie zamiast pomóc
Znowu zacieracie
Nie wracacie
Psujecie
Dlaczego?
Dlaczego?
Dlaczego?
A może nie jest aż tak źle?
Nadzieja jeszcze się nie poddała
Dlaczego więc muszę udawać
Że wszystko jest dobrze
Chociaż wy już dawno wszystko zepsuliście?
Najgorsze
Że ja
Jestem jedną z was
Nadal jedną z was.

Kobieta z obrazu- cz.3

Kim był ten człowiek? Kim był ten człowiek? Kim był ten człowiek? Myśli kołatały mi się w głowie jak melodia, którą znamy, ale nie umiemy przypomnieć sobie jej tytułu. Do dokładnie podkreślonych oczu podeszły mi łzy. Przecież wiedziałam kto to był.
Wiecie co to jest przypadek? Ja nie mam pojęcia, ale wiem, że jest postacią bardzo ciekawą. 
Nie mogłam skasować biletu i stałam długo przy bramkach. Z tyłu usłyszałam głos: "Musi pani włożyć bilet kolorową stroną do góry". Zarumieniłam się i przeszłam przez wejście. Odwróciłam się, aby podziękować.
Hugo Boss. Złoty uśmiech rozjaśniał mu twarz. Ja go znałam i on mnie znał. Wiedział to już w teatrze. Obejrzał się obok mnie.
- Pewnie jedziesz do Peter'a.
- Peter' a nie ma.
- Mówiłem, że cię zostawi. 
- Peter nie żyje.
Pierwszy raz powiedziałam to na głos. Złe słowa odbijały mi się w uszach. Do oczu napłynęły niekontrolowane łzy. 'Peter, mój mąż zginął podczas wyprawy. Samolotu nie ma'. 'Nikt nie przeżył".
- Nie wiedziałem...- jego głos zawisł w powietrzu- Nigdy mu źle nie życzyłem. Chciałem tylko być z tobą. Kochałem cię...- ostatnie słowa wypowiedział cicho.
- Mnie nie można było wtedy kochać. Ani wtedy, ani nigdy.
- A Peter?
- Peter miał uzasadnienie. A teraz wybacz, muszę wracać do córki. Włóczy się wszędzie z jakimś kolesiem i myśli, że ja nic nie wiem.
- Dziwny schemat.
- Genialny schemat.
- Jadę w tą stronę co ty, idź, bo się spóźnisz.
- Skąd wiesz gdzie jadę?
- Wiem tylko, że też tam jadę.
Położył mi rękę na talii. Chciałam mu wygarnąć, ale wstrząsnął mną dziwny dreszcz. 
Czy można kochać kogoś, kogo się nienawidzi? Fajne sporty praktykował.

Przepraszam, że opowiadania są krótkie i enigmatyczne. Taka będzie jednak cała seria

Kobieta z obrazu- cz.2

Nigdy nie lubiłam ludzi, ale do niego ciągle wracałam.
Nigdy z nikim nie rozmawiałam, a podczas naszych kontaktów usta mi się nie zamykały.
Nigdy nic nie robiłam po lekcjach, z nim wracałam do domu o 21:00.
Matka go chyba nawet nie znała. Wracała do domu późno, a nasze relacje były co najmniej chłodne. Była zimna i wymagająca. 
Znaliśmy się od zawsze. Na początku patrzyliśmy na siebie z ukosa na podwórku. Nie lubiłam bawić się z dziewczynkami. Ich zabawy ograniczały się do prymitywnych dialogów w różnych konfiguracjach- dom, sklep, rodzina. Ta z największą władzą i posłuchem (z moich obserwacji zawsze ta najmasywniejsza) decydowała kim kto ma być.
Byłam nieśmiała i brzydka, ale nie lubiłam być pod kreską. On był zupełnie taki jak ja. Samotnie włóczył się  po osiedlu, choć matki zawsze tego zabraniały. Wszyscy wiemy, że same robiły dokładnie to samo. Pewnego dnia musieliśmy iść do szkoły, jak nakazywał obowiązek. Było to miejsce straszne, pełne rozwydrzonych dzieci bez polotu. Pierwsze cztery lata nauki były dla mnie koszmarnie nudne. Gdy edukacja wkroczyła na wyższy poziom, byłam szalenie szczęśliwa. Moi rówieśnicy nie odrabiali nawet pracy domowej, a ja zawsze samodzielnie rozszerzałam tematy. Nadal byłam brzydka,miałam krótko przycięte włosy i nikt ze mną nie rozmawiał. Dawno zapomniałam już o chłopcu, który patrzył na mnie z ukosa na podwórku. Po szkole średniej poszłam do wyższej. Miałam 15 lat, nadal krótkie włosy, ale nie tak źle przycięte jak dawniej. Opadały delikatnie na ramiona, były kasztanowe i zadbane. Okulary, które kiedyś nosiłam zastąpiłam soczewkami. Stałam się ładna, ale chłopcy tracili mną zainteresowanie, gdy okazywało się, że nie przesiaduję całego czasu w barach z koleżaneczkami, wybieram raczej towarzystwo książek.
Wtedy mignął mi na korytarzu. Jak dawno zrobione zdjęcie. Jego twarz pozostała bez zmian, jasna i gładka z dużymi, zielonymi oczami i kruczoczarną czupryną. Wysokie kości policzkowe potęgowały uśmiech. Był może mojego wzrostu.
Nadal byłam jednak sobą. Wolałam trzymać się z dala od ludzi. Widziałam tego chłopaka ostatnio osiem lat temu. Nie mogłam tak po prostu podejść do niego i zapytać czy mnie pamięta.
Ale podeszłam. Szedł sam, wpatrując się w jakąś kartkę, pewnie sprawdzian  literatury, bo podśmiewał się z notatek nauczyciela. Spojrzał na mnie. Odparł po chwili, że pamięta. Jestem dziewczynką, która nie bawiła się z innymi, tylko wspinała się na drzewo. Dodał, że jestem cholernie ładna.
"Cholernie ładna". Serce zabiło mi szybciej. Poszliśmy razem do klasy i usiedliśmy razem.
Drugi raz, trzeci, siedemnasty, setny.
Mieliśmy siedzieć razem przez całe życie.

Góra

Wiersz o przemijaniu, inspirowany tematem z barokowych lekcji :)

Widzisz przed sobą wielką górę
Ciemna i niedosięgnięta
Ty tam biegniesz
Musisz być pierwszy
Najlepszy
Najbardziej wytrwały
Twoje imię ma się pojawić w rubryce
"Wygrał, medal, uwielbienia"
Ludzie całują cię
Wiedzą kim jesteś
Choć nie zawsze dlaczego
Staniesz w blasku fleszy
I już nic ma się nie liczyć
Zapomnisz o staruszce,
Która dała ci wodę w szalonym biegu
Zapomnisz o młodym chłopaku,
Który dał schronienie
Lecz flesze oślepiają
Dalekie góry maleją
Rosną następne
Zaraz ktoś inny wejdzie na szczyt
Wytną cię z rubryki,
Wyjdziesz z mody
Nikt cię nie rozpozna na ulicy
Twoje nazwisko będzie jednym z wielu
Twoja góra będzie zapomniana
Zapomniana tak jak ty
Przeminiesz
Jak wiatr, który był
A później już go nie było
Znikniesz i zapomną
Lecz na końcu liczy się jedno
Żebyś ty pamiętał
Lecz nie o górze
O staruszce i chłopcu
Bo nic się więcej nie liczy

sobota, 14 czerwca 2014

Run boy run, pobiegajmy

Ten post jest składnką, zainspirowałam się piosenką z soundracku Divergent- "Run boy run"

  
Zacznę od biegania. W ramach lekcji wf musiałyśmy dzisiaj znowu biegać na kilometr, a nawet trochę więcej. Strasznie męczące, do teraz nie mogę do końca nabrać powietrza ;). Mięśnie bolą, w głowie się kręci, więc dlaczego wszyscy tak gadają o tym bieganiu?














Dużo cytatów i motywujących tekstów, zamiast opisu :)
A co wy uważacie o bieganiu?

niedziela, 8 czerwca 2014

I'm divergent, czyli o globalnej gorączce

W ostatnim miesiącu czy dwóch świat zwariował na punkcie "Niezgodnej", po angielsku Divergent. Wolę tą drugą nazwę, dlatego pozwólcie, że będę nią operować.
Plot- czyli o co chodzi 
Veronica Roth wydała książkę, która doskonale wpisywała się w kanon teraźniejszej mody- jest dystopia, dziewczyna o którą bije się dwóch facetów, ona wybiera tego fajniejszego (a jakże), cały jej świat się sypie, z nią jest coś nie tak, dlatego jest jedyna nadzieją...
My już to znamy, prawda?

Ta książka jest jednak inna, przeczytałam ją (pomimo tego, że /o zgrozo!/ miała zdjęcie z filmu na okładce) do połowy. Nie była to może najbardziej ambitna lektura na świecie, ale nie był to też typowy młodzieżowy syf. Bohaterka myśli i nie jest ideałem urody (wg książki niska, nie ma kobiecych kształtów). Później poszłam /niestety/na film. Mówię 'niestety', bo nie lubię najpierw oglądać, a później czytać, to zabija wyobraźnię. Okazał się jednak bardzo dobry, jeśli chodzi o filmy na podstawie książki. Później ją doczytałam do końca i okazało się że nie odbiegał od fabuły.
Aktorka grająca Tris, główną bohaterkę nie była może taka jak ją opisywano w książce, co nie zmienia faktu, że świetnie grała. Główny aktor był /obiektywnie mówiąc/ bardzo przystojny, co było z lekka irytujące, jest to dla mnie oszukaństwo, dodawanie widzów nastolatek.
Film widziałam w Stanach, po angielsku. Budzi emocje. Współczuję Maciejowi, który siedział koło mnie, bo mniej więcej co 15 minut piszczałam 'nie on/a nie może zginać!'. On to jednak jakoś przełknął :).
To co mnie wkurza-
Nie wiem czy nawet 30% osób, które były na filmie czytały książkę. To tak jakby pojechać nad Grand Canion i pójść na stację benzynową gdzie widzi jego panorama! /wiem, piękne porównanie/
Books🙋

Not just

Books

Divergente

Niedługo wybieram się na "Gwiazd naszych wina", jestem już umówiona  :)
Zachęcam do przeczytania książki!
Co uważacie o Divergent?